czwartek, 23 listopada 2017

Międzygalaktyczni Konstruktorzy 10

                        Wiara w Sierotę Absolutną

Gdy wyszli na dwór o młodym księżycu, pobojowisko przedstawiało żałosny widok.
       W okopconej dymami osadzie ledwie tu i tam jakiś Felicyjant, w pośpiechu nie do końca rozkręcony, wyrażał w mechanicznej agonii słabym głosem swoje nadzwyczajne i niczym nie przeparte przywiązanie do idei Dobra Powszechnego.

Nie dbając o zachowanie twarzy, Trurl wybuchnął gniewem i rozpaczą, nie rozumiał bowiem wcale, gdzie popełnił błąd, który życzliwców mordodzierżcami uczynił.
- Dyrektywa Wszechżyczliwości, mój drogi, jeśli nazbyt generalna, rozmaite może rodzić owoce – wyjaśnił mu Klapaucjusz przystępnie. - Ten, komu lubo, chce rychło, aby innym też się lubo stało, a krnąbrnych zaczyna wnet w szczęśliwość łomem popychać.
    • A więc Dobro może rodzić Zło!                                                                
          O! Jakże perfidną jest Natura Rzeczy! - zakrzyknął Trurl.
Wypowiadam tedy bój Naturze onej samej! Żegnaj, Klapaucjuszu! Widzisz mnie chwilowo pokonanym, lecz jedna bitwa o wyniku wojny nie stanowi!
                                                                                                                                                                  Co powiedziawszy, Trurl oddalił się, po czym, w samotności zasiadł czym prędzej do ksiąg uczonych i szpargałów, chmurny, lecz tym bardziej zacięty. 
       Rozum podpowiadał, że nieźle byłoby przed następnymi doświadczeniami otoczyć domostwo murami, a przez ich otwory wystawić gardziele armatnie, lecz nie mógł wszak żadną miarą od tego rozpoczynać budowy Życzliwości Powszechnej.
       Toteż postanowił tworzyć odtąd już tylko modele redukcyjne, w skali 1:100 000, w ramach eksperymentalnej socjologii zmikrominiaturyzowanej.
Dla lepszej pamięci, aby je zawsze mieć na oku, zawiesił na ścianach pracowni wykaligrafowane hasła, jako to: - Wytyczne.

1. Dobrowolność Miła
2. Łagodność Perswazyjna
3. Życzliwość Delikatna
4.Opiekuństwo Subtelne                                                                                           

I zabrał się Trurl–Stwórca do przekładania onych haseł na byt praktyczny.                                                                                                                                           Na początek zmontował tysiąc elektroludzików pod mikroskopem, obdarzywszy ich niewielkim rozumkiem i niewiele większym umiłowaniem Dobra, bo się już w tym zakresie lękał fanatyzmu.

Elektroludziki krążyły tedy dosyć ospale w szkatułeczce przydanej im na mieszkanie, a podobnej, przez ów ruch miarowy i monotonny, do zegarowego mechanizmu.
        Poddał im nieco mądrości, przykręcając śrubkę myślnika, i zaraz żwawiej się zaruszali, a zrobiwszy z opiłków instrumenciki, jęli nimi podważać ściany i wieczko. Zwiększył z kolei potencjał Dobra; - zaraz ofiarą zrobiła się cała społeczność......
        Każdy w niej leciał pędem przed siebie, żywo rozglądając się za takimi, których dolę wypada polepszyć, a specjalny był popyt na wdowy i sieroty, szczególnie po ociemniałych. Ujętych, takimi atencjami otaczano, takie im świadczono dusery, że poniektóre biedactwa chroniły się za mosiężnym zawiaskiem puzdra.

To była już istna cywilizacyjna zawierucha. Niedobór sierot oraz nędzarzy spowodował bowiem kryzys: - nie mogąc na tym padole, to jest w pudełku, znaleźć obiektów zasługujących na wyjątkowo aktywną życzliwość, mikrolud po osiemnastu generacjach wytworzył wiarę w Sierotę Absolutną, której do końca odsierocić, ani doszczęśliwić w ogóle nie można
       Furtką takiej nieskończoności uchodził w transcendencję nadmiar życzliwości, na metafizykę przerobionej. Patrząc w zaświat, społeczeństwo zaludniło go obficie – pośród istot czczonych pojawiła się Dziwowdowa, a także Pan Niebios, też zasługujący na wyjątkowe współczucie.                                                            

Tym samym świat doczesny silnie zaniedbano i organizacje zakonne pochłonęły większość świeckich.

  Cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz