Drodzy Parafianie!
Dziś głos zabiera obywatel świata – Bruno Ballardini.
„Na
nowoczesnym rynku reklam, nie rywalizują ze sobą produkty, lecz
komunikaty”.
Ta
myśl przyświecała Kościołowi od samego początku. Celem było
zdobycie maksymalnie dużej klienteli.
Kościół
zawsze umiał wyrazić swoje stanowisko, ale we właściwej chwili
potrafił także tego uniknąć, by ominąć ryzyko, że kogoś
zniechęci.
Na
przykład dyktatorów i tyranów każdej epoki nie dotknęła
kościelna ekskomunika.
Głównie
dlatego, iż na swój sposób byli zapewne punktem odniesienia dla
wielomilionowych rzesz i szkoda by było stracić taką audience.
Po
dziś dzień w przypadku śmierci bossów mafijnych odprawiane są
msze w intencji przeniesienia ich z Piekła do Czyśćca.
Lub
do Raju.....
Raj
to bowiem miejsce, gdzie – jeśli miałoby ono gościć wyłącznie
czyniących dobro, lub tych, którzy zło czynili jedynie przypadkiem
– już teraz jest tłoczne od od teologów, świętych ksenofobów,
bigotek i innych nudziarzy.
Na
szczęście według papieża, Raj to tylko metafora.
Gdyby
istniał naprawdę, potrzebowałby porządnej kampanii reklamowej.
A
co z zawodową deontologią?
Nie
trzeba tu żadnego kodeksu samodyscypliny, bo …..
Czyż
Kustosze Prawdy mogliby kłamać?
No,
ale na wszelki wypadek można zastrzec i tę ewentualność.
Pomijając
nieomylność, w którą się kościół wielokroć ubierał,
Orygenes dorobił się także teorii kłamstwa ekonomicznego, lub
pedagogicznego, tzn. „dla dobra sprawy”.
W
ten sposób bronił oszustwa, dowodząc konieczności okłamywania
jako przyprawy i leku (condimentum atque medicamen).
Chodzi
tu o wolność w kłamstwie absolutnie nieznaną dzisiejszym specom
od reklamy.
Oni
potrafią, co najwyżej, kłamać przez zaniedbanie.(To już
nieaktualne - przyp. autora bloga)
Jeśli
chcemy ogarnąć cały zakres strategii stosowanej przez Kościół,
nie można zatrzymywać się przy klasycznym advertisingu.
Propagandą
jest przecież także proklamowanie nowego świętego.
Jest
to proces łączący cudownie komunikację i fund raising.
Chodzi
o to, że dla uruchomienia procesu beatyfikacyjnego nie wystarcza
prosta inicjatywa wiernych, muszą go oni także wesprzeć datkami.
Ostatni
papież tysiąclecia, wielki mistrz komunikacji, w czasie swego
pontyfikatu wyniósł na ołtarze około 2000 błogosławionych i
świętych, podczas gdy jego poprzednicy w ciągu czterech wieków,
proklamowali ich łącznie zaledwie 999.
Wynajdywanie
świętych przydatnych na każdą okazję.
Wśród
powołanych ostatnio wymienić można opiekunów internautów – św.
Izydora, św. Pedra Rigalda i św. Teklę.
Powołana przez
Kościół grupa robocza przeczesała hagiografię w poszukiwaniu
patrona internetu. Inicjatywa w tym względzie wyszła podobno od
Papieskiej Rady ds. Komunikacji Społecznej.
Kandydatura
św. Izydora o wiele długości wyprzedziła pozostałe dwie.
Izydor,
biskup Sewilli (556-636) był podobno redaktorem Etymologiae –
dwudziestotomowego słownika, ogarniającego tematykę medycyny,
rolnictwa, siedmiu nauk wyzwolonych i architektury metodą
autentycznego hipertekstu.
Cóż
powiedzieć o pozostałych konkurentach?
Św.
Pedro Rigaldo został awansowany przez wiernych z Hiszpanii na
patrona internautów. Opiekun torreadorów, miał (podobno) dar
bilokacji.
Wreszcie
św. Tekla, bardzo popularna w Katalonii, posiada osobistą wirtualną
kaplicę.
Można
tam zapisywać się na cudowną naprawę sprzętu komputerowego -
„Powierz świętej Tekli wszelkie problemy informatyczne, jakie
przeszkadzają ci w nawigacji. Święta postara się je rozwiązać,
jeśli okażesz jej oddanie, na jakie zasługuje”.
Możesz
tu także wyspowiadać się on-line. Na stronie znajdziesz
również menu ze spisem najczęstszych grzechów w sieci (od mail
bombingu i cofania zegara komputerowego - aby nie płacić za
próbne oprogramowanie, po odwiedzanie stron porno).
Ciekawy pomysł. Szczerze, to biorąc pod uwagę postęp internetu obecnie, to u nas też mogli by coś takiego wprowadzić :P
OdpowiedzUsuń