Bieszczadzka
mgła jest odmienna od tych mgieł z innych okolic Polski.
Różni
się także odcieniem. Na przykład na Wyspie Sobieszewskiej,
wydaje się że mgła ma odcień mleczny, natomiast ta
bieszczadzka, z łąki ponad Rabem, w czerwcu była
zielonkawa, pewnie barwę pożyczyła od kipiącej wokół zieleni.
Zwykle
mgły poranne pojawiały się tam w zeszłym roku prawie codziennie,
a od czasu do czasu mgła utrzymywała się nawet do południa.
Dzisiejsza
mgła-chmura ma odcień niebieskawy i sprawia wrażenie, że siedzi
mi na głowie jak czapka.
Najpierw
nadpłynęła jak ściana-chmura.
Potem
w oka mgnieniu uniosła się i ulotniła, chmury porwały się i
zobaczyłem wielkie okna błękitu.
Tak
było jeszcze kilkanaście minut temu, gdy stałem przed
drogowskazem.
Teraz
ścieżka zaprowadziła mnie nieco niżej i mgła pojawiła się
znowu. Czuję się, jakbym miał ją na głowie.
Idę
tą wąską ścieżynką po dachu lokalnego świata, a wokół
podobne do dorodnych mleczy prosieniczniki jednogłówkowe,
oraz inne kwiatki.
Spodnie
od góry do kolan wyschły.
Już
widzę koniec połoniny. Jeszcze kilka minut i zanurzam się w starym
bukowym lesie.
Dość
długo idę, gdzie jest ten szałas? I nagle wychodzę na niego.
Ależ
tu ładnie!
Zwykły
Kowalski by się zdziwił: - gdzie tu ładnie?
Noc
idzie, mokro, łóżka i pościeli nie ma, telewizji nie ma, ciepłej wody
nie ma, w ogóle wody nie ma, nic nie ma, nie ma z kim pogadać o
głupotach, i do tego wilki i niedźwiedzie wokół, a ten mówi, że
tu ładnie!
Jejku!
Jak to dobrze, że nie jestem zwykłym Kowalskim!
Oto
moja sypialnia na dzisiejszą noc.
Odebrałem
to miejsce jednoznacznie: - skojarzyło mi się z bajką babuni,
pewnie poprzez obecny tu półmrok i tajemnicze półcienie.
A
ogólnie to dzień się chyli, czyli mamy tę niepowtarzalną,
nieokreśloną dokładnie porę pomiędzy psem a wilkiem.
Należy poczynić więc przygotowania do nadchodzącej nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz