piątek, 5 lutego 2016

Rykowisko

Niezapomniany dzień 29 września 2015.
Oraz noc 30 września.

Od wczesnego rana chodzę po łąkach - jest wymarzone światło. Poranek zachmurzony, ale z niebieskimi oknami. W absolutnej ciszy przesuwają się szybko plamy słońca. O tej porze jest dużo malowniczych cieni. I jak tu nie być w zachwycie?



A więc poranek upływa pod znakiem ciekawego światła, natomiast dzień mija pod znakiem grzybów.


Oraz bajecznych jesiennych kolorów.
  

Nadchodzi wieczór. Wiadomo, że w takim miejscu każdy wieczór przepełnia magia. Siedzę przy stole po kolacji i obserwuję refleksy światła na podłodze, ścianach i suficie, jakie daje ogień z kominka i jedna świeca.
Rozbłyski ognia powodują taniec cieni, złudzenie ruchu, zupełnie jakby duchy tańczyły.
W kubku napój z czarnego bzu.

Już o szarówce ulotniła się cisza z okolicy – jest koniec września, a więc kulminacja rykowiska. Nagrywałem dziś wieczorem kilkanaście razy krótkie minutowe sekwencje byczych porykiwań z różnych miejsc w okolicy. 
     Byki ryczą ze wszystkich stron, najliczniej spod Kruhłycy
Postanowiłem po powrocie z Bieszczadów umieścić na blogu najlepsze nagranie. Ale właściwie wszystkie nagrania są podobne: - dalekie echo ryków.
Ale od czego Intencja?
Pomyślałem: - gdyby tak mieć jedno dobre nagranie.....
Intencja uleciała w kosmos.

Usnąłem.
Nagle, w środku nocy, budzi mnie jakiś dźwięk. Chwilę nasłuchuję... to ryczy jeleń gdzieś bardzo blisko chałupy. Patrzę na godzinę – druga.
Wstaję raźno, wychodzę cichutko z telefonem na taras, włączam nagrywanie. No, rozlega się porykiwanie z głębi serca jeleniego! Dziękuję.... tylko komu? Aniołowi? Jeleniowi?
     A więc dziękuję jednemu i drugiemu.
Anioł się nie obrazi, że stawiam go na równi z jeleniem. Anioły mają (bowiem) poczucie humoru, w odróżnieniu od wielu zakompleksionych ludzików.


I już jestem zadowolony! I to jak! Podskakuję z uciechy!
Lecz czemu nie miałbym być jeszcze bardziej zadowolony? Zadowolenia bowiem nigdy nie jest za dużo.
      Wchodzę z aparatem na piętro, obiektyw opieram na szybie i cyk z migawką na 30 sekund! Jest absolutnie ciemno.
Trzymam aparat i przypominam sobie kawał:

Idzie w nocy dupa z gównem.
Ciemno tu jak w dupie – mówi gówno.
W rzeczy samej, gówno widać – zgodziła się dupa”.

Aparat potrafi wyciągać światło, może zobaczę tego ryczącego jelenia na zdjęciu?
W chwili, gdy otwierała się migawka, zza chmur wyjrzał księżyc, a była prawie pełnia. Wszystko jak na zamówienie.
Jest jeleń!!!! Odległy, ale stoi w samym centrum obrazka. Ależ kolorowo wyszło!
I teraz jestem jeszcze bardziej zadowolony!

Jeszcze powiększenie. 
    

Na nim widać dwie białe tyczki ustawione na granicy działki. Jedną tyczkę widać nieco wyżej ponad jeleniem i nieco w lewo, druga jest widoczna na skłonie w prawo i ma na końcu czerwoną chorągiewkę. Przed tą tyczką zalega ledwo widoczne stado łań. Ponieważ biała część tyczki ma 1,5 metra, wnioskuję, że łanie leżą, czekając na finał.
    Robię jeszcze kilka zdjęć, ale jeleń niestety nie stoi w miejscu, nic dziwnego - roznosi go przecież zew natury, skręca w prawo i schodzi w dół. Pozostałe zdjęcia są poruszone bo trwają przecież pół minuty.
I już jest po sesji zdjęciowej, można spać dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz