Wio
w dół
Schodzi
się dobrze, ziemia prawie całkiem już obeschła. Zrobiło się
upalnie, ale wiatr przyjemnie chłodzi.
Schodzę
szybko, czuję się lekki, a więc pewnie minęło mniej niż 45
minut, kiedy wchodzę do Mucznego.
To
maleńka miejscowość.
Jest
budka – sklepik, i drzwi otwarte na oścież, a w środku nikogo.
Wychodzę, żeby się rozejrzeć gdzie sprzedawca i słyszę: -
idę, idę!
Nadchodzi
pani sklepowa z chałupy, która stoi za sklepem.
Czynię
zakupy: - Chleb, masło, pomidory, jajka, cebula, woda, coś
słodkiego, no i piwo, zgodnie z rytuałem bieszczadzkim po zejściu
z połoniny.
Pani
sklepowa jest bardzo sympatyczna, rozmawiamy chwilę. Serwuję
dowcip:
Wchodzi
dziadek do cukierni:
-
Poproszę ciastko!
Jakie?
-
Może być babeczka!
Pani
sklepowa się śmieje.
Podoba
mi się ten dowcip, taki grzeczny jest – mówi.
To
nawijam drugi grzeczny:
Wchodzi
hydraulik do cukierni:
-
Poproszę ciastko!
Jakie
podać?
-
Może być rurka!
Wychodzę
przed sklep w celu wypicia. Obok ławka, stół, jak to w
Bieszczadach.
Ostre
słońce, patelnia dosłownie. Jak dobrze się ugrzać po chłodnej
nocy. Popijam zimne piwo małymi łykami. Popijam je z lubością i
przymkniętymi powiekami.
Sielsko
jest. Cisza, spokój.
Butelka
robi się prawie pusta, kiedy nadchodzi dwóch panów miejscowych w
średnim wieku. Kupują po piwie.
-
A pan skąd idzie?
-
Z Woli Michowej.
-
Ooo! To daleko jest!.
-
Ale ja idę odcinkami. Wczoraj na przykład spałem w szałasie na
górze.
-
Na Bukowym Berdzie?
Potwierdzam.
-
I popielice dały panu spać?
-
Nie bardzo dały, ale trochę pokimałem.
-
My z bratem, w tamtym roku zbieraliśmy jagody na górze, nie chciało
nam się schodzić wieczorem na dół. Mieliśmy pospać w szałasie,
ale panie gdzie tam! Nie zmrużyliśmy oka.
Następuje
dłuższa przerwa w tej niespiesznej rozmowie.
Konsumpcja
trwa.
-
A teraz dokąd?
-
Naprzód. Nie mam konkretnych planów, Stuposiany najpierw,
potem się zobaczy.
-
Że też panu się chce tak chodzić....
-
A co tu robić w tej bieszczadzkiej krainie nicnierobienia? Mam czas
i chęć, to chodzę.
Temat
wyjaśniony - ponownie następuje pauza w rozmowie.
Butelka
pusta, będę się zbierał. Zakładam plecak, gdy po przemyśleniu
sprawy mój rozmówca rzecze:
-
Kraina nicnierobienia powiadasz pan?
A
wiesz pan jaki jest szczyt nicnierobienia?
Jak
prostytutce urośnie pajęczyna między nogami!
-
No! - odezwał się niezwykle zwięźle, oraz po raz pierwszy brat
mego rozmówcy.
-
Dobre! - Oceniłem z uprzejmą grzecznością.
Oddałem
butelkę i wróciłem. Przypomniał mi się bowiem dowcip na temat
szczytu.
-
To ja powiem panu jaki jest szczyt szybkości:
Tak
szybko biegać naokoło słupa, żeby z przodu była dupa!
-
No! - odezwał się po raz drugi brat mego rozmówcy.
Wypite
piwo zaostrzyło apetyt, ruszyłem więc w poszukiwaniu miejsca na
zasadniczą konsumpcję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz