poniedziałek, 29 lutego 2016

Muczne

Wio w dół

Schodzi się dobrze, ziemia prawie całkiem już obeschła. Zrobiło się upalnie, ale wiatr przyjemnie chłodzi.
Schodzę szybko, czuję się lekki, a więc pewnie minęło mniej niż 45 minut, kiedy wchodzę do Mucznego.
To maleńka miejscowość.
 
Jest budka – sklepik, i drzwi otwarte na oścież, a w środku nikogo. Wychodzę, żeby się rozejrzeć gdzie sprzedawca i słyszę: - idę, idę!
Nadchodzi pani sklepowa z chałupy, która stoi za sklepem.
Czynię zakupy: - Chleb, masło, pomidory, jajka, cebula, woda, coś słodkiego, no i piwo, zgodnie z rytuałem bieszczadzkim po zejściu z połoniny.
Pani sklepowa jest bardzo sympatyczna, rozmawiamy chwilę. Serwuję dowcip:

Wchodzi dziadek do cukierni:
- Poproszę ciastko!
Jakie?
- Może być babeczka!

Pani sklepowa się śmieje.
Podoba mi się ten dowcip, taki grzeczny jest – mówi.
To nawijam drugi grzeczny:

Wchodzi hydraulik do cukierni:
- Poproszę ciastko!
Jakie podać?
- Może być rurka!

Wychodzę przed sklep w celu wypicia. Obok ławka, stół, jak to w Bieszczadach.
Ostre słońce, patelnia dosłownie. Jak dobrze się ugrzać po chłodnej nocy. Popijam zimne piwo małymi łykami. Popijam je z lubością i przymkniętymi powiekami.
Sielsko jest. Cisza, spokój.
Butelka robi się prawie pusta, kiedy nadchodzi dwóch panów miejscowych w średnim wieku. Kupują po piwie.
- A pan skąd idzie?
- Z Woli Michowej.
- Ooo! To daleko jest!.
- Ale ja idę odcinkami. Wczoraj na przykład spałem w szałasie na górze.
- Na Bukowym Berdzie?
Potwierdzam.
- I popielice dały panu spać?
- Nie bardzo dały, ale trochę pokimałem.
- My z bratem, w tamtym roku zbieraliśmy jagody na górze, nie chciało nam się schodzić wieczorem na dół. Mieliśmy pospać w szałasie, ale panie gdzie tam! Nie zmrużyliśmy oka.
Następuje dłuższa przerwa w tej niespiesznej rozmowie.
Konsumpcja trwa.
- A teraz dokąd?
- Naprzód. Nie mam konkretnych planów, Stuposiany najpierw, potem się zobaczy.
- Że też panu się chce tak chodzić....
- A co tu robić w tej bieszczadzkiej krainie nicnierobienia? Mam czas i chęć, to chodzę.

Temat wyjaśniony - ponownie następuje pauza w rozmowie.
Butelka pusta, będę się zbierał. Zakładam plecak, gdy po przemyśleniu sprawy mój rozmówca rzecze:
- Kraina nicnierobienia powiadasz pan?
A wiesz pan jaki jest szczyt nicnierobienia?
Jak prostytutce urośnie pajęczyna między nogami!

- No! - odezwał się niezwykle zwięźle, oraz po raz pierwszy brat mego rozmówcy.
- Dobre! - Oceniłem z uprzejmą grzecznością.

Oddałem butelkę i wróciłem. Przypomniał mi się bowiem dowcip na temat szczytu.
- To ja powiem panu jaki jest szczyt szybkości:
Tak szybko biegać naokoło słupa, żeby z przodu była dupa!
- No! - odezwał się po raz drugi brat mego rozmówcy.
Wypite piwo zaostrzyło apetyt, ruszyłem więc w poszukiwaniu miejsca na zasadniczą konsumpcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz