Trzeci tydzień lipca.
I trzeci
rok nie padało.
Bo
poprzednio była seria opadów rok po roku.
Chciałbym
napisać, że było bardzo przyjemnie, bo było, ale to miejsce jest
przecież, tak jak życie, trochę wesołe, trochę smutne.
Smutna
jest przeszłość, wesołe dziś.
Przyjechałem
w przeddzień Łemkowskiej Watry do Uścia Gorlickiego. Zamieszkałem w
bardzo przytulnym, niedużym hoteliku, na końcu Uścia, prawie przy Kwiatoniu.
Hotelik
hiper – super z niepowtarzalną domową atmosferą i rowerami.
Ponieważ
miałem czas, pojeździłem nieco: - Rotunda, Regietów, a
potem niepowtarzalny zjazd już o zmroku do Kwiatonia.
Okazało
się, że znalazłem się w domu – hotelu u mego znajomego, którego
poznałem na 32 Łemkowskiej Watrze.
Nie
ma przypadków.
Rano
nastąpiło lądowanie w Żdyni. Oto kilka zdjęć z dnia
pierwszego przed otwarciem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz