wtorek, 23 lutego 2016

Zmierzch


Kiedy wszedłem pod dach i zdjąłem plecak, lunęło rzęsiście!
     To była naprawdę miła niespodzianka, od razu dobry humor, zamienił mi się w jeszcze lepszy - przecież nie miałem wody!
Natychmiast, oraz niezwykle sprytnie podstawiłem miskę i garnek w miejsce, gdzie najwięcej wody ciekło z dachu.
    Naczynia napełniały się szybko, a w tym czasie powyciągałem spod ławek zapas gałęzi, który zgromadzili tu pełni szacunku dla innych, poprzedni użytkownicy wiaty.
 


Szykowałem patyki na ognisko, bardzo świetne bukowe patyki, i myślałem o tym, co sobie dobrego ugotuję, (Mniam, mniam).

Po kilkunastu minutach naczynia napełniły się wodą, mogłem się napić.
Pierwszy łyk i ….. co to za przydymiony smak?!
No tak, dach wiaty jest pociągnięty jakąś chemią dla przedłużenia trwałości.
     Wypluć, wylać!
I znowu jestem bez wody, więc trzeba łapać prosto z nieba.
Naczynia tym razem wynoszę poza wiatę i ustawiam je wszystkie na siedzisku przy ławie z lewej strony. Na pierwszym planie niezastąpiony Kubek Anielski.


Postały tam niezadługo, ponieważ niestety deszcz ustał. Nazbierało się w sumie tylko kilka łyków, ale dobre i to. 
    Ma się rozumieć, nie dałem za wygraną i zszedłem szukać wody. Szklakiem zszedłem kilkaset metrów. Niestety, było tylko błoto jak się patrzy. 
Gorące mniam, mniam odpłynęło w siną dal, trzeba się obejść bez gorącego.
     Po ceremonii niespiesznej kolacji przygotowałem spanie.
Oto śpiwór rozłożony na ławie. Pod nim karimata, całość w dwóch miejscach przywiązałem do belki.


Zdarzyło mi się już bowiem spanie na takiej ławce w ubiegłym roku, na Przełęczy Goprowców.
Śpiwór zsuwał się w nocy, na ławce jest bardzo wąsko, nie można się za bardzo kręcić.
Ale chwilunia!
Przecież jest stół! Bardzo piękny stół!
      A na nim miejsca pod dostatkiem.
I już mam uszykowane spanie na stole. Robię "cóś" na kształt poduszki. Dla zatrzymania ciepła jeszcze peleryna na wierzch i gotowe.

Teraz mogę posiedzieć i pomyśleć, (bo mam czas), albo tylko pobyć w zjednoczeniu z tym, co wokół. A wokół las bukowy ciemny, widać coraz mniej. 
Jeszcze jedno zdjęcie. Garnek czuwa na ławie, może deszcz spadnie?


I koniec ze zdjęciami na dzisiaj. Pozostaje tylko spokojnie zamknąć oczy, a otworzyć uszy w oczekiwaniu na, jak mi się wydawało, spokojną noc.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz