W
nocy padało i dalej siąpi mżawka.
Do
tego jest mgliście.
W garnku i misce zebrało się akurat tyle wody,
żeby napić się do syta. Nie będę szukał wody aby coś ugotować,
chociaż z mapy wynika, że mogę ją znaleźć nieco ponad kilometr
od wiaty.
Coś
tam zjem w Mucznem.
Zasiadam
do zjedzenia tego co mi jeszcze zostało, najpierw jabłko, potem
kilka herbatników i święto lasu!
Czekam,
aż przestanie siąpić, zapisuję w zeszycie, co mam zapisać. Mija
dziesiąta kiedy ze zdziwieniem słyszę głosy.
Idą
w taką pogodę? No to szacunek!
Od
Pszczelin-Widełek nadchodzi kilka zapelerynowanych osób. Idą
zobaczyć sławne schody na Tarnicę. Rozmawiamy chwilę.
Poszli.
Po
kilkunastu minutach nadchodzi także z dołu duża grupa może
dziesięcioletnich chłopców pod opieką dwóch księży.
Dzieciaki
utytłane po kolana i zadyszane. Jakoś tam użaliłem się nad nimi,
a jeden z opiekunów na to: - a niech się wprawiają!
Też
racja!
Nawet
dzieci idą, a ja czekam?
Wychodzę
spod dachu na świat boży - wydaje się, że przestaje padać.
Pójdę
już.
W
tym momencie od Bukowego Berda nadbiega szybkobiegacz.
Nadbiegł i powiedział,
że wybiegł rano z …. Wetliny, potem biegł połoninami do
Tarnicy i przez Krzemień, a teraz biegnie przez
Pszczeliny do Ustrzyk.
Powiedziałem
na to z podziwem: No, no, no!
Natomiast
pomyślałem: - taki szybkobiegacz to mógłby nawet Pendolino
przegonić.....
W
każdym razie mogło tak być, jak szybkobiegacz powiedział, sądząc
po jego profesjonalnym wyglądzie i sprawności, z jaką się
poruszał.
A
nie stał ci on w miejscu, tylko przebierał nogami rozmawiając ze
mną.
Nie
mógł sobie pozwolić (bowiem) na zgubienie rytmu w tym
indywidualnym Biegu Rzeźnika.
Bieszczadzkie
Biegi Rzeźnika jak wiemy mają dystans 50 – 70 km i więcej. I
nie biegnie się po płaskim terenie.
Maratończyk powiedział
także, że na górze jest pogoda, tylko tu niżej mgła.
I
pobiegł w dół.
A
ja ruszyłem w górę.
Kiedy
tylko wyszedłem z lasu, przywitało mnie ciepło i ta lepsza pogoda,
o której mówił szybkobiegacz.
Dostatek
ruchu na świeżym powietrzu skutkuje wzmożonym apetytem – odezwał
się głód. A tu stopniowo robiło się coraz to ładniej. I
cieplej. Szedłem już tylko w koszulce z krótkim rękawem.
W
końcu, dzięki widokom zapomniałem o głodzie i postanowiłem minąć
zejście do Mucznego i pobyć jeszcze kilka chwil na Bukowym
Berdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz