środa, 27 listopada 2013

Mijają dni



Słońce wschodzi nad Baligrodem, a zachodzi nad Chryszczatą. 
Mijają dni.
Jestem sam pod dachem nieba.
Wstaję przed świtem - zapadającą noc witam przy ognisku.
W ciągu dnia odbieram całym sobą symfonię życia przyrody. Zacząłem mieć wrażenie, że ta góra, na której siedzę, jest żywa, że siedzę na niej jak na wielorybie. 

 Wieczorem świat cichnie, potem niebo zapala się srebrnym piaskiem.
Śpię kolejny dzień pod gwiazdami, poza namiotem.
Boskie Kino Nocne zaczyna kolejny seans.
Wczoraj przed zaśnięciem, poczułem się w locie wśród gwiazd. Tylko kosmos wokół.
Jakby ziemski świat się skończył. 
To jest właśnie Jedność z tym, co otacza. Mnie nie ma. Znikłem.
       

          Samotnia.
Ona nie jest konieczna.
Nic nie musisz, wszystko możesz.
Mnie samotnia widocznie była potrzebna. Zajrzałem w siebie i odczytałem uczucia.

"Kto w siebie nie wchodzi, ten z siebie wychodzi" - (Rozmowy z Bogiem, Donald Walsh)

Wykonaj skok kwantowy do wewnątrz  siebie - Osho

Tak na dobrą sprawę nie jest to samotnia, tu tyle życia wokół. Właśnie przypomniał o tym pasikonik, który usiadł mi na spodniach. Chodzę z nim wokół biwaku, a on nie ma zamiaru zeskoczyć.


        Nie szukaj guru….Nikt ci nie powie jak żyć. Tylko ty sama – sam odpowiesz sobie na to pytanie. Największy guru jest w Tobie.

Zrozumiałem już wcześniej, że uczucia mówią prawdę. Ale nie zaszkodziło, że sobie o tym przypomniałem. Uczucia pokazały mi prawdę najważniejszą, bo moją prawdę, nie czyjąś.
Odczytałem z nich przesłanie: - „Byłeś w paru związkach partnerskich. W każdym z tych związków przeżyłeś cudne chwile, potem te związki wypaliły się samoczynnie.
     Być może nie znalazłeś jeszcze swojej drugiej połówki

Być może nie znalazłem, ale tu dwa pytania:
  -  Czy szukałem drugiej połówki? Może szukałem nie „połówki”, lecz wolnego człowieka.
  -  Bo co to znaczy „druga połówka”?

Podobno Bóg stworzył każdego człowiek jako półanioła. Każdy człowiek ma jedno skrzydło. I dlatego szuka drugiego człowieka, bo tylko wtedy, razem z nim może poderwać się z ziemi i pofrunąć.  
  To bardzo ładnie powiedziane.

Lecz stara nauka sufich mówi: - zwiąż ze sobą dwa wolne ptaki – nie polecą.

Nie tak jest? To także przerobiłem.

Więc co? Ano to, że może ci też wyrosnąć drugie skrzydło, może niewielkie na razie, ale masz już dwa skrzydła, swoje skrzydła, i możesz pofrunąć samodzielnie.
        - Możesz pofrunąć samodzielnie nie odbierając partnerowi wolności. Możesz fruwać bez kamienia u szyji, który ciągnie ciebie w dół. Niełatwo jest bowiem podrywać się do lotu z takim kamieniem.
        - Fruwać samodzielnie to tak, jakbym był motylem. Byłem już larwą i gąsienicą, teraz czuję się motylem, ( albo dzieckiem według Osho ) To jest stadium picia z Krynicy Samotności – z Krynicy Radości i Zdrowia. Jestem wolny, nikt nie włazi butami w moją przestrzeń, a ja nie muszę się do nikogo dostosowywać.
        Należy pamiętać, że jest też druga „Krynica”. Tu jest smutek, choroba, lęki.
             
         To OSAMOTNIENIE.

Osamotnienie jest wtedy, gdy boisz się samotności, bo w siebie nie wierzysz. Gdy boisz się siebie, boisz się Nieznanego.
Wtedy szukasz na siłę drugiego, jesteś z tym kimś na siłę, trwasz w związku, który nie daje ci radości, wybierasz mniejsze zło. Oddajesz wolność.
       
               Samotność jest Zdrowiem.

              Osamotnienie jest Chorobą.


Potrzebowałem także odpowiedzi na pytanie: kim jestem?
Dostałem odpowiedź: -    
    Jesteś wędrowcem. Masz wolną wolę. Możesz pójść, gdzie chcesz”.

     Idę więc swoją drogą, i patrzę, czy nie spotkam innego wędrowca. Ufam, więc wiem, że to może się zdarzyć.


Nadszedł ostatni dzień biwaku.


Siedzę przy ognisku, w garnku bulgocze, rozmawiam sam ze sobą prostymi myślami.
    Jaka to frajda, porozmawiać z kimś mądrym prostymi myślami! - Największego guru masz w sobie! 

Zmienia się scenografia w Boskim Hotelu, w górze wicher - chmury pędzą. Tu cisza. Powietrze jak zwykle przepojone zapachem łąki. Orkiestra symfoniczna miliona świerszczy nadaje swoją monotonną a jednocześnie niebiańską melodię. 
   Przeleciały orły. Rozległo się nad głową ich radosne zaśpiewanie; - jesteśmy królami przestworzy!
          Ciekawe, że chwilami dzień robi się bardzo pochmurny, a mnie się wydaje piękny do niewyobrażenia!. Jakbym nosił „różowe okulary”, czyli: - widzisz to, co chcesz widzieć. Noszę w sobie wielką radość.
     

 Jestem już wrośnięty w to miejsce na dachu Boskiego Hotelu, tu jest teraz cząstka mego serca.
     Za mną siedem dni samotnego biwaku. W życiu nie przeżyłem takich chwil, jak tutaj. I to pomimo tego, że przez trzy dni non stop na przemian padało i lało. Ktoś by się załamał może, a mnie.... podobało się! W każdym z tych deszczowych dni udawało mi się rozpalić ogień i ugotować coś gorącego. Pobyłem sam ze sobą na maksa i teraz chce mi się do ludzi.                 
     
     

Naładowałem akumulator i zresetowałem się. Dziś padła bateria w telefonie, jeszcze tylko resztka prądu kołacze się w aparacie. Zapełniłem całą pamięć zdjęciową, ale gdy wrócę do Szwejkowa, zrobię odsiew - wykasuję sporo nieudanych zdjęć.
Nawet muszę wykasować, bo potrzebne jest miejsce w pamięci na Ciężkowice. Tu nie mogłem tego robić, bo przeglądanie i kasowanie zużywa szybko prąd w  baterii.
   
     

Zbliża się wieczór. Jutro wyruszam do strażnicy, jedzenie wyliczyłem idealnie, mam jeszcze tylko na śniadanie.
   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz