Buty umyte suszą się. Pranie już rozwieszone. Ogoliłem tygodniowy zarost i czuję się odmłodzony. Na biwaku nie miałem lusterka...
Nie rozkładałem namiotu, bo była już noc i padało, gdy zaspokoiłem wilczy apetyt.
W strażnicy mieszka tylko kilku robotników, którzy naprawiają drogę za Maniowem. Totalny brak turystów. Mnie to nie przeszkadza, tłumu nie lubię.
Dziś nocleg był na materacu, w śpiworze i na podłodze w strażnicy.
Jutro rano jadę do Ciężkowic, więc także dziś prześpię się tak samo.
Pogoda piękna, nad Łupkowem dziś słońce.
Dorwałem się do swoich zapasów jedzeniowych. Krysia przydzieliła mi w Szwejkowie osobną szafkę. Ta szafka jest pełna. Jest tego na jakieś trzy tygodnie, więc na razie przystopuję z zakupami.
Po porządnym śniadaniu wyrywam na górę poziomkową.
Boziuniu! Łemkowyna cała w kwiatach!
Odwiedzam zagajnik brzozowy i sprawdzam, czy tu dalej grzyby rosną. Jednego zabiorę - dodam go do zupy.
Łemkowyna w kwiatach cała.
Słowa są zbędne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz