Gdy
wstaniesz o świcie, - jesteś sam jeden pod niebem.
Pobiegną
twoje myśli, po niebieskich mokrych połoninach.
Pomódl się
wtedy do Ducha Gór, podnosząc wysoko ręce.
(Stachura).
- Budzę się. Jestem
natychmiast rześki i pełen energii. Na dachu Boskiego Hotelu jeszcze prawie
ciemno – dopiero przebija się pierwszy brzask wstającego dnia.
Słońce dopiero będzie wschodzić nad Baligrodem.
Boziuniu! Jak przecudnie!
Wschód słońca bywa tak samo piękny jak zachód. Nie, one są nieporównywalnie piękniste…
Zachwyt! Zachwyt!
I nie muszę wcale wyskakiwać
z namiotu!
Jednak do powitania słońca
koniecznie trzeba wstać, podrywam się więc, „I podnosząc ręce wysoko w górę, pozdrawiam słońce, i modlę się do Ducha
Gór modlitwą dziękczynną: - Dziękuję Duchu Gór, że mnie tu przyprowadziłeś!”
Witaj słoneczko!
Zauważam margerytkę
zroszoną, staram się tak zrobić zdjęcie w promieniach wschodzącego słońca, żeby
uchwycić kropelki rosy na jej płatkach…
Ta energia wewnątrz…..Jak
ona wibruje, ale mnie nosi! Muszę ją wyładować jakoś, bo się wylewa. Nie mam
nic do zrobienia? To najpierw wykonam wariacki taniec – taka gimnastyka. -„Jestem sam jeden pod niebem”….
Z tej wielkiej radości
zapomniałem zupełnie o sikaniu.
Hej! Jak panu leci?
- Wielkim łukiem!
Jeszcze tylko rzut oka na
namiot, jeszcze nie oświetlony tym wschodzącym słońcem
i śmigam w dolinę z miskami - po wodę, i na
mycie w potoku.
Potok szumi sennie i całkiem tonie we mgle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz