Wracałem ze sklepu, gdy już
w Łupkowie, przy starym cmentarzu łemkowskim zobaczyłem ludzi popychających w
moją stronę pod górę wielkie kolorowe koło.
OOO! Gratka fotograficzna! Dokładnie, to
jeden oryginalny facet z długą brodą i gitarą na plecach pchał to koło, a jego
partnerka szła obok. Drugi mężczyzna niósł kosę. I piesek jakiś znajomy rudy
przy nim? –Ten facet z kosą to przecież Patryk! U niego w schronisku „Koniec Świata” zawsze jest niezwykłe
towarzystwo!
Patryk - idzie kosić. To
rozumiem. A po co temu drugiemu facetowi to koło?
Kto pyta – nie błądzi.
Pytam więc.
To koło, to jest Cyklop - wyjaśniają
mi. Domyślam się, że koło wtacza się na górę, staje się na tych
deseczkach, (bokiem na „gwiazdę”? - tego nie dopytałem) ręce do góry i na boki –
jak na rycinie Leonarda da Vinci - rozeprzeć się na sztywno i lecimy na łeb na
szyję z góry!
Z człowieka robi się wiatrak, być może to
bardzo miłe jest, ale ja chyba myślę schematem - zadaję więc niewłaściwe
pytanie: - jak zahamować? Gdzie jest hamulec?
Zapada
wymowna cisza, towarzystwo patrzy na mnie z politowaniem: - przecież rzecz cała
w tym, żeby wirować możliwie jak najszybciej, kto by tam o hamowaniu myślał.
Więcej: - hamowanie psuło by całą zabawę.
No tak - wszystko jasne! Poczułem się trochę zawstydzony. W tym towarzystwie
prawdziwych rewolucjonistów wypadłem swym pytaniem na głupka!
Umysł nie dawał jednak za wygraną i
pracował: - To jak to? Coraz szybciej wirować? A jak kamień będzie? I koło
pierdolnie do góry? Bo rozumiem, że wybiera się puste zbocze, zakończone łagodnym
przeciwzboczem, tylko po drodze strumień kamienisty przeskoczyć....
Na przeciwzboczu pęd powinien zgasnąć i
koło samo się przewróci na bok z (ledwie żywym?) delikwentem wewnątrz. Jeśli
oczywiście pasażer koła nie wyfrunie wcześniej z tego wiru.
Domyślam się bowiem tylko,
że szybkie wirowanie daje niezłe przeciążenia...Na kręgosłup taki masaż pewnie
wpływa ożywczo, i krew do głowy ładnie dopływa!
Jeszcze cisnęły mi się do głowy inne
pytania, ale zachowałem je dla siebie, bo koło miało za moment zostać umocowane na dachu samochodu i odjechać w siną dal. Szkoda, że nie zobaczyłem samej jazdy w kole. Zrobiłem więc zdjęcia i poszedłem drogą
do Szwejkowa, czego żałuję, bo od takich nietuzinkowych ludzi mógłbym się
dowiedzieć naprawdę ciekawych rzeczy. Być może spotkamy się jeszcze kiedyś i naprawię
ten błąd....I zobaczę jazdę w kole....
Czego to człowiek nie wymyśli, żeby sobie
adrenalinę podnieść! A ja jadę na CFD na Dax-ie, i tu mam hamulec w postaci
stopa? Jednak rynek kontraktów terminowych rządzi się swoimi prawami i tu lepiej
nie robić eksperymentów z brakiem hamulca.
Dzięki temu spotkaniu przypomniał
mi się wcześniejszy pomysł: - Czas wypożyczyć rower!
Ja też
sobie niezadługo zafunduję niezły zjazd!
Nie w takim Cyklopowym
Kole jednak, tylko na dwóch kołach, na rowerze. Są w okolicy przepiękne spadziste
nowe leśne drogi asfaltowe, z zakazem ruchu samochodów. Pożyczę rower w
Smolniku i zapytam, gdzie jest fajny zjazd……Ale hamulce na oba koła muszą być……
A mnie się wydaje że człowiek w tym czymś nie wiruje jak wiatrak tylko w miarę stabilnie podróżuje pionowo. Widać n zdjęciach, że są to dwa koła połączone mechanizmem z kółkami - tak jak w łożysku kulkowym. Czyli środkowa część z pasażerem może się nie obracać
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paweł