Temat akurat na Zaduszki.
Na
krużgankach, korytarzach i dziedzińcu renesansowego zamku w Suchej
Beskidzkiej pojawia się widmowa postać damy w czarnym stroju, jaki
w osiemnastym stuleciu nosiły owdowiałe matrony wysokiego rodu.
Niewidzialna
ręka otwiera drzwi w amfiladzie komnat, daje się przy tym odczuć
zimny podmuch, gdy zjawa ma się pojawić.
Zamkowa
opowieść głosi, że jest to widmo Anny Konstancji z Lubomirskich
Wielopolskiej secundo voto Małachowskiej, władającej tymi ziemiami
w latach 1689 – 1725.
Była
ona kolejno żoną dwóch magnatów: - Jana Kazimierza
Wielopolskiego, który wkrótce po ślubie odumarł ją, zapisując
wielkie dobra zwane „Państwem suskim”.
Drugi
mąż, Stanisław Małachowski uczynił Annę Konstancję jeszcze
bogatszą, ale i z nim pozostawała zaledwie trzy lata w stanie
małżeńskim.
Ludzie
równi jej stanowi posiadania, podziwiali energię i rozsądek, z
jakim młoda jeszcze wdowa zarządzała majątkiem. Ale poddani –
mieszczanie i chłopi drżeli przed Srogą Panią suskiego zamku.
Anna Konstancja miała iście żelazną rękę.
Ustanowiła
kodeks praw dla poddanych, w Wieży Zegarowej na zamku sama
sprawowała sądy. Nawet za błahe przewinienia wymierzała karę
chłosty i skazywała na wtrącenie do lochu.
Nieraz
ubrana po męsku wyruszała na czele swoich hajduków na wyprawy
przeciw bandom zbójników kryjących się w karpackiej puszczy.
Regułą było, że schwytanych skazywano na śmierć. Jedna z takich
egzekucji odbyła się w niedalekim Krzeszowie, a Sroga Pani
osobiście dozorowała tracenie przestępców.
Anna
Konstancja dożyła sędziwego wieku. Pochowano ją z wielką pompą
w krypcie miejscowego kościoła. Poddani i służba odetchnęli, ale
jeszcze nie wypaliły się znicze na grobowej płycie, kiedy na
przykościelnym cmentarzu i w zamkowych krużgankach zaczęło się
pojawiać jej widmo.
Widywano
zjawę nawet i wówczas, gdy dobra suskie przeszły na innych
właścicieli: – Branickich, a później Tarnowskich.
Anna
Konstancja prześladowała nie tylko pałacowych gości, ale również
straż obywatelską istniejącą w Suchej w latach międzywojennych.
Zmieniający się co noc wartownicy obchodzący ulice miasteczka,
nieraz ku swemu przerażeniu napotykali w pobliżu kościoła, czy
obok zamku cień we wdowim welonie.
W
czasie okupacji Anna Konstancja ucieszyła mieszkańców Suchej
Beskidzkiej, kiedy wywołała panikę wśród niemieckich posterunków
kwaterujących na zamku.
Gdy
w pierwszych miesiącach okupacji niemieccy żołnierze palili
książki z zamkowej bibliotek na dziedzińcu, przez krużganki przesuwać się
zaczęła wyniosła postać kobieca w czarnej krynolinie z twarzą
zasłoniętą welonem - przesuwała się wolno nieczuła na kule.
Jeszcze kilka lat po wojnie, jak opowiadają starzy mieszkańcy, na murach można było zobaczyć ślady
po pociskach, które ogarnięci przerażeniem niemieccy żołnierze
wystrzelili w kierunku zjawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz