czwartek, 16 października 2014

W stronę Chryszczatej

Pospałem wystarczająco.
Serce woła: - do dziczy, do pomieszkania w dziczy zapraszam pana!
Schodzę do szosy, na wschodzie wznosi się majestatyczna Krąglica z wierzchołkiem w kołdrze chmur. Rosa obfita, po chwili buty mokre, ale spodnie suche, bo spodnie mają tylko połowę – nogawki odpiąłem. Mijam pensjonat Kira, on ledwo zipie, będzie otwarty tylko do końca października. Mijam sklep i skręcam na przełęcz Żebrak. Do przełęczy jest 8 km od domu Henryka, odległość zmierzona dokładnie.
Agroturystyka hodowla „koni kabardyńskich”. Bzdury, osoba która to pisała, chce być mądrzejsza od dwóch głupich. To są hucuły, które można też nazwać „końmi z bajki Aladyna”. Czego się nie robi dla zwabienia turystów.
Właścicielką terenu jest kobieta, której urzędnicy w Sanoku sprzedali żydowski cmentarz, pisałem o tym. Jeszcze na jesieni stała przy jej bramie deska z napisem Cmentarz, ale to było na jesieni. Najpierw oblazła farba napisu, a teraz baba wyrzuciła deskę, nie ma oznaczeń. Po co ma się po jej ziemi ktoś plątać? Ten kirkut jest dla niej solą w oku.
 
Refleksja: Czy żyjąc w cywilizacji, możemy być zdrowi psychicznie?
Słońce rozprasza mgły.
     
Sarny przebiegły drogę-ze zdjęciem nie zdążyłem.Woła koziołek, pukają dzięcioły. Mijam zaprzyjaźnione fioletowe łubiny obok pomnika żubra. Ciekawe, czy uchowają się kolorowe łubiny, których ziarenka sadziłem tu wczesną wiosną. To się okaże w przyszłym roku.
    

Ciekawe uczucie znowu – pisząc teraz jestem w zatrzymanym czasie. Nie tylko jeszcze raz mam wakacje, ale wydaje się, że czas staje, a ja przenoszę się w to miejsce, które opisuję.
Na przełęczy Żebrak leżą belki – nadleśnictwo Baligród stawia właśnie wiatę, jak się okazało kolejną piękną wiatę.
    


 Schodzę w dolinę Rabe, po drodze odpoczynki, bo nie spieszy mi się przecież – jestem już w domu.
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz