Stęskniłem się za
kontaktem z Wami. Niby to są listy do samego siebie, ale Czytelnicy,
proszę odbierzcie z nich, z tych słów, z tych zdjęć, może nie
całą, ale część magii bieszczadzkiej. Kocham Bieszczady, to
naturalne gdy odzywa się zew krwi, tu mieszkała moja matka i
babcia.
W tym roku znowu dostałem
od Bieszczadów to, co chciałem:
- totalną
samotność w której spotkałem siebie
- - koncerty miliona świerszczy.
- - głosy wolnych zwierząt.
- - upajający zapach łąki nagrzanej słońcem.
- - widoki zapierające dech, kolorowe zachody i świty, maksymalne odludzie, a więc swobodę nagości, całą....Całą Dziką Przyrodę w postaci dziewiczej, niezapomniane chwile na szlakach i leśnych ścieżkach, głębię nocnej ciszy, no i to niebo.... Boziuniu, to niebo w srebrnym piasku gwiazd!
- Maszerowałem w ciągu dnia, w pogodzie, upale i w rzęsistym deszczu, także o świcie i kilkakrotnie w środku nocy.
- Wiele razy ogarniał mnie Zachwyt, cieszyłem się jak małe dziecko, śmiejąc się i podskakując, bo czy duże dziecko potrafi się tak spontanicznie cieszyć? Wiem, są wyjątki, tak potrafiła cieszyć się Lulu. Pielęgnuję takie zachowania, pamiętam bowiem, że starość zacznie się w chwili w której zniknie we mnie wewnętrzne dziecko.
- Przez sześć tygodni bycia tylko ze sobą ani razu nie nudziłem się. Moim domem był ponownie namiot, postawiony na wzgórzu Rabe – Pod Wierchem, nieopodal krzyża. Ponieważ to wzgórze ma wysokość 686 m. npm. dorobiłem się ksywki <Zbyszek 686>.(Przypadkiem 686 to rok Marsa)
- W Żdyni natomiast zostałem <Pastorem>. To od często używanego zdania: -„Zaprawdę powiadam wam”.
- Przeżyłem atak myszy,
- temperatury w nocy plus pięć,
- trzydniówkę – kiedy na przemian padało i lało, sąsiedztwo niedźwiedzicy z małymi. Niebezpieczniej już nie może być. Co tam wilki i żmije. I to było mi dane.
W tym roku byłem już
całkiem swobodny – nie trzymałem się w bliskości namiotu.
Bywało, że zostawiałem swój dom na dwa, trzy dni - noce, gdy na
przykład wybrałem się do Wołosatego, a potem na Bukowe Berdo i
Krzemień.
Prawie codziennie
po śniadaniu wychodziłem na wycieczki, nawet do 20 km w jedną
stronę. Raz w tygodniu szedłem do Baligrodu, po żywność, to 13
km w jedną stronę. Tyle samo miałem do sklepu w Woli Michowej,
lecz tu jest tylko jeden sklep, do tego zamykany w nieprzewidywalnych
momentach, dlatego nie kierowałem się w tę stronę.
- Zaprzyjaźniłem
się z wieloma zwierzętami, w tym z kilkoma ludźmi ( Człowiek jest
przecież częścią zwierzęcego świata)
Doświadczyłem
boskiego resetu – silnego poczucia jedności z naturą. Gdy tylko
pogoda pozwalała, nie lało, nie paliło słońce, było w miarę
ciepło – chodziłem nago, przecież wokół nikogo. Jakieś 300
metrów od mego namiotu biegła droga, zaznaczona na mapie jako
cieniutki szlak na Chryszczatą. Na tej drodze spotkałem jeden
jedyny raz w ciągu tych sześciu tygodni parę turystów, którzy
szli właśnie na Chryszczatą. Tak, że ścieżka prowadząca tym
szlakiem zarastała stopniowo, o czym przekonałem się w dniu, kiedy
likwidowałem obozowisko.
Koniec Samotni pod
tytułem Zbyszkowo-Chryszczata
wyznaczył wyjazd do Żdyni 16 lipca. Od tego dnia właściwie
codziennie imprezowałem. Nastąpiło odreagowanie pustelnictwa.
Przecież powinien być wdech i wydech, dzień i noc. Nie można
trwać tylko we wdechu. Natomiast balansując raz na lewo, raz na
prawo, co chwila przechodzimy przez punkt równowagi i tego się
trzeba trzymać, bo to jest godne i sprawiedliwe, słuszne i
zbawienne. Mamy wtedy dwa skrzydła, a tylko tak można fruwać.
Jak mawiał Osho,
życie jest tajemnicą. Mam nową pasję: - fotografowanie błyskawic!
Prosiłem Anioła o błyskawice. Dwa razy nadchodziła groźna burza.
Ustawiałem się z Canonem, ale..... nie w tę stronę! Ale
grzmociło! Tylko niestety burza nadchodziła z tyłu!
Dopiero nadeszła jedna
niezapomniana noc w Woli Michowej..... Dwadzieścia lat Kołyby.
Kołyba to dom z duszą, to Henryk Bieszczadnik. Tu bywały legendy bieszczadzkie, np. Jędrek
Połonina.
Kilkakrotnie odwiedziłem
w tym roku oberżę „Pod Kudłatym Aniołem”
blisko Cisnej.
W tym zajeździe podają m.in. bieszczadzkie piwo
firmy Ursa Maior. Jest
dziesięć gatunków, każdy gatunek ma piękną nazwę, np. Deszcz
w Cisnej, Zima na Beniowej, ale
poza tymi poetycznymi nazwami i ceną 10 zł nic tych piw nie
wyróżnia. Jestem praktykiem, próbowałem wielu. Dwa piwa z
małych browarów wzruszyły mnie w tym roku: Warszawa, piwo
Strażackie – 7 dni ważności. Gdańsk: - Pirackie, nawet mój
wnuk 22 lata, zwrócił na nie uwagę. A młodych mało co wzrusza. Natomiast podsmażane pierogi ruskie w tej oberży podają wyśmienite.
- Dalej towarzyszą mi Liczby. To znaki na poboczu Drogi Życia. Nauczyłem się dość dobrze je czytać: na drodze w Rabe, gdzie biegła boczna droga na górę w kierunku namiotu, jest na drzewie tabliczka z liczbą 23. A 23 to Przerwane Połączenie w alfabecie Morse'a. Cykl psychiczny męski w dniach, nachylenie osi Ziemi w stopniach…..Anagram ( 32 ). Ta liczba natomiast oznacza dla mnie: - Odejdź, coś się kończy, po związku twoim jest, nie rozpaczaj, nowe idzie, będzie dobrze tylko zmień kierunek.
- Lub: - idź tą drogą. Znaczy: - zejdź z drogi, tu przerwij połączenie z drogą główną.
„Pod Kudłatym
Aniołem” rachunek za piwo i pierogi ruskie
wyniósł 23 zł. Odczytałem: - Cisna żegna.
I zaraz potem
nastąpił przerywnik w postaci miesiąca nad morzem, potem długiego
rajdu przez Polskę i powrotu w Bieszczady.
Liczba 55, czyli
giełdowy „Dziadek”
według Bernsteina, to sygnał – dobrze idziesz, hej aniołku,
witamy. Jestem 55 z imienia i nazwiska.
Z Bystrego do
Wołosatego jest 55 km. Z Gorlic do Uścia Gorlickiego zapłaciłem
za bilet 5,50 zł. Witamy, witamy!
Siedzę w domu Henryka w
Woli Michowej. Na stole stoi torebka cukru i buteleczka z pieprzem. Końcówka ceny cukru to 55 groszy, a pojemność buteleczki to 55 gram. Mam zdjęcie, teraz gdzieś się schowało, zamieszczę, gdy będę pisał o Liczbach.
Komunikacja z „Górą”
może następować także na wiele innych sposobów.
Postanowiłem zerwać z
chronologią postów – po prostu powstaje coraz większa zaległość,
jest tyle materiału tekstowego oraz zdjęć. Tylko z tegorocznych
wakacji po szalonej selekcji mam trzy tysiące zdjęć z dziesięciu
tysięcy zrobionych. Lubię pstrykać….. Telefony są coraz to
lepsze, dzielnie wspierają Canona. Tym bardziej, że aparat waży
1,5 kg. Jednak jest on niezastąpiony w zdjęciach nocnych.
Opiszę więc kilka pierwszych dni, a potem będą oddzielne opowieści.
Pod koniec każdego
tygodnia postaram się napisać o rynkach finansowych, ten blog
powstał przecież z myślą o finansach. Życie jest dynamiczne i
wymusiło niejako zmianę proporcji: - nastąpiła przewaga ducha nad
materią. Wydaje mi się, że tak jest prawidłowo, pieniądze to
tylko jeden z aspektów życia. Bardzo ważny aspekt umożliwiający
samorealizację.
Pieniądze są
bardzo ważne, chociażby z przyczyn finansowych – powiedział
Woody Allen.
Mając je, można
swobodnie podróżować – powie ktoś. Podróże kosztują?
Zapisywałem swoje wydatki bieszczadzkie w Zbyszkowo-Chryszczata,
od 1 czerwca do 2 lipca wydawałem średnio
70 zł na tydzień, w sumie 284 zł. Jadłem wręcz obficie: groch
fasola, kasza gryczana, ciastka, bułki, oliwa z oliwek, kakao,
jajka, sery, śmietana, warzywa. To był wyjątkowy miesiąc, wiem,
za mieszkanie zapłaciłem zero, przecież to Boski Hotel Siedem
Gwiazdek ( na nocnym niebie nad głową Wielki Wóz – trzy gwiazdki
w dyszlu, cztery w wozie) a więc bezpłatny. W Bieszczadach jest
tanio. Jajka 30 gr. ( Od producentów sklepy kupowały po 15 gr )
Bób kosztował dwa złote 60 gr za kilogram.
Spotkałem także w
moich wędrówkach fascynujących ludzi i usłyszałem wiele
ciekawych opowieści.
Warto żyć!
Na zdjęciach październikowe bukiety sprzed kilku dni - okolice Woli Michowej i kanie ponad Maniowem i Wolą Michową.
Twoje pisanie jest tlenem,który pobudza płuca do intensywniejszego oddychania,wspaniale,że znowu piszesz,pozdrawiam Mirek
OdpowiedzUsuń