Samotnia,
ale to nie znaczy, że mam tu na tym pięknym miejscu tkwić non
stop.
Nie
ulega kwestii natomiast, że tu śpię, gotuję i jem.
Czerwiec.
Wiem
to doskonale, bez patrzenia na datę i godzinę zdjęcia, bo
umyśliłem, że w czerwcu będę jadał na granatowych serwetkach, w
lipcu na czerwonych, a we wrześniu na zielonych. Na stole leży
granatowa serwetka, a więc to czerwiec.
Śniadanie
(masło, czosnek, reszta jak widać. Bardzo proste jedzenie) i już
jestem zadowolony!
A więc wio znowu popatrzeć na łąki ponad
Huczwicami, ponad wsią, której nie ma. Kilka dni minęło i łąki
się zmieniły. Lubię tu przychodzić.
Gdy
wejdziemy ponad Huczwice dostatecznie wysoko, widać Tarnicę na
horyzoncie. Posiedziałem na łące i pochodziłem po okolicy ładnych kilka
godzin.
Tarnicę
widać także z Wierchu 686.
Było już późne popołudnie, gdy wracałem przez Wierch 686. Miałem słońce
za plecami, wyszedłem właśnie z Wilczego Przesmyku i znalazłem się akurat
na szczycie. Jest takie światło jakie lubię, sięgam po aparat i
robię kilkanaście zdjęć w odstępach trzydziestosekundowych. Szykuję zdjęcia do kolejnego wpisu, przeglądam je wczoraj i Wowww!
Okazuje się, że sfotografowałem UFO!.
Klasyczny latający talerz
na tle chmury we wdzięcznej ekspozycji w przechyle!
To będzie w
jutrzejszym wpisie. Dziś pierwsze zdjęcie jeszcze bez UFO, widać
na nim na samym dole cień rzucany przez głowę autora.
A
wracając do spoglądania w kierunku Tarnicy, nie da się ukryć, że
wysokie Bieszczady wołają do mnie...... Odwiedzę was połoniny,
odwiedzę.
Wracam
do komputera bieszczadzkiego w namiocie, czyli do zeszytu, i wpisuję
następne refleksje na temat dlaczego samotnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz