czwartek, 23 października 2014

Granatowa serwetka

Samotnia, ale to nie znaczy, że mam tu na tym pięknym miejscu tkwić non stop.
Nie ulega kwestii natomiast, że tu śpię, gotuję i jem.

Czerwiec.
Wiem to doskonale, bez patrzenia na datę i godzinę zdjęcia, bo umyśliłem, że w czerwcu będę jadał na granatowych serwetkach, w lipcu na czerwonych, a we wrześniu na zielonych. Na stole leży granatowa serwetka, a więc to czerwiec.
Śniadanie (masło, czosnek, reszta jak widać. Bardzo proste jedzenie) i już jestem zadowolony!
     

 A więc wio znowu popatrzeć na łąki ponad Huczwicami, ponad wsią, której nie ma. Kilka dni minęło i łąki się zmieniły. Lubię tu przychodzić.

    
Gdy wejdziemy ponad Huczwice dostatecznie wysoko, widać Tarnicę na horyzoncie. Posiedziałem na łące i pochodziłem po okolicy ładnych kilka godzin.
  
Tarnicę widać także z Wierchu 686.
Było już późne popołudnie, gdy wracałem przez Wierch 686. Miałem słońce za plecami, wyszedłem właśnie z Wilczego Przesmyku i znalazłem się akurat na szczycie. Jest takie światło jakie lubię, sięgam po aparat i robię kilkanaście zdjęć w odstępach trzydziestosekundowych. Szykuję zdjęcia do kolejnego wpisu, przeglądam je wczoraj i Wowww!
   Okazuje się, że sfotografowałem UFO!.
Klasyczny latający talerz na tle chmury we wdzięcznej ekspozycji w przechyle!
     To będzie w jutrzejszym wpisie. Dziś pierwsze zdjęcie jeszcze bez UFO, widać na nim na samym dole cień rzucany przez głowę autora.
   

A wracając do spoglądania w kierunku Tarnicy, nie da się ukryć, że wysokie Bieszczady wołają do mnie...... Odwiedzę was połoniny, odwiedzę.
Wracam do komputera bieszczadzkiego w namiocie, czyli do zeszytu, i wpisuję następne refleksje na temat dlaczego samotnia.  
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz