Albo: - emocje na rynku
finansowym.
Są dwie szkoły. Jedna mówi że granie na Demo daje złe
nawyki, należy zaczynać od nawet małych, ale prawdziwych pieniędzy.
Druga szkoła uczy właśnie stawiania pierwszych kroków na
Demo.
Przy własnych pieniądzach pokazują się
emocje, których nie ma na Demo. Fakt
Ale jeździć, należy się uczyć samochodem, który można
zadrapać i nam ujdzie. Bo własny zadrapać……..To trochę gorzej dla większości.
Ja mam tylko prawo mówienia o
sobie.
Kiedyś nie było Demo. Przeszedłem szkołę na własnej kasie.
Jak to wyglądało?Najpierw akcje i obserwacja, że rośnie a potem spada.
1997 rok, lipiec. 21 lipca. Od kilku miesięcy ćwiczę na
kontraktach terminowych w Polsce, dokładnie na jednym kontrakcie, bo tylko na
jeden miałem pieniądze. Co pewien czas ( krótki ) dopłacam, żeby tylko utrzymać
pozycję. Bo niewielka reszta była w akcjach.
Dlaczego utrzymać? Bo zaraz pojedzie w „moją stronę”!.
Dopłacałem i…..jechało w „moją stronę”!
I to było najgorsze, co mogło być!!!!
Bo najgorsze jest wtedy, gdy początkujący inwestor na dzień dobry
zarobi! Może zgłupieć wtedy.
W 1997 r. opierałem
się tylko na datach. Trafiałem z jedno, lub dwudniowym błędem. Chociaż inne
Liczby wtedy miałem. Nie brałem pod uwagę AT. Działał tylko terkot umysłu i emocje - lewo, prawo.
To ego.
Moje chore ego.
Ale tak nie można. Nie można na nikogo, ani na nic zwalać!
Ego, to ja. A więc to ja byłem chory. I taką diagnozę
przyjąłem za kilka miesięcy dopiero. Najpierw spadało. A miałem krótkie.
Agresywnie zwiększałem pozycję. Było super. Z jednej pozycji zrobiło się ileś
tam. Triumfowałem.
W styczniu klęska. Wszystko stopniało. Została znowu jedna
pozycja i ……trzy złote poza minimum!
Następnego dnia następna klęska. Grozi zamknięcie pozycji.
Dopłaciłem z pieniędzy „domowych”, które miałem na opłaty rachunków. I kolejnego
dnia pozycja została zamknięta interwencją maklerską.
Byłem trzy miesiące poza rynkiem. Bo sam sobie nie pozwoliłem na zabranie pieniędzy z akcji. Tu był pierwszy sygnał, że mam dyscyplinę i mogę wyzdrowieć. Wyzdrowiałem z „gdybania”
i pobożnych życzeń.
Zrobiłem rachunek sumienia. Zajrzałem do AT. Szukałem,
szukałem i….wszystko sprawdzałem tym jednym kontraktem, bo cienko było. A o
Demo nie słyszałem.
Dopiero w 2000
roku pojechałem według zasad sztuki inwestorskiej. Policz, czekaj na sygnał,
wejdź, stop i przesuwaj.
Jeszcze były straty co pewien czas, gdy czułem się „za
pewnie”. Czytaj: otwieranie pozycji wbrew kierunkowi rynku, i usuwanie postawionego prawidłowo stopa.
Jak to? Muszę mieć
zawsze rację! Tyle razy trafiam, jestem boski!
A tu tylko zimna kalkulacja się liczy i dzwonki, które dają
sygnały wejścia i wyjścia. Bo reszta to HAZARD!. Owszem, hazardzista ma wielką
szansę spotkać się z Bogiem, ale przegrywa. I jeśli tego nie zrozumie: na rynku
finansowym opanuj emocje, trzymaj się jakiejś przemyślanej wcześniej strategii.
Jeśli to nie dotrze do główki: -będzie dupa blada!.
Opanuj emocje. Łatwo powiedzieć. ….
Jestem samoukiem. Eksperymentowałem więc na sobie. Zajęło mi
to ładnych kilka lat.
Mówią: - Zostań inwestorem. To jest zawód. Odpowiedzialna
dziedzina. Praca nie mniej odpowiedzialna od innych. Lekarz ile lat się uczy?
Czy adwokat?
A niektórzy chcieliby natychmiast po szkoleniu, i jednym
miesiącu na Demo, jednym rzutem zarobić milion z małej kasy własnej…..tak myślą
dziś młodzi.
I powiedz jeszcze im o której godzinie i na jakim poziomie
zajmować pozycję.
Masz
zarabiać! Jeśli tracisz… nie mówię o zamknięciach przez stopa, to są koszty
własne wliczone do działania. Mam na myśli błędy inwestora. Zasadnicze błędy…….
Jeśli nie
potrafisz być tydzień – dwa, poza rynkiem, albo tylko kilka sesji i wyłącznie
obserwować, aż sytuacja się wyjaśni, jeśli nie potrafisz utrzymać dyscypliny (
przestrzeganie schematu działania ), jeśli się sprzeniewierzasz swoim zasadom,
jeśli grasz za pożyczone pieniądze, i nie daj Boże na rynku terminowym otwierasz
zbyt dużo pozycji, albo grasz za swoje, ale wzięte z „życiowych”, jeśli odczuwasz jakąkolwiek presję, że coś
musisz, bo żona ciebie przyciska: - kiedy kasa będzie? Albo narzeka, że za dużo siedzisz przy monitorze ( a ty przecież dla niej chcesz zarobić ).
Jeśli więc nie szukasz
nowych, lepszych rozwiązań, albo szukasz, ale nie wychodzi ----jesteś w matni!
Mam dla ciebie
jednak dobrą wiadomość. Zrozum to, o czym piszę. Zaakceptuj. Zaakceptuj siebie. Postaw
grubą kreskę. Zastanów się, co dalej.
Proste ma być.....
-Więc albo
odpuść sobie ( Nie każdy musi być inwestorem)
- Albo zrób rachunek sumienia i zacznij działać na innych
zasadach niż dotychczas.
I pamiętajmy, jaki jest najlepszy sprawdzian dla tego, co
robimy: -ma to nam sprawiać przyjemność!
Jeśli to, co robimy, przynosi tylko
stres – zaprzestać! Stres zabija. Nie tędy droga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz