Życie składa się z wielu aspektów…..
Mieczysław Bieniek – Były górnik, podróżnik, autor kilku pasjonujących
książek. Między innymi: „Hajer jedzie do Dalajlamy”.
Specjalista taniego podróżowania. Człowiek kontaktowy i otwarty. Oto, jak człowiek otwarty opisuje
swój dom rodzinny……..
Ojciec pędził najlepszy bimber na całym froncie.
Praktycznie całe dzieciństwo spędziłem w śląskich slumsach.
W Katowicach jest dzielnica Wełnowiec, gdzie mieściła się huta cynku.
Mieszkaliśmy od niej raptem 150
metrów. Każdego ranka, gdy się budziliśmy, wokół było
żółto. Jeśli wszystko było żółte, to znaczyło, że jest w porządku.. A gdy
szliśmy spać, za oknem robiło się czerwono, bo wieczorem piece hutnicze
tworzyły jedną wielką ścianę ognia. Na hucie robił mój ojciec. Dzięki temu, że
tam pracował, mieliśmy najwięcej ołowianych żołnierzyków wśród miejscowej
dzieciarni. Bo ojciec zawsze nam je odlewał ze specjalnej formy.
Dziadek
natomiast był górnikiem. Pracował w śląskiej kopalni. Ale jak w latach
dwudziestych przyszedł dupny kryzys, to wyjechał do Francji. Po pierwszym
wypadzie za chlebem babka kupiła dom i kąsek ziemi. Za drugim razem po robocie
we francuskiej kopalni dziadek pojechał do Paryża i na Lazurowe Wybrzeże. Tym
razem pieniędzy jednak nie przywiózł, a wręcz wrócił zadłużony. W czasie mojego
dzieciństwa nasz dom był miejscem ciekawych spotkań. Przychodził tu Gawlik,
który brał udział w trzech powstaniach śląskich. Wpadał też kolega ojca, Edek,
służący niegdyś w armii Andersa. Edek znał sześć, czy siedem języków, a mimo to
w hasioku robił, czyli wywoził śmieci. Przed wojną był nawet profesorem, ale
gdy po wojnie wrócił do Polski, to skończył jako śmieciarz, tak go władza
ludowa uszanowała.
Wszyscy spotykali się u ojca przy przysłowiowej ćwiartce, bo
ojciec pędził bimber. Nauczył go tego
dziadek, zawsze to jeden fach więcej w
ręku.
Gdy Niemcy wzięli ojca do armii i szedł z nimi na Rosję, to
właśnie dzięki tej rzadkiej umiejętności został
„oddelegowany” na tyły.
Pędził najlepszy bimber na całym froncie, nie dali mu więc
krzywdy zrobić. Tylko tam gary przewracał. Co ciekawe, wiele lat później, nawet
w stanie wojennym, połowa milicji na Śląsku przywoziła mu specjalne odczyny,
potrzebne do produkcji. Więc zamiast zamknąć ojca za ten bimber, to
przyjeżdżali i go sami brali. No cóż, co fach, to fach.
W każdym razie, gdy cała ekipa rozsiadała się u ojca, to
Gawlik opowiadał o powstaniach, a Edek o armii Andersa. Z bratem siedzieliśmy
cicho pod krzesłami i podsłuchiwaliśmy. Dziadek snuł swoje wywody, jak pierwszy
raz wybrał się na Lazurowe Wybrzeże, gdzie przetańcował najwięcej pieniędzy..
Gdy wpadał w szaleństwo, to wszystko przepuszczał na dziwki i tak cała jego
ziemia na Śląsku poszła z dymem. A my tego wszystkiego słuchaliśmy.
W międzyczasie
Gawlik wspominał powstania i żalił się, że Polka Ludowa ma nas wszystkich
gdzieś. A ojciec zawsze się wtedy rozklejał i wspominał o froncie. Dotarł aż
pod Stalingrad. Wtedy też, za wzorową robotę i bitwę z Rosjanami za pomocą
bimbru, dostał urlop. Przyjechał więc do Katowic.. Wkrótce spod Stalingradu
wrócił też jego kolega z frontu. Od niego ojciec dowiedział się, że jego
baterii już nie ma, że wszystko zostało rozpierniczone i że Ruscy biją.
Wkrótce ojciec
wstąpił do AK. Po wojnie dostał zaś podwójnie wpierdol: po pierwsze za to, że
służył w niemieckiej armii, po drugie – że był w AK. Połamali mu ręce.
Ale stary twardo
powiedział, że i tak będzie bronić Polski do ostatniego dnia i że nigdy nie
zdradził kraju. Po wyjściu z partyzantki zakopał swoją giwerę, zgodnie z radą
dziadka: -„Pamiętaj, zawsze musisz być
gotowy na front!”.
Niestety, dziadek utopił się w Barbórkę, kiedy po raz
ostatni zaszalał z kolegami. Ojciec też już nie żyje. I tak odeszły dawne,
barwne czasy….
Zbyszku jak to się ma do "Astronomia Finansowa - Daty Zwrotu na FOREX i kontrakty terminowe" ? Czy to tylko sposob na przyciagniecie klientow na abonamenty i szkolenia?
OdpowiedzUsuń