poniedziałek, 5 listopada 2012

Hajer jedzie do Dalajlamy



Życie składa się z wielu aspektów…..
Mieczysław Bieniek – Były górnik, podróżnik, autor kilku pasjonujących książek. Między innymi: „Hajer jedzie do Dalajlamy”. Specjalista taniego podróżowania. Człowiek kontaktowy i otwarty. Oto, jak człowiek otwarty opisuje swój dom rodzinny……..

Ojciec pędził najlepszy bimber na całym froncie.
Praktycznie całe dzieciństwo spędziłem w śląskich slumsach. W Katowicach jest dzielnica Wełnowiec, gdzie mieściła się huta cynku. Mieszkaliśmy od niej raptem 150 metrów. Każdego ranka, gdy się budziliśmy, wokół było żółto. Jeśli wszystko było żółte, to znaczyło, że jest w porządku.. A gdy szliśmy spać, za oknem robiło się czerwono, bo wieczorem piece hutnicze tworzyły jedną wielką ścianę ognia. Na hucie robił mój ojciec. Dzięki temu, że tam pracował, mieliśmy najwięcej ołowianych żołnierzyków wśród miejscowej dzieciarni. Bo ojciec zawsze nam je odlewał ze specjalnej formy.
      Dziadek natomiast był górnikiem. Pracował w śląskiej kopalni. Ale jak w latach dwudziestych przyszedł dupny kryzys, to wyjechał do Francji. Po pierwszym wypadzie za chlebem babka kupiła dom i kąsek ziemi. Za drugim razem po robocie we francuskiej kopalni dziadek pojechał do Paryża i na Lazurowe Wybrzeże. Tym razem pieniędzy jednak nie przywiózł, a wręcz wrócił zadłużony. W czasie mojego dzieciństwa nasz dom był miejscem ciekawych spotkań. Przychodził tu Gawlik, który brał udział w trzech powstaniach śląskich. Wpadał też kolega ojca, Edek, służący niegdyś w armii Andersa. Edek znał sześć, czy siedem języków, a mimo to w hasioku robił, czyli wywoził śmieci. Przed wojną był nawet profesorem, ale gdy po wojnie wrócił do Polski, to skończył jako śmieciarz, tak go władza ludowa uszanowała.
Wszyscy spotykali się u ojca przy przysłowiowej ćwiartce, bo ojciec pędził bimber.  Nauczył go tego dziadek,  zawsze to jeden fach więcej w ręku.
Gdy Niemcy wzięli ojca do armii i szedł z nimi na Rosję, to właśnie dzięki tej rzadkiej umiejętności został  oddelegowany” na tyły.
Pędził najlepszy bimber na całym froncie, nie dali mu więc krzywdy zrobić. Tylko tam gary przewracał. Co ciekawe, wiele lat później, nawet w stanie wojennym, połowa milicji na Śląsku przywoziła mu specjalne odczyny, potrzebne do produkcji. Więc zamiast zamknąć ojca za ten bimber, to przyjeżdżali i go sami brali. No cóż, co fach, to fach.
W każdym razie, gdy cała ekipa rozsiadała się u ojca, to Gawlik opowiadał o powstaniach, a Edek o armii Andersa. Z bratem siedzieliśmy cicho pod krzesłami i podsłuchiwaliśmy. Dziadek snuł swoje wywody, jak pierwszy raz wybrał się na Lazurowe Wybrzeże, gdzie przetańcował najwięcej pieniędzy.. Gdy wpadał w szaleństwo, to wszystko przepuszczał na dziwki i tak cała jego ziemia na Śląsku poszła z dymem. A my tego wszystkiego słuchaliśmy.
      W międzyczasie Gawlik wspominał powstania i żalił się, że Polka Ludowa ma nas wszystkich gdzieś. A ojciec zawsze się wtedy rozklejał i wspominał o froncie. Dotarł aż pod Stalingrad. Wtedy też, za wzorową robotę i bitwę z Rosjanami za pomocą bimbru, dostał urlop. Przyjechał więc do Katowic.. Wkrótce spod Stalingradu wrócił też jego kolega z frontu. Od niego ojciec dowiedział się, że jego baterii już nie ma, że wszystko zostało rozpierniczone i że Ruscy biją.
     Wkrótce ojciec wstąpił do AK. Po wojnie dostał zaś podwójnie wpierdol: po pierwsze za to, że służył w niemieckiej armii, po drugie – że był w AK. Połamali mu ręce.
     Ale stary twardo powiedział, że i tak będzie bronić Polski do ostatniego dnia i że nigdy nie zdradził kraju. Po wyjściu z partyzantki zakopał swoją giwerę, zgodnie z radą dziadka: -„Pamiętaj, zawsze musisz być gotowy na front!”.
Niestety, dziadek utopił się w Barbórkę, kiedy po raz ostatni zaszalał z kolegami. Ojciec też już nie żyje. I tak odeszły dawne, barwne czasy….

1 komentarz:

  1. Zbyszku jak to się ma do "Astronomia Finansowa - Daty Zwrotu na FOREX i kontrakty terminowe" ? Czy to tylko sposob na przyciagniecie klientow na abonamenty i szkolenia?

    OdpowiedzUsuń