piątek, 2 listopada 2012

Znaki anielskie - tęcza



To ważny znak anielski. Tęcza może pojawić się na niebie, odbić w krysztale, kałuży, szybie…..Gdy prosisz anioły o pomoc i zobaczysz tęczę, będzie to znaczyło, że wzięły one sprawy w swoje ręce. Najlepiej, abyś całkowicie im zaufał, przestał zajmować się problemem i dał im wolność działania.
      Opowiada Sylwia: - „Byłam na zakręcie życiowym, nie wiedziałam co począć. Któregoś dnia jadąc samochodem, poprosiłam anioły o pomoc……Kilka minut później zobaczyłam reklamę tęczowych lodów. Oho, myślę sobie – tęcza? To mocny znak. Zaczęłam zwracać uwagę, gdzie jeszcze zobaczę tęczę. Bo przecież to nie był zbieg okoliczności. Przypadków nie ma. Gdy wracałam do domu, zobaczyłam w kałuży jasną tęczę od rozlanego oleju.
A w domu czekała na mnie tęcza namalowana przez moją córeczkę! To trzecia tęcza tego dnia. Podziękowałam aniołom za dodające otuchy znaki i już wiedziałam, co mam zrobić.”

    I opowiada Lucyna – „Nie mogłam uwolnić się z toksycznego związku, partner zachowywał się okropnie, a ja wciąż go kochałam. Zerwałam z nim, ale bardzo cierpiałam. Któregoś dnia postanowiłam ostatecznie zerwać z przeszłością i wykasować jego zdjęcia z telefonu. Chwilę potem poczułam przymus podejścia do okna. Na niebie była tęcza, jasna i piękna. A tego dnia nie padało! Tęcza utwierdziła mnie w przekonaniu, że postąpiłam dobrze. Poczułam ulgę i spokój”
   
     Opowiada Luiza: - "Byłam na skraju załamania nerwowego – dowiedziałam się, że mój trzytygodniowy syn, Ricky, ma wadę serca. Chwilę później zmarł w ramionach mojego męża.
     Tydzień po odejściu synka, siedzieliśmy z mężem w domu. Powiedziałam: - „Chcę mieć pewność, że Ricky ma się dobrze, że jest bezpieczny i szczęśliwy”.
              W tym momencie nasza najstarsza córka wybiegła z domu krzycząc, abyśmy też biegli na podwórko. Kiedy się tam znaleźliśmy, nad naszym dziedzińcem unosiła się piękna, duża tęcza. Była potężna bardzo jasna! Mimo, iż wyglądała wyjątkowo, nieziemsko wręcz, pomyślałam, że to tylko zbieg okoliczności.
     Chwilę potem z nieba zaczęły lecieć wielkie, delikatne płatki śniegu. Z niedowierzaniem wznieśliśmy z mężem ramiona do góry i przyglądaliśmy się, jak płatki topnieją na naszej skórze. Było to jasne, słoneczne popołudnie – nie wiadomo skąd pojawił się śnieg.
     Pytałam sąsiadów, czy widzieli tego dnia tęczę i śnieg – myśleli, że zwariowałam. Zadzwoniłam do mojej siostry i opowiedziałam jej o tym, co zobaczyłam – poradziła mi, abym udała się do psychologa. Nie ze wszystkimi można rozmawiać o niektórych rzeczach….
   A ja wiedziałam, że był to boski znak. Odzyskałam spokój i siłę do życia."


PS. Kolory z cerkwii.
Cerkiewka w Łopieńce, w głębi bieszczadzkich lasów. Była kiedyś greko-katolicka. Zniszczona w akcji Wisła, odbudowana jako rzymsko-katolicka. Surowe piękno. A w tej surowej prostocie jest prawdziwa magia. I moje wspomnienia z dzieciństwa - kolorowe witraże, prześwietlone słońcem u cioci Lusi.
 Zdjęcia od Janusza Oraw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz