Kiedyś swojego tatkę spytał mały Witek:
- Powiedz mi, proszę, tatku, co to jest
zabytek?
- Zabytek - odparł tato - to rzecz z
dawnych czasów,
Z okresu Jagiellonów, Piastów,
względnie Sasów,
Co trochę się rozpada, a trochę się
kruszy,
Ale jest pod ochroną, więc jej nikt nie
ruszy.
Choćby miała tamtędy przejść nowa
arteria -
On stoi cały w blaskach, basztach,
boazeriach,
Rozparty w poprzek drogi, bliski - a
daleki,
Bo za nim stoją dawne zwyczaje i wieki
Ze swymi przesądami, brakiem
tolerancji,
Cielęcym zapatrzeniem się we wzorzec
Francji
Albo Anglii lub Austrii, względnie w
przepych Wschodu,
Z pogardą dla prostego, ciemnego
narodu,
Z odrabianiem pańszczyzny, topieniem
czarownic,
Pancerzem zapinanym z pomocą lutownic,
Przyłbicą opuszczoną w momentach poruty
(bo lepiej w takich razach miewać łeb
zakuty),
Z supremacją łaciny, ubóstwem
polszczyzny,
Ciągłym nadużywaniem imienia ojczyzny
Oraz odwoływaniem się do sądów nieba...
To jest właśnie zabytek, więc go
chronić trzeba!!!
Synek słuchał uważnie, słówka nie
uronił,
Wreszcie rzekł: - dobrze, tato... Ja
cię będę chronił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz