Bociany już w drodze do
Europy
PAP - Kraj
4 Mar 2014, 16:21
04.03. Warszawa (PAP) - W drogę do Europy wyruszyły
z Afryki bociany - powiedział PAP przyrodnik Ireneusz Kaługa z Grupy
EkoLogicznej. Także przy gniazdach i ptasich budkach lęgowych panuje coraz większy
ruch.
"Bociany
wyruszyły w drogę. Już 2 marca w Turcji widziano stado liczące mniej więcej 120
osobników. Są też informacje o bocianie z Niemiec z nadajnikiem GPS, którego
kilka dni temu zlokalizowano w Izraelu. Zapewne nie był sam, leciał w
stadzie" - mówi Ireneusz Kaługa. W Polsce ptaki te zjawiają się zwykle
po połowie marca, najczęściej 19-20 marca.
Przy
odrobinie szczęścia bociany można było zauważyć już wcześniej w różnych
miejscach Polski. To ptaki zimujące, które nie odleciały jesienią. Ptaki ze spóźnionych
lęgów i kontuzjowane, które ze względu na słabą kondycję, nie były w stanie
podjąć wędrówki.
Aby
bociany do nas dotarły, muszą zapanować odpowiednie warunki. "Bociany
muszą mieć prądy wstępujące, gdyż przemieszczają się w tzw. kominach
termicznych. Żeby się te kominy tworzyły, ziemia musi być choć trochę ogrzana.
Na razie mamy zmiany pogody; jednego dnia jest ciepło, drugiego zimno. To może
trochę powstrzymywać wędrówkę" - mówi przyrodnik.
Na
polach, nawet na wschodzie kraju, zaczęły się pojawiać duże stada czajek czy gęsi
gęgawy. "Pierwsze żurawie widziałem już trzy tygodnie temu, chodziły
parami w miejscach, w których normalnie pojawiają się co roku. Zapewne niedługo
zaczną przystępować do lęgu. Te ptaki potrafią składać jaja nawet na śniegu"
- opowiada Kaługa.
Nie mam jeszcze aktualnych zdjęć bocianów, ale za to mam zdjęcia "polskich"
żurawi.
Obserwacja tych przelotów, to są cudne chwile, to niezapomniany moment, gdy nad twoją głową leci Sama Radość! Żurawie są po tysiącach kilometrów lotu i ogłaszają światu, że są wreszcie w swym drugim domu.
23 lutego leciało kilka kluczy i nadawało w tej uroczystej radości: - lecimy, lecimy, jesteśmy!
Ten
krzyk żurawi to niezapomniany dźwięk! Kiedy go słyszysz, robi się ciepło w sercu.
I z lewej słychać; - lecimy! Lecimy! I z prawej to samo, i za tobą, i nad tobą.
W takich momentach aż się ulatuje z zachwytu!
Potem, gdy
25 lutego szedłem na Maguryczne, inne stada przelatywały bardzo nisko.
Natomiast 1 marca, przelatywały bardzo wysoko, może trzysta metrów nad Balnicą.
W tym kluczu było 69 sztuk ( ach, ta
liczba 23...) Chociaż były tak wysoko, to ten ich krzyk radości niósł się
wspaniale w bieszczadzkiej ciszy.
- Heloł!! Jesteśmy już w
domu!! Cieszymy się życiem!!
Zdjęcia robiłem telefonem.
Stałem kilka minut z zadartą głową, Giga – moja aktualna miłość, także patrzyła
do góry. Czas zwolnił, chłonąłem płynące dźwięki powitania i ten niepowtarzalny
wolny lot.
Wiatr tam w górze był
przyjacielem żurawi, one miały tylko rozpostarte skrzydła, całkowicie, zupełnie
były na luziczku, w pełnej wolności, zaufały prądom termicznym, leciały, a
raczej pozwalały się nieść.
Ten lot pełen wdzięku, to nie lot, to sama gracja, to taniec, taniec swobodny, niespieszny……bo nie
przyspieszysz, ani nie opóźnisz…..
Żurawie leciały powoli w
kominie termicznym, zmieniając co chwila kierunek, kołowały wolno, momentami
zatrzymywały się w miejscu, a ogólny kierunek był na wschód.
Dla mnie był to
wzruszający moment, bo 25 sierpnia 2013, w tym samym miejscu widziałem i słyszałem
odlot żurawi. Zdjęcia robił wtedy Henryk Bieszczadnik.
Żurawie zamknęły więc
swoim przylotem jeden cykl Bieszczadzki: - sześć miesięcy w Bieszczadach i
sześć miesięcy na "obczyźnie".
Komin termiczny zmieniał szyk w kluczu.
Poczułem się jak dziecko
patrzące na świat przez kalejdoskop. Kiedyś godzinami bawiłem się
kalejdoskopem.
W wykonaniu żurawi, był to
taniec swobody i wolności, a do tego ten fantastyczny krzyk radości.
Żurawie to szczególnie piękne ptaki.
Dziękuję wam żurawie!
Dziękuję mojemu Aniołowi!
Jest bosko!
Żurawie przyleciały do
swojego bieszczadzkiego domu, a jeszcze kilka dni temu były nad Wenecją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz