poniedziałek, 24 marca 2014

Bar Lewiatan



Migawki z drogi.
Okolice granicy z Ukrainą.
      
Pusto. Pogoda jest. Nie ma tych, którzy tu żyli.
   
Krzyż ze starości zgubił ramię. Dla mnie to koniec świata. Przy tej resztce bramy na dole, leżą kości człowieka. A co? One, te kości. różnią się bardzo od zwierzęcych? Piszczele mają rozpoznawalną długość.

A człowiek to w sumie mięso. Bardzo żylaste i ścięgniste mięso na starość. Jeśli ktoś nie skorzysta z mięsa..... A to korzystanie z mięsa bywało, bywało..... Warunki ekstremalne.

    Dziś ludojady szukają złota, albo jakichś skarbów. I stąd te kości na wierzchu.

Tak, jak w Zubeńsku hieny cmentarne szukają klamer z pasów żołnierzy rosyjskich 1915.

     

Kości na wierzch. Klamra na allegro chodzi po 80 zł. I to Polacy robią. Ci Polacy nazywają się łowcami militariów. Przyjeżdżają w Bieszczady od lat.

   





Przy tej cerkwi poniżej mieszkało przed wojną 422 mieszkańców. W tym: - narodowości ukraińskiej 422. Czy trzeba pisać, że Polaków było tu zero? 
Świadomie mylę cerkwie i miejsca, żeby zapodać Mądrość Ponadczasową:
Giga - moja miłość, czuje się dobrze!
To ty człowieka porównujesz z psem? Nie! ja porównuję i to chwilami tylko, psa-sukę z człowiekiem.        
     
Mogę podać nazwy miejscowości, gdy wrócę z wojaży na początku kwietnia. Ale to będzie wymagało wysiłku. Czy nie lepiej z serca nadawać

W każdym razie na mnie działają najpierw uczucia. Odbieram energię miejsca. Kiedyś było wszędzie kolorowo i radośnie. Dziś króluje tu smutek wszechwładny i starość.
Zrządzeniem Losu zachowały się perełki architektury drewnianej zwieńczone bańkami.

Oraz pustka, smutek i ruiny.
    




 No nie. Dosyć smutków. Jesteśmy gdzieś. Zadupie tak zwane. Jeśli była tam większość 422 na 422 Ukraińców to dla Polaków zadupie jest. Zgoda?
 Jakiś ktoś w miodowej koszuli się wspina po kratach.To wandal chyba?  Panie kierowniku wycieczki. Taki przykład pan daje?
Teraz obrona kierownika: - jego ciągnie do staroci. 
Ja tam się oglądam za siebie: - może jakaś wnuczka w szpilkach na horyzoncie.

To dla serca było. A ciało domaga się swego. Jedzenie w Dołhobyczu.
Bar Lewiatan, obok zachowanego pałacu, i lamusa. 
Żeby nie pomylić. Najpierw lamus, potem kierownik. I drzeworyt z baru.

   


    
   


    


Bardzo sympatyczna jednoosobowa obsługa w Barze. Bo w lamusie nikogo.
       
      Dzwonią do mnie ostatnio z kilku banków - robię jakieś ostatnie ruchy przed wakacjami.
Jak pan nas ocenia? Panie! Inwestuj pan!
Odpowiadam: - od kilku lat inwestuję w siebie. Zaproponujecie lepszą inwestycję?
To chociaż jak pan nas ocenia. Skala od 1 do 5.
Otóż w tej skali bankowej oceniam panią z Baru Lewiatan w Dołhobyczu na 6 !
Szefie - podwyżka dla tej pani, a przynajmniej głębokie spojrzenie w oczy. Bo zobaczcie ten uśmiech pod wąsem u kierownika. 
 ( Baru nie mylić z mikrofalą przy szosie, trzeba wejść w głąb poza magazyny)

Na foto jeden z gości sobotnich. Wydaje się, że jest zadowolony z posiłku. Okazało się potem, że ten facet, to kierownik wycieczki. To już było.

Wieczorem były występy. Na zdjęciu tylko partnerka kierownika. Kierownik skromny, usunął się w cień.
    


A tu jedna fotografia przedmiotów. Mały przeskok w czasie. Luty- marzec. Schronisko Koniec Świata. Stół i jakieś przedmioty przed Zbyszkiem.     
       
Piłem. W doborowym towarzystwie to nie grzech.

W oddali kierownik wycieczki. Taki oddalony kierownik, a jednocześnie obecny.
      To jest mądre, bo w takiej bezpiecznej odległości nikogo nie posądza.
    

I jak tu takiego kierownika nie kochać?

PS. Na kilku zdjęciach Henryk Bieszczadnik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz