piątek, 6 listopada 2015

Puk, puk - czy tak wygląda wolność?

Idę dalej.
Wokół czerwiec z Chryszczatą w tle.
Jest jeszcze wcześnie, a więc powietrze rześkie. Opanowuje mnie nastrój zaiste kwiatowy, powstaje więc pierwszy bukiet czerwcowy. Ten bukiet nazwałem nieśmiałym. Od Chryszczatej świeci słońce, dlatego jest za plecami autora.
    




Nastrój kwiatowy wynika także z tego, że mi się nigdzie nie spieszy. Czy to jest właśnie wolność?

Chodzę po łąkach, ciesząc się z widoków i tak powstaje drugi dzisiejszy bukiet, ten nazwałem śmiałym.





W chwili Tu i Teraz mam przed sobą książkę napisaną przez Bosonogiego Doktora. Dla mnie jest to lektura zaskakująca. Czytając tę książkę, czuję się tak, jakbym czytał własne myśli, swoje słowa.

Pseudonim autora – Barefoot Docktor, nawiązuje do chińskich wieśniaków, którzy dysponując podstawową wiedzą medyczną, udzielali pomocy współmieszkańcom. Ludzie ci pracowali na co dzień boso na polach ryżowych.

Wolność.

Nieco wcześniej jest jednak wyzwolenie.
Wyzwolenie zawsze miało w sobie coś romantycznego, niezależnie od tego, czy było to wyzwolenie z niewolnictwa, ubóstwa, głodu, wojny, czy ucisku. Wielkich wyzwolicieli we wszystkich czasach wielbiono jako bohaterów, bowiem poprzez wyzwolenie wiedzie droga do najcenniejszego skarbu człowieka – do wolności.
      Oczywiście można wcisnąć gaz do dechy i ruszyć w nieznane. Taka jazda o dziwo także niektórych uspakaja. Lecz jak dobrze wiemy, po jakimś czasie zawsze trafimy na kolejne korki, kolejne czerwone światła. Dziś, gdy nasza planeta jest tak bardzo uczłowieczona, wolności nie da się znaleźć, po prostu przekraczając granice państw. Zresztą nigdy się nie dawało – zawsze było to złudzenie.
      Wolność (bowiem) kryje się w nas. Można ją osiągnąć przez wyzwolenie się z własnej wewnętrznej walki z życiem, jakąkolwiek przybierze ona formę. Zaprzestać walki, porzucić opór. W ten sposób zyskamy pokój wewnętrzny.
      Do tej rewolucji potrzebna jest własna diagnoza: w jakim miejscu jestem, co się dzieje, dlaczego jestem ofiarą, bo jestem, czemu tkwię w niewoli, w podporządkowaniu ludziom, lub uzależnieniu od sytuacji? I już odpowiadam: tkwię w tym wszystkim ze strachu przed wolnością, przed Nieznanym.
    Coś więc powinienem zmienić, aby z tego wyjść. Najpierw potrzebuję wyzwolić się z tego strachu....
Oprawca nie ma takich problemów, jemu jest dobrze.
Nie jest winą oprawcy, że jest oprawcą, to wina ofiary, że na to pozwala.

Człowieka blokują: strach, chciwość, inne negatywne stany. Gdy znajdziesz sposób na uwolnienie się od nich, otworzysz drzwi więzienia i wyjdziesz na wolność. Zostaniesz bohaterem. Nie takim, o którym zaraz musi być głośno, to nie bohater, to tylko rozdęte ego. Zostaniesz cichym bohaterem i zobaczysz, że każdy, kto znajdzie się w twoim towarzystwie, to odczuje.
     Tylko ta diagnoza jest potrzebna, czyli szczere nazwanie rzeczy po imieniu, bo wiesz, że sam siebie nie oszukasz, nie da się. Gdy postawisz diagnozę, zyskasz świadomość. Uzmysłowisz sobie co ciebie zniewala, blokuje.
To jest z pewnością zaczyn, zainicjowanie procesu wyzwolenia. Człowiek dojrzewa do pewnych posunięć stopniowo. Wystarczy, że o tych posunięciach, zmianach, zaczyna się myśleć. A na finiszu czeka nas satysfakcjonująca relacja z samym sobą i otaczającym nas światem.

Teraz jedno pytanie: - czy ty jesteś całkowicie do swojej dyspozycji?
Czy nie jesteś w mniejszym, lub większym stopniu uzależniony od reakcji innych ludzi?
     Może nieświadomie, ale nadal usiłujesz zadowolić swoich rodziców, partnera, męża, żonę?
A może przyjaciół, szefa, lub wszystkie inne dzieci w tej wielkiej piaskownicy życia, czyli ogół społeczeństwa?

Nie musisz odpowiadać natychmiast. Wolność to kwestia złożona, nie można jej rozpatrywać w kategoriach białe-czarne, gdyż zawiera ona wiele szarości.

Wyzwolić się można ze wszystkiego, jeśli tylko tego chcemy. Oby tylko nie wpaść w paranoję „pozytywnego myślenia”: - Jak dobrze że ciebie sparaliżowało, teraz nareszcie sobie odpoczniesz!

       Żyjemy w życzliwym wszechświecie.

Gdy tak o nim myślę, on takim będzie. Lub mogę pomyśleć, że jest wrogi, a taki się stanie. Sam wybieram swoje doświadczenia. Oczywiście istnieje na świecie niewyobrażalny ból i cierpienie.

Jednak świata nie zbawisz, natomiast zbawić siebie możesz jak najbardziej.

Mogę być radosny, jednak do tego potrzeba odwagi, natomiast bycie wolnym wymaga nawet męstwa.
Bo nie po to umieszczono mnie na planecie pod tytułem Ziemia, śmigającej w nieskończonym kosmosie z prędkością stu tysięcy kilometrów na godzinę i jednocześnie wirującej wokół własnej osi (nachylonej pod kątem 23 stopnie) z szybkością półtora tysiąca kilometrów na godzinę, bym był ofiarą losu, mazgajem i niewolnikiem.

Takie ćwiczenie tylko: powiedz głośno (chodzi o to, aby usłyszeć siebie) – Mam dość odwagi, aby chwycić byka za rogi!
 
Jeśli coś działa, korzystajmy z tego.

Nie ma rzeczy nieużytecznych we wszechświecie.

Życie jest tajemnicą, lecz tylko pod warunkiem, że docenisz tajemnicę tej przygody i poddasz się jej nie wiedząc, co ciebie czeka. Wtedy ta przygoda zwana życiem objawi swoją magię i stanie się prawdziwą bajką, w której spełniają się marzenia.
    Zwykłe życie jest jak przesuwające się stop-klatki. Aż do 23 klatek na sekundę mamy tryb migotania. Brak ciągłości. Wszystko się rwie. Dopóki nie przeskoczymy trybu 23 klatki na sekundę, nie pokaże się magia, czyli ciągłość. A więc musi być tryb 24 kadrów na sekundę, aby film życia wydał się nieprzerwanym ciągiem wydarzeń.
     Wszystkie momenty życia powstają z nicości, same z siebie (tao) oraz rozpływają się w nicości. Wszystko przemija, i radość i smutek, wszystko jest przemijającym spektaklem. Te momenty życia, ten ciąg odrębnych chwil tworzy w umyśle szpulę filmu, lub mówiąc nowocześniej, tworzy platformę cyfrową, w której upakowane są poszczególne kadry. One są misternie zespolone, tak, że nie zauważamy połączeń.
     Bywają chwile, gdy rozgrywają się obok człowieka dramatyczne zwroty, a on tkwi w nieruchomym punkcie wewnątrz siebie, jako obserwator, inaczej nie da się tego opisać. Ten obserwator beznamiętnie rejestruje zdarzenia tego tańca Śiwy a' la hindu, lub tańca równowagi według tao.
Ten taniec obserwowany z głębi, z wnętrza odbierasz jako przemijający spektakl.
     Ten sam taniec, odbierany z zewnątrz, jego gwałtowność może napełnić ciebie strachem przed popełnieniem błędu i wylądowaniem na cmentarzu, lecz czasem przepełnia cię jedynie czysty zachwyt.
     Sporadycznie (i spontanicznie) zrobisz nieraz coś, co może się wydawać błędem, ale z perspektywy czasu okaże się pretekstem do przenosin na nowe, obfitsze zielone pastwiska.
     Większość ludzi żyje ze złudzeniem, że są niekompletni. Na przykład ty, czytelniku. Dostajesz jakąś informację, (na przykład taką jak ta) i natychmiast zaczynasz się zastanawiać, jak może ci ona pomóc, lub cię wzbogacić. (a nie jest tak?)
     Czy ta informacja zawiera choć odrobinę użytecznej prawdy? A jeśli tak, jak możesz ją wykorzystać, by stać się bardziej światłym i mieć ten błysk w oczach.
     A może da się to jakoś przehandlować i na tym zarobić?

Tak, żyjesz ze złudzeniem (nie myśl, że tylko ty) że jesteś niekompletny. A to jest kompletna bzdura.
Od samego początku (jeśli jest jakiś początek) byłeś i jesteś kompletny.
Tylko ci się wydaje, że osiągniesz pełnię przez uzyskanie czegoś – jakichś informacji, umiejętności, bogactwa, statusu, ukochanych ludzi, dzieci, przyjaciół. To jest tylko taka gra, w którą grasz ze sobą, by nadać życiu sens.
    Paradoksem jest, że kiedy tylko przyznasz, iż jesteś kompletny w tym Tu i Teraz, świat da ci wszystko, czego potrzebujesz, bez żadnego wysiłku i starań z twojej strony i nada twemu życiu więcej sensu, niż jesteś w stanie wykorzystać. W tao nazywa się to wu-wei. Ludzie Zachodu nazywają to stanem łaski. Możesz ten stan niezwłocznie aktywować klikając na ikonkę: „stan łaski”.
   Tylko powtórz głośno: - Ja (twoje imię) jestem w stanie łaski.
 
Oto aktywowałeś ten stan.

Ale uważaj, to nie znaczy, że możesz być leniwym, niedbałym psubratem, który nigdy nie współdziała z innymi. Nie spodziewaj się, że życie przyniesie ci wspaniałe dary, gdy nie otworzysz się na ludzi. Bo wszystko przychodzi do ciebie poprzez innych ludzi, przychodzi z tao, potrzebujesz jedynie włączyć się do sensownego współdziałania.
   Anegdota.

Człowiek modli się: - Panie Boże, ześlij mi wygraną na loterii.
Mija jakiś czas, facet znowu to samo: - Panie Boże, spowoduj, żebym wygrał na loterii.
Naraz odzywa się głos z nieba: - daj mi szansę, zacznij grać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz