Wpadam
w swoje niespieszne tempo.
Roztapiam się słuchając chrzęstu żwiru
pod butami i śpiewu ptaków. Słońce wysoko – jest bardzo gorąco.
Na drogę wbiegł zając. Zatrzymał się na środku, przysiadł i
zaczął mi się przyglądać. Sięgam po aparat, zdejmuję kapsel,
gotowe - ale obiektu już nie ma. Dłuższy, godzinny przystanek robię dopiero na przełęczy.
Koszula zrobiła
się całkiem mokra pod plecakiem, teraz suszy się na słońcu.
Dalej nie czuję głodu.
Ładnie
tu jest i każdej porze roku bardzo inaczej. Niby żadnych
widoków, takie miejsce przejściowe tylko, ale tu jest dla mnie
dzisiaj połowa drogi stamtąd – tam. I w każdym miejscu osoba z
duszą fotografa wychwyci jakieś ciekawe coś.
Kładę
się na ławce w wiacie, jaki tu miły chłód! Kręgosłup się
prostuje, oddech zwalnia, robi się tak miło w człowieku, jestem na
granicy odpłynięcia.....
Ciało
to boski mechanizm!
Oto
ciało, które masz, które zostało ci podarowane, korzystaj z niego
i bądź zadowolony. Bądź zadowolony ze swego ciała, a nawet je
kochaj. Bo kto kocha swoje ciało, ten o nie dba. Nie zapycha się
nadmiarem jedzenia, ale też się nie głodzi. Słucha wskazówek
swego ciała, jest do niego dostrojony. Kiedy dbasz o ciało, ono
automatycznie zaczyna być w porządku. Daje ci przykładowo sygnał
co zjeść i kiedy to zjeść.
Ludzie
tak bardzo wpadli w niewolę nawyków.
Wielu
nie lubi swego ciała, nazywając nogi – kulasami, albo mówiąc: -
mam za duży kałdun. To są twoje nogi i twój brzuch. Popracuj nad
sobą, albo te części ciała się wtedy zmienią fizycznie, albo
tobie zmieni się w głowie. Jeśli natomiast znielubisz swoje ciało,
będziesz z niego niezadowolony, spowodujesz konflikt. Przestaniesz o
nie dbać.
Kto
lubi bowiem swego wroga?
Przestaniesz
słuchać jego wskazówek, a twoja niechęć będzie narastać.
Jeśli
nie jesteś zadowolony – zadowolona ze swego ciała, bo ono jest
według ciebie zbyt mało piękne, odrzuć takie wyobrażenia. Ciało
jest (bowiem) takie, jakie powinno być i inne nie będzie. To
zupełnie tak samo jak z pogodą. Jeśli nie akceptujesz tego co jest
– masz stresa, zatruwasz się.
Ten
problem nie jest stworzony przez ciało, lecz przez umysł. Żadne
zwierzę nie cierpi z powodu wyglądu swego ciała. Ileż to razy
widziałem psa bez nogi, który dzielnie posuwał po bezdrożach. I
miał gdzieś moje współczucie – biegł dalej swoją drogą,
kuśtykając.
Gdyby
piękno miało polegać na smukłości..... Hipopotam by się
zapłakał, myśląc: - dlaczego tak koszmarnie wyglądam?
Czy
widziałeś płaczącego hipopotama?
Tak,
ciało to prezent. To instrument, taki jak samochód. A o samochód
ludzie dbają. Myją, pucują, nasłuchują obcych szmerów, aby
wiedzieć, czy nie dzieje się z nim coś złego. I już najmniejsze
zadrapanie na karoserii ich zasmuca.
Ciało
to cudowny, skomplikowany mechanizm, który działa wydajnie i bez
zarzutu przez siedemdziesiąt i więcej lat. Działa bez zarzutu,
niezależnie od tego, czy śpisz, czy czuwasz, czy wiesz o tym, czy
nie wiesz, i działa tak cichutko.... Działa, obsługuje ciebie
nawet, jeśli nie zawsze o nie dbasz. Należy mu się wdzięczność.
Kiedy
zaakceptujesz swoje ciało.....
To
wtedy jest tak, jakby ktoś zakochał się w kobiecie. To daje się
natychmiast zauważyć. Kobieta w takich chwilach pięknieje!
Być
może nie dbała zanadto o swoje ciało, lecz gdy zakochał się w
niej mężczyzna, ona nadrabia braki: - godzinami przesiaduje przed
lustrem.... bo ktoś ją kocha!
Wydaje
się jej, że ciało, to głównie twarz.
Maluje się więc, wciera kremy,
makijaż zamienia się często w grubą maskę, z której wystaje
jeszcze nos.
Mężczyzna
czeka na swoją ukochaną, mieli gdzieś wyjść razem. Jednak
malowanki trwają tak długo, że …. facet w końcu przysypia i
odechciewa mu się tego wspólnego wyjścia.
Pani jest w końcu gotowa.
Wykazałeś się anielską cierpliwością.
Należy ci się nagroda: - Oto pani ukazuje się w całej swej krasie i wyraźnie czeka na pochwały. Dla faceta zrobiła się
na bóstwo. Czyli dla ciebie.
Facet,
czyli ty, jesteś taki szczery. Kochasz, jesteś pełen wzniosłych
uczuć. Dbasz więc o to, żeby otwierać szczere serce do swej
wybranki, nie kłamiesz.
Mówisz
więc: - Och! Jaka piękna, pracowicie stworzona sztuczna twarz! A
gdzie podziała się twoja?
I
wtedy jest po tobie!
Anegdota
pod tytułem Grzech.
Kobieta
w średnim wieku wyznała kapłanowi na spowiedzi, że chyba
zgrzeszyła, bo stała się próżna.
-
Dlaczego tak sądzisz, moje dziecko? Zapytał kapłan.
- Bo kiedy patrzę w lustro, zachwycam się swoim pięknem.
- Nie przejmuj się tym – powiedział kapłan – to nie
grzech, to
pomyłka!
Tyle
anegdota, ale zadajmy sobie pytanie, czy to naprawdę pomyłka?
A
jeśli ta kobieta zaakceptowała siebie, uwierzyła w siebie i
dostrzegła swoje wewnętrzne piękno? Pomogła sobie, niby nie zważa
już na opinię innych, a do kapłana poszła jedynie z nawyku?
Czuje, że coś się zmieniło, jeszcze nie potrafi tego zrozumieć i
nazwać. Kapłan ją zranił. I teraz jej serce podpowie, że to
kapłan się myli, tak, jak mylił się zawsze. A może się nie
mylił, tylko manipulował ludźmi, bo tak go wyuczono?
Podobne
wątpliwości krótko opisał Sted:
-
Czy można, czy wolno swoją wielką wiarę i tyle wiary w
kimkolwiek pokładać? Chyba nie wolno. Chyba na pewno. Bo jakim
prawem? Jeżeli już, to tylko w sobie można całą taką wiarę
pokładać. W nikim więcej. A w Bogu? Kto ma Boga, niech sobie w nim
pokłada całą swoją wiarę. A jeżeli dla kogoś tym Bogiem jest
drugi człowiek, jak to niekiedy bywa? Kto ma Boga, mówię, niech
sobie w nim pokłada całą swoją wiarę, jeżeli bez tego żyć nie
może.
-
I życzę ci, żeby cię twój Bóg nie rozczarował..... nie, nie,
odwrotnie: życzę ci, żeby cię twój Bóg rozczarował; cudownego
ozdrowienia tym samym ci życzę – się powiedziało głośno do
tego, który pytał.
Oto
refleksje, które przyszły mi do głowy w czasie odpoczynku na
przełęczy Żebrak. Opisuję te refleksje, bo jestem wolnym
człowiekiem, oraz mam czas.
Legenda
o przełęczy Żebrak:
Dawno
temu prowadził przez tę przełęcz szlak handlowy na Węgry.
Jechały tędy wozy kupców, także tą drogą chłopi pędzili bydło
na sprzedaż. Po sprzedaży zwierząt następował powrót tą samą
drogą. Na przełęczy stała karczma. Właścicielem karczmy był
Żyd, jak to zwykle bywało. I jak to zwykle w takich opowieściach,
był to nieuczciwy Żyd. Miał on swoje niecne sposoby na
wykorzystanie zdrożonych podróżnych....
(Tylko
jakoś legenda nie wspomina o tym, że nikt tych zdrożonych
podróżnych nie zmuszał do wchodzenia do karczmy).
A
więc wchodzi taki zwykły, niewinny chłop, żeby się napić
okowity, czy innego trunku, bo jest zmęczony, a pełna sakiewka swędzi.
A co? Ma mleko zsiadłe pić? Albo żentycę? To ma w chałupie.
I
już Żyd niesie kubek z okowitą. Ale, ale! Kubek ma zaokrąglone
dno, nie można go postawić na stole, bo się rozleje, trzeba wypić
do dna, wtedy się nie rozleje. I o to chodzi! Po jednym kubku pora
na drugi kubek – bez ociągania wypić, i już nasz chłop ma w
czubie.
Robi
się bardzo przyjemnie. Teraz czas na zawieranie znajomości – a to
jakiś kumoter (znajomy Żyda) się przysiądzie, albo sprytna
dziewka się znajdzie, i raz, dwa okradną głupka.
Jeśli
natomiast on nie taki głupek, to go podpuszczą do gry w kości.
Dadzą najpierw wygrać nieco, a kości znaczone, wiadomo jaki koniec
będzie.
Tak,
czy tak, chłop wychodził z karczmy goły i bosy. Wszystko tracił.
Wstyd było do domu wracać, więc zostawał żebrakiem.
Odpoczynek
zakończony, dom znowu na plecach, ruszam w stronę Woli Michowej,
teraz jest z górki. Dobrze znana droga leśna wije się malowniczo,
pobocza chwilami toną w kwiatach.
Wybiegnę
teraz nieco w przyszłość, żeby zakończyć ten zaskakujący wątek
Żebraka.
Dziwnym
zrządzeniem losu dostałem (bowiem) kilka książek Osho od
mego kolegi i co najmniej imiennika, Zbyszka Sawickiego (I
niech ktoś powie, że to nie synchroniczność) - rzeźbiarza ze
Smolnika nad Osławą.
Zbyszek
mieszka naprzeciwko cerkwii i jest nieprzeciętnym, i niestety, jak
to zwykle bywa, niedocenianym artystą. Będzie wpis o Zbyszku.
Po
kilku dniach pobytu w Woli Michowej,
gdy przyjechał Henryk,
sięgam po pierwszą z książek Osho i
otwieram (przypadkiem) na rozdziale Żebrak!
Otóż
jest to Księga Mężczyzn – strona 123.....
-
„Nie tylko ty jesteś żebrakiem, który prosi o uwagę. Tak
zachowuje się prawie każda osoba. Sytuacja nie ulegnie zmianie,
dopóki nie odkryjesz swego prawdziwego ja. Prawdziwe ja nie jest
zależne od opinii innych ludzi, od ich uwagi, krytyki, czy
obojętności. Niewielu odkryło swoje prawdziwe wnętrze, dlatego
prawie cały świat jest wypełniony przez żebraków.
Na
tej zasadzie działają wszyscy politycy i przywódcy religijni. Oni
potrzebują uwagi. Chcą, by ich nazwiska i zdjęcia znajdowały się
w gazetach i by mówiono o nich w telewizji. Nie mogą pozwolić, aby
ludzie o nich zapomnieli.
Poznaj
siebie, a przestaniesz zwracać uwagę na swą osobowość. Ta
osobowość jest fałszywa, narzuciło ci ją społeczeństwo.
Opieranie się na czymś fałszywym jest jak stawianie domu na
piasku, bez fundamentów. Wasze osobowości są jak pieczęcie na
wodzie.
Jesteś
posiadaczem prawdy i rzeczywistości. Jeżeli tego nie odkryjesz,
będziesz zależny od innych. A jesteś królem. Musisz jedynie to
odkryć. Odkrywanie nie jest trudne.
Twoje
królestwo kryje się w twoim wnętrzu.
Tylko
zamknij oczy i skieruj swoją uwagę do środka. Wymaga to nieco
dyscypliny i treningu. Należy to robić co najmniej dwa razy
dziennie, kiedy tylko znajdziesz na to czas.
Stopniowo,
powoli, staniesz się świadomy swej odwiecznej istoty. Wtedy po
prostu odpadnie potrzeba poszukiwania uwagi.
Stanie
się cud. Ludzie zaczną odczuwać twoją charyzmę. Charyzma bowiem
jest promieniowaniem twojej indywidualności. Ludzie zaczną
odczuwać, że jesteś kimś specjalnym, unikalnym. Nie będą jednak
umieli określić, skąd wynika unikalny charakter twojej osoby i co
ich przyciąga w tak magnetyczny sposób.
Osoby,
które odkryły siebie, przyciągają ku sobie tysiące ludzi. Nie
robią jednak tego celowo”.
Dla
mnie to eureka! Te ćwiczenia z „wchodzeniem do wewnątrz, do
środka”, z koncentracją na „tu i teraz”, czyli z
hamowaniem myśli, z wyciszaniem, poprzez wczucie się w oddech na
przykład, takie proste ćwiczenie, nazywane także medytacją, które
początkowo traktowałem jako zabawę, okazało się brzemienne w
skutkach.
Jest
energia, bezkierunkowa radość, działam wyraźnie na innym poziomie
niż dawniej. I coś się dzieje wokół. Mówią mi to osoby, z
którymi przebywam, także sam to widzę. Charyzma? Nie wiem.
Z
pewnością jest temat do obserwacji. I tak następuje kolejny krok w
tym sławnym „Poznaj siebie”.
Bacznie
wypatruję kolorowych łubinów, których ziarenka tak pracowicie
sadziłem na jesieni. Rowy świeżo wykoszone, kolorowych łubinów
nie widać, kwitną za to dotychczasowe, niebiesko- fioletowe.
Bardzo
gorąco, zawędruję najpierw nad Osławę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz