23
października 2015, na łąkach ponad Maniowem stałem się
świadkiem niecodziennego wydarzenia. Najpierw usłyszałem wrzask
wron, czy kruków.
Lecą
nisko, trzy.
Spojrzałem
w tym kierunku i zobaczyłem, że coś szybko gna dalekim skrajem
łąki, za tym czymś pędzą wrony-kruki. To się dzieje sto
pięćdziesiąt metrów ode mnie. Pościg szybko się przesuwa!
Podrywam
aparat ponad głowę i puszczam serię zdjęć. Już to przemyślałem,
tyle straconych okazji umknęło. Przyciskam guzik i aparat zamienia się w
bezkrwawy karabin maszynowy. Poszło sześć zdjęć.
Pogoń
przebiegła, i po wszystkim.
Powrócił bezruch i cisza.
Niewiele
widziałem, ponieważ uwagę skierowałem na trzymanie aparatu w
odpowiednim kierunku i nachyleniu.
Było pochmurno,
mżyło, czas otwarcia migawki jedna trzydziesta sekundy.
Ktoś
kogoś gonił, lub może biegły spłoszone sarny, albo dziki, a nad
nimi frunęły wrony.
Opowiadałem
o tym zdarzeniu Henrykowi Bieszczadnikowi, a on na to krótko:
- szukaj wilka na zdjęciach!
Wrony
czy kruki nie fruną bowiem za spłoszoną zwierzyną, one to robią,
gdy czują bliski żer.
Po
przyjeździe wpisałem zdjęcia do komputera i rzeczywiście
znalazłem wilka w pogoni!
Gonił
za łanią i jeleniem. Jeleń biegł pierwszy, za nim łania. No i
jeden duży wilk. Pewnie basior.
Na
zdjęciu wilk przed sosną.
Na
kolejnych zdjęciach uciekająca łania z jeleniem.
Ta para, jak to
zwykle bywa w podobnej pogoni, skręciła za moment w dół
zbocza. Znawcy mówią, że wilki zwykle
odstępują od pościgu, uznając, że gonią zbyt silne osobniki, gdy goniona zwierzyna po zbiegnięciu ze
zbocza zaczyna podbiegać na następną górę.
Wilk
w pędzie już za sosną.
I całość pościgu. W lewym górnym rogu widoczna jedna z
wron.
Odległość
wilka od łani około 50 metrów.
Wszystko
działo się bardzo krótko, towarzystwo przemknęło w ciągu
kilkunastu sekund.
Zdjęcia
powiększyłem ile się dało. Z powodu słabej jakości nie
decydowałem się na zamieszczenie ich w blogu. Nie staram się
być perfekcjonistą, ale zdjęcia są słabe, z powodów już
opisanych. Jednak znajomi przekonali mnie, że sprawa jest na tyle
niezwykła, że warto te zdjęcia pokazać. W każdym razie po
odszukaniu sprawcy pościgu na powiększeniach miałem prawdziwą
frajdę.
Ja
się cieszyłem, a dla jeleniowej pary to były chwile tragiczne: z
pewnością za basiorem następowała reszta watahy.
W
każdym razie cieszyłem się jako fotograf podobnie, jak po odkryciu
UFO, które unosiło się w lecie 2014 roku ponad doliną
Rabego. To UFO zobaczyłem dopiero przy oglądaniu
zdjęć w domowym zaciszu. Był post o tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz