Okrąglik za mną.
Znowu
idę.
Pusto.
Przestrzeń.
Jest inaczej.... tak wzniośle, uroczyście jakoś.
- Bo po
pierwsze primo: - są widoki.
- Po
drugie primo: - nie ma turystów, czuję się wtedy wtopiony w
przyrodę.
Turystów
na odludziu odbieram (bowiem) jako dysonans, jako zakłócenie.
Znałem
dwie starsze siostry w Zakopanem. Mieszkały tu na stałe i
pomagały od lat trzeciej siostrze prowadzić pensjonat. Dlaczego o
tym piszę ? Z powodu ich szczerości.
Kiedyś
powiedziały mi: - Od ciągłego patrzenia na Giewont robi nam
się niedobrze. Nienawidzimy gór, górali, śniegu zimą, deszczu
latem a turystów zawsze.
Po
nocy spędzonej w przyrodzie, inaczej się oddycha. Tak łatwo
stapiasz się wtedy z naturą, rozpływasz się w niej, stajesz się
jej częścią. Chcąc nie chcąc człowiek robi się uważny, mniej
myśli więcej obserwuje, wpadasz w czujność – chłoniesz to co
jest.
Nie
szukaj szczęścia po świecie,
Nie
szukaj szczęścia gdzieś hen!
Na
próżno olśni cię przecież
Świat
piękny – ale nie ten....
Pokaże
ci Krzyż Południa
Jak
dotknąć purpury zórz,
Ale
tam lato jest w grudniu
I
inny jest kolor mórz.
Nie
szukaj szczęścia po świecie,
Ono
tuż obok śpi,
Rankiem
obudzi cię przecież
I
szepnie: tak dobrze mi.
Jan
Baryła-Nowakowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz