środa, 18 listopada 2015

Na szczycie

Zatrzymuję się, aby pojeść poziomek i coś gotuję przy okazji.

Trzy prawdy: 
- Żadne lekarstwo nie zastąpi wysiłku fizycznego. 
 - Wysiłek fizyczny zastępuje większość lekarstw. 
 - Euforyczne skutki nasilonego wysiłku fizycznego są faktem.
Po postoju schodzę w dół i już są Roztoki Górne. Mijam kilka starszych domów i kilkanaście nowych, pustych, postawionych przez ludzi z miasta. Dochodzę do niebieskiego szlaku, przejście przez potok i teraz przez las idę coraz wyżej. Okrąglik jest bowiem na wysokości 1102 m.
       Zachmurzyło się znowu.
Fakt, jestem nieco zmęczony, ale zawzięcie idę bez odpoczynku nie myśląc za dużo. Po prostu lubię zmęczenie. Zarówno fizyczne, takie jak teraz, jak i psychiczne, przy liczeniu dat zwrotu i ślęczeniu nad wykresami.
        Gdzieś w połowie trasy poszedłem nie tą ścieżką, oznakowanie żadne. Po jakimś kilometrze, czyli szybko, zorientowałem się, że coś nie tak. Korzystam z GPSa w głowie. Zacząłem więc piąć się ostro w górę, na zbocze pod kątem 45 stopni. Na czworakach także. Szlakowa ścieżka odnalazła się ze sto metrów wyżej. Uff!
Jeszcze tylko wpadłem raz i drugi w zasadzki błotne: stawiasz nogę w koleinie na zeszłorocznych liściach, a pod nimi jest błotnista woda po kolana! Nic to, błoto wyschnie.
       Idzie się.
Wokół tylko las, nie ma widoków, czyli nic nie widać.
Las, pochmurno, jest więc nieco ponuro, a ja idę i idę.
Zawsze można jednak znaleźć w danej sytuacji plus dodatni: - jak to dobrze, że idę sam i nikt nie mendzi, że za daleko, za wysoko, a może zabłądziliśmy i ogóle jest do dupy.
Idę swoim tempem i myślę. A myślę bo mam czas.

Rośnie we mnie pragnienie dotarcia do szczytu. Pragnienie i niezadowolenie jest bardzo zdrowe. Kto bowiem przykładowo nie odczuwa pragnienia? Martwy człowiek nie ma pragnień.
Pragnienie, niezaspokojenie jest więc oznaką życia. W oczekiwaniu na realizację pragnienia trzeba się niecierpliwić, trzeba płonąć.
    Taki człowiek tylko przez to płonące pragnienie będzie żył intensywnym życiem. Ludzie żyją jednak na minimum, tak rzadko zdarza się ktoś, kto żyje na maksimum. A wszystko dzieje się właśnie w tym wielkim wzbudzeniu. Wtedy zdarzają się ekstatyczne doznania.
    Ludzie są w większości bardzo skąpi. Żałują sobie, lub nie mają odwagi i dochodząc do pewnego poziomu, nie angażują się zbytnio w przeżywanie. Gdy osiągną jakiś etap przeżywania, zatrzymują się i stają się widzami.
Kiedy chcą tańczyć, idą popatrzeć na tancerzy, kiedy chcą grać, idą oglądać mecz piłki nożnej. Kiedy chcą kochać, oglądają film o miłości.
Stają się widzami.
     Telewizja uczyniła z ludzi widzów. Gdy stała się dostępna, ludzie zaczęli spędzać przed telewizorem długie godziny. Młodzi tego nie czują, w ich życiu telewizja, tak, jak telefon komórkowy były od zawsze.
Dla większości populacji, życie stało się oglądaniem.
Oglądanie ma zaletę: - nigdy nie jesteś za bardzo zaangażowany. Siedzisz w fotelu, wszystko dzieje się poza tobą, nie spotyka cię żadne niebezpieczeństwo, nie podejmujesz żadnego ryzyka. Inni robią to za ciebie.
Stajesz się podglądaczem – wytrwale stoisz przy czyjejś dziurce od klucza.
        Gdy nie było telewizji, w starych domach, gdzie mieszkali starzy ludzie, widziało się zawsze jedną, dwie stare kobiety, które siedziały przy otwartym oknie i wyglądały na podwórko. Tak było na warszawskiej Pradze na przykład. Te stare kobiety już swoje przeżyły, właściwie były już martwe. Pozostał tylko kościół i okno.
Interesowały się tym, kto idzie, i do kogo idzie. Idzie facet z kwiatami? Pewnie idzie do tej rudej z drugiego piętra, która lubi chłopów. Za jednym zamachem następowało wejście w cudze życie, etykieta i osądzenie. Podglądacze.
       Dziś starzy ludzie zamiast okna mają seriale, które oglądają tak namiętnie, że im się plączą wątki, które wydarzenie jest z określonego serialu. Ale niech każdy robi ze swoim życiem co chce, mnie nic do tego.
    To są tylko refleksje o życiu.
Do czego zmierzam? Do Okrąglika, ale także do prawdy, że każdy jest prawdziwym kwiatem – zanim nadejdzie poranek, już ciebie nie będzie. Baw się wiatrem, rozmawiaj ze słońcem, szepcz do obłoków. Tańcz i śpiewaj.....zbliża się wieczór. Jeżeli nie tańczysz, nie śpiewasz, nie bawisz się wiatrem, twoje życie jest ubogie. A ubogie życie, to uboga śmierć.
Co nadaje życiu znaczenie? To znaczenie wynika z głębokiego przeżywania, z wielkiej intensywności.

Człowiek powinien żyć jak pochodnia zapalona z obu stron.

W takich rzadkich chwilach intensywności ukazuje się Bóg, nigdy wcześniej. Ukazuje się tylko wtedy, gdy jesteś gorący, płonący. Natomiast większość pozostaje na etapie ledwo ciepłym. Bo tak ich nauczono.
Jednak te słowa nie są kierowane do większości. One są kierowane do ciebie....

Zmęczenie robi się coraz większe i szczerze mówiąc, staję się bardzo zadowolony, gdy niebieski szlak łączy się z czerwonym, bo z wcześniejszego studiowania mapy wynikało, że z tego miejsca do szczytu jest tylko rzut beretem.
O godz. 19.00 wchodzę na szczyt Kruhliak – Okrąglik. Są widoki!




Warto było tu przyjść, w jedności z górą wchodzić w noc. Oraz to wielka frajda spać w takim miejscu.
Robi się lekko na ciele, ponieważ zdejmuję plecak. Jest cudnie! Czuję się także lekko na duszy.
     Pewnie to są te euforyczne skutki nasilonego wysiłku fizycznego.
Stawiam namiot na trawce, na której jest miejsca jeszcze tylko na drugi namiot i to na styk. W każdym razie jest fantastycznie! Ciekawe światło, zmierzcha się, czyli pora pomiędzy psem a wilkiem, więc fotografuję.




Uroczyste, niespieszne pojadanko, cisza, wysokość, nikogo. Stąd jest 2.45 h do Cisnej, albo Smereka, a z praktyki wiem, że w czerwcu o 18.00 w takim miejscu już nie będzie zwykłych turystów. A w lipcu o 17.00.
Zwykli turyści schodzą z gór na kolację, na przespanie nocy w łóżku. Oglądają dziennik telewizyjny, lub wysłuchują sieczki wiadomości o tym, kto komu głowę urżnął.
       Czy przez to, że ja tak nie robię, uważam się za lepszego?
Za lepszego może uważać tylko osoba z przerośniętym ego. Jakiś polityk na przykład.
To jest źle postawione pytanie. Po prostu obracam się w swoim prywatnym świecie i jest mi z tym bardzo przyjemnie. Dlatego jestem zadowolony.
     Natomiast zwykłym turystom, którzy schodzą z gór wieczorem, a wchodzą na szlaki po śniadaniu jestem szalenie wdzięczny, bo wielki kawał doby na szlaku mam dzięki temu w samotności. A z tego jestem jeszcze bardziej zadowolony.

Pomalutku zapada noc. Zapalają się pierwsze gwiazdy. Podobno rodzimy się po to, aby sięgnąć gwiazd...... Pełni tęsknot i nadziei.




Jest.... magicznie. Jak widać na zdjęciach, wiatr zdmuchnął chmury i przez to robi się zimno. Zakładam czapkę i wsuwam w śpiwór.
Zimowa czapka jest bowiem niezbędną częścią wyposażenia. Dzięki niej można w nocy zebrać myśli.....senne.
Jak bardzo czapka sprawdziła się w tym roku, dopiero miałem się przekonać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz