Schodzę
z Fereczatej
Ptaki
śpiewają, słońce świeci, zefirek przynosi fale pachnącego
powietrza, jestem w objęciach wielkiej przestrzeni i wspaniałego
samopoczucia.
Czy
właśnie tak wygląda szczęście?
Nie
wiem.
A
więc odwołuję się do uczuć: - Czuję się.... wolnym
człowiekiem!
Takie
uczucie z automatu daje zadowolenie.
Będzie
pan zadowolony, panie Zbyszku... a więc jestem zadowolony.
Wszystko
jest przecież tak proste: - możesz być zadowolona - ny albo
niezadowolona. Co wybierasz?
Do
Smereka z Fereczatej tylko się schodzi. Najpierw
schodzi się łagodnie, potem jest większy spadek.
Zupełnie
jak na giełdzie.
Uff!
Odspawałem się od komputera, od śledzenia wykresów. I to na wiele
miesięcy się odspawałem. Bardzo mi z tym dobrze! A więc tak
trzymać, bo uczucia nie kłamią. Mam pieniądze, mogę odpoczywać.
Wszystkiego
na świecie jest pod dostatkiem, a nawet jest wszystkiego boski
nadmiar, nie tylko pieniędzy, także czasu i miłości..... również
nie trzeba gonić, tylko ludzie o tym nie wiedzą. A dokładniej: nie
chcą o tym wiedzieć.
Co
by robili wtedy z nadmiarem wolnego czasu?
Przeciętny
Kowalski spędza prawie jedną piątą swego życia przed
telewizorem..... I taki ktoś ma być mądry?
Promieniuję
tymi myślami, nie narzucając się nikomu oczywiście. Kto chce, to
czyta.
A
kto ma uszy, ten słucha.....
W
końcu każdy żyje po swojemu, każdy idzie swoją drogą. Mnie nic
do tego.
Moja
droga prowadzi do Smereka.
A
więc schodzę w tę stronę.
Zaczynają
się błotne odcinki, przecież niedawno padało. To był ten deszcz,
który padał na biwaku nad Hyrlatą.
Trzeba
stąpać ostrożnie, jest ślisko, miejscami chwytam się krzaków.
Bieszczadzkie błoto nie ma sobie równych.
Hen,
wysoko krąży para orlików krzykliwych, krzyczą
charakterystycznie. W tym krzyku jest zawarta ogromna pulsująca
radość. Przypominają mi się orły przednie znad
Chryszczatej....
Lubię
krzyk orłów.
Zamieniam
się w słuch, lecz jednocześnie w tym sławnym tu i teraz
pilnie uważam, żeby nie wywinąć orła na błocie.
Schodzę
niespiesznie.
Docieram
do drogi biegnącej u podnóża Fereczatej ponad Smerekiem.
Stąd jest niecała godzina w dół do szosy. Jednak mnie się
nigdzie nie spieszy, a zwłaszcza do szosy. Tu jest tak ładnie,
znajdę więc jakieś niezwykle urocze miejsce i postawię w nim swój
dom. A potem pomieszkam.
Jak
mówił Osho: - gdy masz namiot, każde miejsce może być
twoim domem.
Ja
bym jeszcze dodał: - jeśli oczywiście masz na to czas.
Pragnienie.
Jeśli czegoś pragniesz dostatecznie mocno, gdy to dostaniesz, smakuje wtedy bardzo.
Pić
się chce. Jeszcze na Okrągliku wypiłem wodę, którą
niosłem z Hyrlatej. Już na Okrągliku chciało mi się pić. Potem
było tak cudnie, że zapomniałem o pragnieniu. Jadłem, ale nie
piłem od odejścia z Okrąglika, dlatego skręcam w stronę
mostka-przepustu nad potokiem Niedźwiedzim.
Boziuniu!
Co za woda płynie tym potokiem! Czy mam o niej napisać, że jest
czysta?
To
jest woda Kryształowa! Do tego zimna jak.... z lodowca i niezwykle
smaczna! To wrażenie pozostało, i towarzyszyło mi przez te kilka
dni, gdy biwakowałem ponad Smerekiem.
Powtórzę:
- w potoku Niedźwiedzim u stóp Fereczatej, płynie
wyjątkowo smaczna woda, porównać ją mogę tylko z uzdrawiającą
wodą ze źródła Synaguryczne ponad Młynem Kamieni w
Huczwicach.
Po
ugaszeniu pragnienia, następuje Ceremonia Chlapu – Chlapu. Potem
napełniam butelkę.
A
wokół bieszczadzkie lato, czyli upał jak się należy w czerwcu w
górach. Kto nie posmakował takiej chwili, niech żałuje.
Nad
potokiem rosną poziomki. Bieszczadzkie poziomki.....
Wszystkie metafory kulą się w tym miejscu do nogi i skomlą, jak zagubione psy.....
Wszystkie metafory kulą się w tym miejscu do nogi i skomlą, jak zagubione psy.....
W
każdym razie poziomki znad Niedźwiedziego łagodzą nieco
wzbierający głód.
Teraz
mogę się udać (niespiesznie oczywiście) na poszukiwanie fajnego
miejsca na dom.
Poszedłem
tu, poszedłem tam i w końcu znalazłem miłe miejsce na samym dole
wielkiego zrębu. Sądząc po śladach, ścinka była tu prowadzona
jakieś dwa, no może trzy tygodnie temu. Teren jest bardzo
odsłonięty, nic dziwnego więc, że znajduję pierwsze w tym roku,
pojedyncze, dojrzałe jagody.
Odtłumienie
jest bardzo ważne. Więcej: ono jest godne i sprawiedliwe i tego się
trzymam.
Człowiek
jest zwierzęciem stadnym?
Czuję
się człowiekiem, ale także zwierzęciem, lecz za stadem nie
przepadam. A więc wyjątek?
Nie
wiem.
Być
może, być może. Tylko pamiętajmy o jednym: wyjątek nie
potwierdza reguły, wyjątek regułę kompromituje.
Stoi Dom ponad Smerekiem.
Obiad
ugotowany. Teraz sjesta, leżę na dowolnie wybranym boku.
(Trzymając w ręku kamyk zielony)
Na miękkim leżę. Jest miękko, bo pod podłogą namiotu zalega
chyba piętnastocentymetrowa warstwa igieł świerkowych, czy
jodłowych. Luksusowe spanie się szykuje więc. Szykuje się więc.
Leżę
i myślę. (bo mam czas) Myślę tak: gdybym siedział, a jestem
przecież
na zrębie, mógłbym zacytować wiersz:
Siedziałem na zrębie
Dłubałem
se w zębie
A
ludziska głupie
Myśleli
że ….....
Patrzę
na to, co widać z okna mego domu.
Cudny dzień widać.
Cudny dzień widać.
Sjesta.
W brzuchu dobrze. Niebo niebieskie, trawa zielona. Po niebie
niebieskim płyną białe obłoki..... Robi się usypiająco.....
Chce
ci się jeść? To jedz.
Chce
ci się spać? To śpij.
Pospałem
więc.
Jest prześlicznie, a więc jedno zdjęcie i mogę popisać dalej o zen w życiu i sztukach walki.
Jest prześlicznie, a więc jedno zdjęcie i mogę popisać dalej o zen w życiu i sztukach walki.
Chuck
Norris jest skromnym człowiekiem. Jednocześnie jest mistrzem.
Każdy mistrz zawsze spotyka na swej drodze kilku lepszych od siebie.
Norris
opisuje czas nagrywania w Brazylii filmu Wejście Smoka
z Brucem Lee i Bobem Wallem.
Po
wakacjach pojechali w trójkę, aby odwiedzić tamtejsze szkoły
taekwondo i capoiery.
Capoiera
to niszczycielski system samoobrony, kładący nacisk na uderzanie w
głowę i nogi. Został on stworzony ponad trzysta lata temu przez
niewolników z Afryki i przez większość tego okresu jego
stosowanie było oficjalnie zakazane.
Chuck
pisze: - Miałem pewne zaufanie do swych umiejętności walki w
parterze......W chwili, kiedy zaczęliśmy się mocować z Ricksonem
Gracie, całe moje wieloletnie doświadczenie nagle gdzieś
uleciało. Rickson kontrował każdy mój ruch duszącym
chwytem, który zmuszał do natychmiastowego poddania się. Nigdy
wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem.....
Każdy,
nawet najlepszy, trafi kiedyś na lepszego od siebie, ale tajemnica
tkwi w czym innym.
O
tym Norris pisze w rozdziale: - Jak stać się sobą.
Kto
sam siebie pokona, jest największym wojownikiem.
Konfucjusz.
PS
- Zamiast „pokonać”, zdecydowanie wolę słowa: poznać,
zrozumieć, zaakceptować.
Na tym polega oświecenie.
Żeby
je uzyskać trzeba tylko otworzyć serce ( i głowę, i głowę ) na
zen, sufizm. Można także wejść w zen, zaufać, poprzez przyjęcie
nauk Oświeconych: Chucka Norrisa, Buddy, Osho, Nicoli Tesli,
Nassima Harameina.....
Przypomnę:
- Kiedyś, każdemu z Trzech Wielkich Oświeconych (Budda, Jezus,
Mahomet) zadano pytanie: - Jesteś Bogiem?
Odpowiedź
każdego z nich była taka sama:
- Nie jestem Bogiem. Jestem tylko oświeconym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz