Pogoda
jak marzenie, z radością chodzę po okolicy.
Zimna,
krystalicznie czysta woda Osławy, zaprasza do orzeźwiającej kąpieli.
W
przedwojennym wykopie kolejki bieszczadzkiej natykam się na
pozostałości po uczcie wilków. Zabieram lędźwie tego zwierzaka,
zawiśnie jeszcze jedno trofeum na Kołybie.
Przy cmentarzu
spotykam ludzi. Gdy całymi dniami z nikim nie rozmawiasz, to jest
wielkie wydarzenie. Amazonka zainteresowała się kośćmi, które
niosę.
Na ostatnim zdjęciu przepiękny hucuł.
Nie
ma przypadków, los przygotował dla mnie niespodziankę. Tą
niespodzianką było poznanie Marii i jej Koni Kabardyńskich. Te konie pochodzą z Kaukazu. Są zgrabne, wypielęgnowane i poruszają się z jakąś szczególną gracją.
Posiadłość Marii jest położona uroczo, niemal pod samą
Kruhłycą.
Wieczorami
magia tu się dosłownie przelewa. Na zdjęciu jedna z
wolontariuszek.
W
ciągu dnia także nie brakuje atrakcji. Na zdjęciu inna z
wolontariuszek.
Nietypowi
ludzie i do tego kobitki. Spodobały mi się wizyty u Marii.
Nastąpiła drobna przerwa we włóczędze. Jeszcze raz okazało się,
że życie jest tajemnicą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz