wtorek, 3 listopada 2015

Nad Osławą

W Woli Michowej stoi tylko kilkanaście domów. Nie widać żywego ducha, upał, nawet psy nie szczekają. Kościółek otwarty, wchodzę.
  




Za Latarnią Wagabundy (nieczynna od lat) schodzę nad Osławę.
Komin na budynku byłego więzienia, filia z Nowego Łupkowa. Puste gniazdo bocianie w tym roku.
  

Trochę wytchnienia i wilgotnego oddechu w dzisiejszym upalnym dniu. Przełom piękny! Taki uroczy zakątek, i tak blisko szosy. Ludzie jeżdżą gdzieś daleko, a tu zaraz za pierwszym zakrętem rzeki, jest dosłownie oaza. To dobrze, że nie ma ludzi. Cisza, spokój, tylko woda szumi. 
  


Wchodzę do wody, wielka frajda dla stóp i całego człowieka!
Ostre kamienie, skóra na stopach delikatna, mało do tej pory chodziłem boso. Stawiam więc kroki bardzo wolno, patrząc uważnie pod nogi. W pewnym momencie staję w nurcie i patrzę na urwisko.
  




Wydaje mi się, że jestem w przedwojennej Woli Michowej, czuję obecność domów, ludzi, całego ówczesnego miasteczka. Tu, gdzie stoję, był kiedyś młyn na rzece. Uczucie nie trwa długo, może kilkanaście sekund i puszcza. Jakbym obejrzał kilka stop klatek w przedwojennej scenerii.
Coś podobnego, tylko o wiele silniej przeżył Henryk Bieszczadnik na swojej górze. To było deja vu dźwiękowe: odgłosy z życia zagrody, rżenie koni.
     Ludzie od niepamiętnych czasów wspominają o psychicznych zjawiskach, wykraczających poza zwykłą codzienność. Jest taka wielce obiecująca dziedzina nauki, holografia kwantowa, która pomaga nam zrozumieć wiele z tych intuicyjnych, tajemniczych zjawisk, przypisywanych działaniu szóstego zmysłu.
      Dziś już wiemy, że w okresie prehistorycznym zarówno ludzie, jak i inne gatunki żyjące na Ziemi, obdarzone były „trzewiową” wiedzą intuicyjną. Ta wiedza powinna nosić miano pierwszego zmysłu. Można ją rozwijać, wystarczy tylko sama gotowość do jej przyjęcia, zachowanie spontaniczności.
Chodzi o to, żeby pomagać.
 
Komu należy pomóc w pierwszej kolejności?
Sobie.

Najbardziej porywające i pouczające doświadczenia, to te, które płyną z naszego wnętrza. To jest dopiero odkrywcza przygoda. Dzięki tym doświadczeniom zdobywamy wiedzę o tej głębszej istocie tkwiącej w nas. Do tego niezbędne jest tylko przychylne nastawienie, tak zwana otwarta głowa, spontaniczność i elastyczność”
Kto tak powiedział?
     Dale Graff, fizyk przestrzeni kosmicznej, były dyrektor amerykańskiego programu rządowego Stargate, badającego sferę zjawisk psi. W programie chodziło zwłaszcza o widzenie na odległość, wykorzystywane w celach szpiegowskich, opisane fascynująco przez Ingo Swanna w książce „Penetracja”.
    Pisałem o tej książce, zamieszczałem urywki.
We wpisie pod tytułem Idę, wspomniałem o znakach anielskich, liczbach, synchroniczności, olśniewających myślach.
Jest to dziedzina zjawisk, opisywana za pomocą dwudziestej trzeciej litery alfabetu greckiego : - psi.
O znaczeniu, jakie ma akurat dla mnie liczba 23, piszę często.
Jednak dość na dziś spraw tajemniczych.
 
Jest czerwiec, przynajmniej na publikowanych zdjęciach, wychodzę z Osławy i po przejściu na drugą stronę szosy, wędruję po terenie Henryka Bieszczadnika, przez ukwiecone łąki. Ptaki śpiewają, świerszcze świerszczą, łąka pachnie, słońce przygrzewa.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz