Wychodzę
na malowniczą drogę, którą biegły przedwojenne tory kolejki
bieszczadzkiej. Torów nie ma, samochody tędy nie jeżdżą i bardzo
rzadko chodzą ludzie, idzie się dobrze, a wokół czerwcowe
bieszczadzkie łąki.....
Mam
dwie zdrowe ręce, i dwie nogi zdrowe, ogólnie jest zdrowie, głowa
nie boli, czegóż chcieć więcej?
A
dzień? - Cudo!!!
Widoki wspaniałe!
Powietrze kryształ, i to rozpierające poczucie wolności!
W
życiu ważne są tylko (urocze) chwile....
Sprawdziłem,
że takie chwile da się rozciągnąć, wystarczy tylko być
totalnym, roztopić się, zniknąć wewnątrz takiej chwili.
Wpadam
w lekkie uniesienie: - Ach! Jak miło jest! (Oraz niezwykle
przyjemnie)
W
sklepie w Nowym Łupkowie odbyły się pogaduchy o sprawach
miejscowych, jestem tu przecież swój.
Komu drzewo w lesie na plecy spadło, kto przeniósł się na niebieskie połoniny.
Komu drzewo w lesie na plecy spadło, kto przeniósł się na niebieskie połoniny.
Niespieszne
zakupy zrobione, wracam.
Idzie się i cyk zdjęcie, bo łąki jak w bajce, znowu się idzie i znowu cyk zdjęcie.
Idzie się i cyk zdjęcie, bo łąki jak w bajce, znowu się idzie i znowu cyk zdjęcie.
Co
za frajda!
Tu wszystko widać!
Tak się wyraził pewien gość, który przyjechał do Jana Gabriela z wielkiego miasta. Gdy wyszedł przed Dom na Górze, takie właśnie historyczne już zdanie wypowiedział.
Szeroka przestrzeń, zieloność na dole, a u góry
nieskończony dach nieba ....
Zawiewa zefirek, jego delikatne
powiewy niosą ze sobą zapach nagrzanej łąki. Nozdrza się
rozszerzają, co i raz następuje głębszy oddech. Wśród łąk
cisza jest niewysłowiona, wszechogarniająca, obejmująca, dzwoniąca w uszach,
no.... tak w mieście nie ma, oj nie ma!
Cyk
zdjęcie, cyk zdjęcie. Jakbym robił przetwory na zimę w słoikach
z tych widoków! Bo tak jest rzeczywiście: - Oglądam w zimie
soczystą zieleń lata, patrzę na rozwieszone girlandy suszonych
grzybów, popijam gorący sok z czarnego bzu, wpisuję teksty do
bloga.
Od
czasu do czasu zaglądam również do rynków finansowych, co tam
słychać i czekam na okazję wejścia.
Porobiłem
nieco przetworów w tym roku.
(Bo
miałem czas).
Gdy
po wakacjach ruszy blog, robione teraz zdjęcia zostaną przypuszczalnie
opublikowane dopiero w listopadzie.
(relacje
spisuję z zeszytu – bieszczadzkiego komputera).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz