I jest Młyn. Radość powitania. Darek i Ciapek. Oczywiście Reksio, jako pierwszy już dostał swoje.
Psy
głodne, bo dopiero co przeszły post wymuszony bieszczadzką zimową
rzeczywistością. Darek Karaluch przez tydzień miał jeden chleb,
którym dzielił się sprawiedliwie z psami. Czyli dla każdego
stworzenia przypadała jedna trzecia chleba na siedem dni.
Nic
dziwnego, że nastąpiło łyk-łyk i kaszanki znikły. Spadłem
Darkowi i psom jakby z nieba, to była kulminacja głodu, bo
już następnego dnia miał ktoś przyjechać. Darek Karaluch
jest zdany na ludzi. Nie chodzi prawie, jak pisałem. Jedynie sto
metrów jest w stanie przejść, a do pierwszego sklepu w Baligrodzie
będzie stąd jakieś 8 km. Młyn zimą nieczynny, robotnicy i
maszyny zapadają w zimowy letarg.
Reksio
spuszczony z łańcucha biega swobodnie. Miał ostatnio kilka przygód
z wilkami. Trzy razy uciekał przed nimi do Młyna. Ostatnim
razem, gdy były dwa dni mrozu, minus 26 i 27, wilcza wataha goniła
sarnę. I dogoniła. Sarna zakończyła życie zaraz za potokiem,
który płynie przy Młynie. Reksio znalazł się na
drodze goniącej watahy.
Kiedy
pogoń za sarną przemykała w pobliżu Reksia, jeden wilk
odłączył się od pogoni i szurnął za uciekającym Reksiem.
Reksio uciekał prosto do budy, ale tuż przed nią zrobił
zmyłkę i ostro zakręcił pod Kamaza, który stoi blisko
drzwi do Darkowej kanciapki. Pod Kamazem przemieścił
się szybko w kierunku swego pana, bo Darek słysząc
zamieszanie na podwórzu zdążył otworzyć drzwi i stanąć w nich.
Reksio natychmiast wpadł do pomieszczenia.
Wilk zahamował
przed psią budą nieco zbity z tropu i z warkotem pokazywał Darkowi
zęby. Wilk wcale się Darka nie bał, chociaż Darek
stojąc przed drzwiami wywijał laską. Wreszcie po bardzo długiej
chwili, wilk pomalutku i z wilczą godnością odszedł.
Cały
czas pokazywał kły i gotowało mu się w gardle. Mogło być
niewesoło, jednak Reksio chociaż młody okazał się
cwaniakiem.
Zdjęcie
wilka – Biliński.
Po połknięciu kaszanek Reksio zaczął się pchać do mnie, zostałem
polizany po rękach, ugłaskałem Reksia, łasił się bardzo.
Pogadaliśmy
z Darkiem o tym i o tamtym. Darek przy pożegnaniu
powiedział: - Po tych kaszankach Reksio pewnie ciebie teraz
odprowadzi.
Nie
spodziewałem się jednak takiego odprowadzania, jakie nastąpiło.
Życie jest tajemnicą.
W
stronę przełęczy przeszła para turystów z wyżłem. Poczekaliśmy
kilkanaście minut i ruszyłem do Woli Michowej. Reksio
pełen radości oczywiście biegł ze mną na tych swoich króciutkich
łapkach.
Przeszliśmy
tak wspólnie jeden, drugi i trzeci kilometr. Ta kropka daleko na
drodze to Reksio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz