Szliśmy
raźno, towarzyszyły nam błękity
Na
zakręcie, przy starym cmentarzu łemkowskim (komuniści zniszczyli
wszystkie groby)
dogoniliśmy
to małżeństwo z wyżłem. Byłem zaniepokojony znając wyczyny
Reksia.
Reksio
jest niestety dusicielem żmij.
Był
kilkumiesięcznym szczeniakiem, gdy zawitał do Młyna Kamieni.
Szybko oswoił się z nowym miejscem. Wszędzie go było pełno.
Biegał bez przerwy, węszył, szukał, jak się to mówi: - szukał
nie wiadomo czego, może dziury w całym.
Jest
jedna dziedzina, która polega na szukaniu dziury. To miłość.
Miłość
to jest taka sztuka, która w całym dziury szuka –
J.Sztaudynger.
Reksio
nie szukał guru, uczył się świata na własnych doświadczeniach.
A
to szczura upolował, a to zaskrońca przyniósł.
Kiedy
miał już blisko rok i dalej zbierał nauki, ukąsiła go żmija
zygzakowata. W Bieszczadach jeszcze niedawno, gdy ktoś zachorował
na przykład w zimie, kiedy nie było dojazdu, to miał dwa wyjścia:
- albo wyzdrowiał, albo umarł. Poza tym leczenie kosztuje..... No i
zdarzyło się zachorowanie Reksiowi. Nie było to w zimie,
lecz Reksio nie był także człowiekiem.
A
więc Reksio zaniemógł po ukąszeniu i leżał w budzie
ciężko dysząc: czekał na wyrok od losu. Co pewien czas zwlekał
się z derki rzuconej na podłogę budy i czołgał do miski z wodą,
którą Darek wstawił mu do budy.
Po
dwóch dniach wyczołgał się z budy i w cieniu za nią wygrzebał
nieco ziemi, taki dołek zrobił, gdzie na dnie była wilgoć i tu
się położył. Nic nie jadł przez tydzień, tylko wstawał aby się
napić. Wychudł.
Po
tygodniu stanął na drżących nogach – organizm uporał się z
trucizną. Szybko wracał do sił i trzeciego dnia po tym ożyciu
Darek zobaczył następującą scenę: Reksio stał
wyprężony patrząc na coś na ziemi. To była żmija zygzakowata,
która pełzła blisko budy.
Reksio
stał długą chwilę bez najmniejszego ruchu, aby w pewnym momencie
skoczyć jak błyskawica na żmiję. Chwycił ją zębami za głowę,
szczęki się zwarły i było po wszystkim.
Od
tej pory nie przepuścił żadnej żmii, którą dostrzegł. Nie
ruszał padalców i zaskrońców, polował tylko na żmije
zygzakowate, które po uśmierceniu kładł koło budy, a Darek
je wyrzucał.
Jak
to było kiedyś w religii chrześcijańskiej?
Oko
za oko, ząb za ząb, noga za nogę, ręka za rękę.
(Apokryfy
Starego Testamentu – rzecz nie ujęta w kanonie, Biblioteka
Prymasowska)
Dopiero
z czasem, pod wpływem nauk Jezusa zmieniono to na: nadstaw
drugi policzek.
Postępowanie
Reksia oznacza, że nie preferuje on nadstawiania drugiego
policzka, czyli nie zapoznał się ze zmianą zapisu w doktrynie
religii chrześcijańskiej. Postępuje po zwierzęcemu, nie potrafi
przebaczyć, mści się. A przecież żmija ma tylko zęby jadowe do
obrony. No jeszcze syczy.
Reksio
łamie więc zwierzęce przykazanie: - nie zabijaj bez potrzeby. Oraz nie
ma w nim miłosierdzia. Lecz we mnie jest miłosierdzie, dlatego
wybaczam Reksiowi.
Przychodzi
wieśniak do proboszcza, żeby się poskarżyć: - Co ksiądz
opowiada memu synowi, że jeśli go ktoś uderzy w jeden policzek, to
ma nadstawić drugi? Gdy tak zrobi wyrośnie na popychle!!!
Duchowny
broni się: - tak jest napisane w Ewangelii.
Na
to chłop, który i tak nie lubi proboszcza, chlast go w jeden i
drugi policzek.
Proboszcz – postawny mężczyzna, odpłaca chłopu
tym samym, stwierdzając: - Napisano: - jaką miarą mierzysz, taką
ci oddadzą. Pełną i utrzęsioną.
I
dodaje jeszcze kilka policzków.
Zwabiony
hałasem nadchodzi policjant i pyta: - co to za awantura?
Proboszcz:
to nie awantura, my tłumaczymy sobie sens Pisma Świętego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz