środa, 11 lutego 2015

Wczoraj Werchowyna

Aula Politechniki Warszawskiej. Koncert przy świecach.
    

Po pierwsze primo: - jakby Bieszczady szły za mną.

Zespół folkowy Werchowyna. 
 W programie zespół napisał: - Werchowyną mieszkańcy Beskidów Wschodnich nazywają całe swoje otoczenie.
Zauroczeni surową melodyjnością beskidzkiej pieśni stworzyliśmy tutaj swoją Werchowynę.
     


Zespół powstał w 1991 roku z inicjatywy studentów uczelni warszawskich związanych ze środowiskiem Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich... 
      Obecnie śpiewamy pieśni z terenów Łemkowszczyzny, z różnych rejonów Ukrainy, Białorusi oraz z polskich Beskidów Zachodnich....

Tyle o sobie zespół folkowy Werchowyna.
      

Dobra akustyka w ponad stuletnim budynku. Pieniądze na wybudowanie budynków Politechniki dał rosyjski car. Pewnie z polskich podatków wziął, ale dał, a nie musiał dawać.
Gasną światła. Robią się klimaty jak …... w Kołybie.
Świece mianowicie. 50 minut surowego beskidzkiego śpiewu niosło się po krużgankach auli.
         
     Jak się czułem? 
Jakbym stał na górze Pod Wierchem 686, gdy żyli tam kolorowi ludzie.
               ( Tu usłyszysz śpiew )
     



Po drugie primo: Czas.
Tu byłem” - w tej auli w 1968 r. w czasie wiecu studentów warszawskich. Wtedy jako student wydziału Leśnictwa SGGW. Wypadki marcowe 1968.
Studenci protestują przeciwko komunie pod hasłem: - „prasa kłamie”.
Darte na maleńkie skrawki gazety lecą w dół, jak konfetti. Aula nabita i grzmot wspólnego skandowania. Daje się odczuć Prawdziwa Jedność i poczucie Chwili Dziejowej.
Zaraz będzie 47 lat od tego marca. Pół wieku. Czyli sentyment się budzi, albo koło historii daje o sobie znać.
To tylko takie tam refleksje, ale one również stworzyły ten niepowtarzalny klimat dla koncertu.
     
   



Rzęsiste brawa na koniec. Dziękowałem gwizdaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz