Godzina
12:12 – piątek. Synchroniczność.
Siedzę
przy komputerze i piszę. Piszę, bo mam czas. Gdybym czasu nie
miał, tobym tylko siedział.....
Kiedy
wracaliśmy z kolegami ze Schroniska nad Smolnikiem
zaszliśmy
do sklepu. Nie trzeba wymieniać do którego, bo tu jest tylko jeden
sklep, tak samo jak w Nowym Łupkowie. Kupiłem piwo dla Darka
i jedzenie dla jego psów. Cztery kaszanki.
Sklep
w bieszczadzkiej wsi jest centralnym punktem spotkań i wymiany
informacji.
Przyszli
właśnie robotnicy leśni i mówią: - Panowie! Wilki chodzą
watahami! Ponad Smolnikiem widzieliśmy ich ze dwadzieścia! Ale to
nic w porównaniu z Jasielem, gdzie widziano stado około
osiemdziesiąt sztuk! Szły ze Słowacji, tam strzelają do nich, a
u nas nie strzelają, dlatego tu przyszły. Biegły zboczem i
wyglądały jak szybko przemieszczające się stado owiec!
Te
ilości. No przesada lekka, ludzie lubią opowiadać pierdoły różne.
Wataha to rodzina właściwie. Liczy 5 – 7 sztuk. Zdarza się, że
złączą się dwie spokrewnione watahy, wtedy wilków jest
kilkanaście.
Basior
– przywódca, może ważyć do sześćdziesięciu kilogramów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz