Po
wycieczce do Huczwic spałem snem kamiennym.
Przyśniło
mi się morze....... Kocham morze.
A
potem śniłem o ukwieconych łąkach na 686. Kocham tę Górę
686.
Wstawał
szary poranek, gdy zostałem obudzony miłosnym pies ci mordę
lizał. Reksio
stoi przy mnie i intensywnie wywija ogonkiem. Widać, że jest wręcz
w ekstazie radości.
Uczmy
się od psów życia w radości.
Pierwsza
myśl: - powtórka z rozrywki, czyli ośmiogodzinny spacerek pana
czeka, panie Zbyszku, trzeba odprowadzić pieska!
„Trzeba”
- to obowiązek, niewiele to słowo różni się od „muszę”.
Lecz można obowiązek zamienić na przyjemność – na „chcę”.
Zamieniam
więc obowiązek na przyjemność i już jest dobrze,
już jestem zadowolony. Mało tego! Jest bosko!!! I to na dzień
dobry jest bosko!
Czego
i czytelnikom życzę, żeby też tak mieli....
Lubię
chodzić, a Reksia wręcz pokochałem. Ten piesek jest niebywałą
indywidualnością.
Więc
słuszny kawałek kiełbasy dla pieska, wypijam kilka łyków
gorącej wody, czekolada i herbatniki do kieszeni i wio do Huczwic!
Żyje się!
Wcale
nie trzeba wyszukanego jedzenia, aby być zadowolonym. Wręcz przeciwnie: - proste może być.
Jedliśmy
na przykład w Kołybie na kolację „bandurki”,
czyli kartofle w mundurkach ze smalcem i skwarkami. Do tego kto miał
ochotę: - cebula, czosnek,pieprz, sól.
Pyszne
było. Stwierdzam to jako wegetarianin, który w zimie odczuwa
naturalny ciąg do tłuszczu.
Bo
o co chodzi? Chodzi o to, żeby nie odgrywać żadnej roli, nie
swojej roli, nie nosić maski cierpiętnika, ortodoksy, nie katować
się, i nie wymądrzać. Ciało jest dostatecznie mądre, warto być
z nim w zgodzie i szanować jego potrzeby. Ciało to przecież pojazd
dla duszy. Ciało odpłaca za ten szacunek i dbałość optymalną
sprawnością.
Także
warto dbać o umysł, o jego wyciszenie, odpoczynek i w końcu o te
sławne chwile bez-umysłu. Umysł (bowiem) to wspaniałe
narzędzie.
Ale,
ale! Nie chcę wpadać w pouczanie. Każdy idzie swoją drogą i nic
mi do tego.
Zamieszczane
treści, to są listy do samego siebie. Tak, jak Reksio,
znalazłem swoje miejsce na ziemi, jest mi dobrze, bo po wielu
zakrętach życiowych odgrywam wreszcie właściwą rolę – gram
samego siebie.
Fotografia
była moim hobby w młodości, teraz dane mi jest być ponownie „z
uszami” w tym hobby.
Muzyka
była kiedyś moim drugim światem.
Teraz
mam możliwość słuchania, tych melodii, które lubię, i w takiej
ilości jaka mi pasuje.
Piszę,
bo lubię pisać, itd. Czyli Wolność!
Wiem,
że podnoszę ludzi na duchu, lecz to jest jakby "przy okazji", bo
tylko jedno jest ważne: - być sobą.
Lubię
podróżować, doszedłem w związku z tym do wniosku, że dawno nie
wyjeżdżałem. Zamilknę więc znowu zaniedługo na jakiś czas.
Może
uda się zrobić kilka ciekawych zdjęć? A jeśli się nie uda, to
nie szkodzi.
Reksio
nie boi się samochodów, obszczekuje je. W mieście nie pożyłby
długo. Lecz on się przecież do miasta nie wybiera, tu jest jego
miejsce na ziemi. W swoich okolicach (Huczwice) Reksio staje
na środku drogi i zatrzymuje najcięższe tiry załadowane drzewem.
Idziemy
raźno. Ponieważ mam czas, opowiem sobie i Reksiowi kawał o
Polaku-prawdziwym katoliku.
Idzie
Polak-prawdziwy katolik przez zaśnieżony las bieszczadzki. Nagle
widzi, że z naprzeciwka nadchodzą dwa niedźwiedzie.
Idą
złe bardzo i ryczą, nie mogą bowiem spać, zima za słaba, a
dodatkowo napiły się kawy we wrześniu. Katolik struchlał i modli
się: - Boże, spraw aby te zwierzęta miały wobec mnie
chrześcijańskie uczucia!
Niedźwiedzie
okazały się chrześcijanami i odmawiają modlitwę:
-
Boże, pobłogosław ten dar, który zaraz będziemy spożywać!
Przed
Żebrakiem powtórzyła się sytuacja z Reksiem
idącym przy bucie. Wilczy odcinek.
Wydaje
się, że na przełęczy jest jeszcze piękniej niż wczoraj.
Te
drzewa przypominają panny młode w białych sukniach ślubnych.
Zachwyt!
Zachwyt! I dziękczynienie dla Anioła!
Schodzimy
z przełęczy. Robi się mgliście.
Reksio
wyluzował i znika na długie minuty. Węszy zwierzynę po śladach.
Energia go dosłownie roznosi. Mnie też. Odwiedzimy więc z kolegą
pieskiem Ducha Góry 686.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz