Jeśli dwoje zakochanych
nigdy nie milczy, ukazuje to fakt, że miłość umarła. Teraz tę dziurę zapełniają
słowami. Gdy miłość żyje, nie ma słów, bo samo istnienie miłości jest takie
napełniające, takie przenikające, że pokonana jest bariera języka i słów. I zwykle
pokonywana jest ona tylko w miłości.
Medytacja jest kulminacją
miłości, miłości nie do jednej osoby, ale do egzystencji w jej totalności. Dla
mnie medytacja jest żywą relacją z totalnością otaczającej cię egzystencji.
Jeżeli w każdej sytuacji możesz być w miłości, jesteś w medytacji.
I nie jest to sztuczka
umysłu. Nie jest to metoda na uciszenie umysłu. Potrzeba raczej głębokiego
zrozumienia mechanizmu umysłu. Gdy zrozumiesz swój mechaniczny nawyk
werbalizowania, zamieniania egzystencji w słowa, tworzy się pewna przestrzeń.
Przychodzi spontanicznie. Przychodzi w ślad za zrozumieniem, jak cień.
Rzeczywistym problemem nie jest to, jak być w medytacji, ale poznanie dlaczego
nie jesteś w medytacji. Sam proces medytacji jest negatywny. Nie jest dodaniem czegoś
do ciebie - jest negacją czegoś, co już zostało do ciebie dodane.
Społeczeństwo nie może
istnieć bez języka, potrzebuje języka. A egzystencja go nie potrzebuje. Nie
mówię, byś istniał bez języka. Będziesz musiał go używać. Ale musisz umieć
włączać i wyłączać mechanizm werbalizowania. Kiedy jesteś elementem społeczeństwa,
mechanizm języka jest potrzebny, a kiedy jesteś sam z egzystencją, musisz umieć
go wyłączyć. Jeżeli nie potrafisz go wyłączyć, trwa i trwa i nie potrafisz go
zatrzymać – stajesz się jego niewolnikiem. Umysł ma być narzędziem, nie panem.
Gdy umysł jest panem,
istnieje stan nie-medytacji. Gdy to ty jesteś panem, gdy twoja świadomość jest
panem, jest stan medytacji. Medytacja oznacza więc stawanie się panem
mechanizmu umysłu.
Umysł i językowe
funkcjonowanie umysłu nie są kulminacją. Ty jesteś ponad tym, egzystencja jest
ponad tym. Ponad lingwistyką jest świadomość, ponad lingwistyką jest
egzystencja. Gdy świadomość i egzystencja są jednością, są w komunii. Ta
komunia to medytacja.
Język trzeba porzucić. Nie
mówię, że masz go tłumić czy eliminować. Mam na myśli to tylko, że nie może to
być dla ciebie nawyk dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spacerujesz,
potrzebujesz poruszać nogami. Ale gdy poruszają się one wtedy, gdy siedzisz, jesteś
szalony. Musisz umieć je wyłączyć. Tak samo gdy z nikim nie rozmawiasz, nie
może być języka. Jest on techniką służącą porozumieniu. Gdy nikomu nic nie
przekazujesz, nie powinno go być.
Jeśli zdołasz tego dokonać,
możesz wzrastać w medytacji. Medytacja to proces wzrastania, a nie technika.
technika jest zawsze martwa, można ją więc do ciebie dodać ale proces jest
zawsze żywy. Wzrasta, rozwija się.
Język jest potrzebny, ale
nie wolno ciągle w nim pozostawać. Muszą być chwile, kiedy nie ma
werbalizowania, kiedy po prostu istniejesz. Nie chodzi o wegetowanie. Jest
świadomość. I jest ona ostrzejsza, żywsza, bo język ją stępia. Język musi być
powtarzalny, dlatego tworzy znudzenie. Im ważniejszy jest dla ciebie język, tym
bardziej będziesz znudzony.
Egzystencja nigdy się nie
powtarza. Każda róża jest nową różą, całkowicie nową. Nigdy dotąd jej nie było
i nigdy już jej nie będzie. A gdy nazywamy ją różą, słowo róża jest
powtórzeniem. Zawsze było, zawsze będzie. To co nowe, zabiłeś starym słowem.
Egzystencja zawsze jest
młoda, a język zawsze jest stary. Poprzez język uciekasz egzystencji, uciekasz
życiu, gdyż język jest martwy. Im jesteś bardziej zaangażowany w język, tym
bardziej cię on umartwia. Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy, gdyż jest
tylko językiem, słowami.
Sartre nazwał swoją
autobiografię “Słowa". Żyjemy w
słowach. To znaczy – nie żyjemy. W końcu jest tylko seria nagromadzonych słów i
nic więcej. Słowa są jak zdjęcia. Widzisz coś żywego i robisz temu zdjęcie.
Zdjęcie jest martwe. I potem robisz album z martwych zdjęć. Człowiek, który nie
żył w medytacji, jest jak martwy album. Są w nim tylko obrazy słowne, tylko
wspomnienia. Nic nie zostało przeżyte – wszystko zostało jedynie
zwerbalizowane.
Medytacja oznacza życie
totalnie, a żyć totalnie można tylko wtedy, gdy jesteś w ciszy. Przez bycie w
ciszy nie rozumiem nieświadomości. Możesz być w ciszy i być nieświadomy, ale to
nie jest żywa cisza. Umysł znowu przegapił.
Mantrami możesz sam siebie
hipnotyzować. Samym powtarzaniem jakiegoś słowa możesz stworzyć w umyśle tyle
znudzenia, że umysł zaśnie. Zapadasz w sen, zapadasz w nieświadomość. Jeżeli
stale będziesz nucił Ram Ram Ram, umysł zaśnie. Wtedy nie będzie bariery
języka, ale ty jesteś nieświadomy.
Medytacja oznacza, że
języka nie może być, a ty musisz być świadomy. Inaczej nie ma połączenia z
egzystencją, z wszystkim, co jest. Żadna mantra nie pomoże, żadne śpiewanie nie
pomoże. Autohipnoza nie jest medytacją. Wręcz przeciwnie, bycie w stanie
autohipnozy to regresja. Nie jest to wyjście ponad język, jest to spadnięcie
poniżej języka.
Porzuć więc wszystkie
mantry, porzuć wszystkie te techniki. Pozwól istnieć chwilom, gdy nie ma słów.
Przez mantrę nie zdołasz pozbyć się słów, bo sam ten proces wykorzystuje słowa.
Nie można wyeliminować języka słowami, jest to niemożliwe.
Co więc można zrobić?
Właściwie w ogóle nic nie można zrobić, prócz zrozumienia. Wszystko, co możesz
zrobić, może przyjść tylko z tego, czym jesteś. Jesteś w zamieszaniu, nie
jesteś w medytacji, twój umysł nie jest w ciszy, więc wszystko, co z ciebie
wyjdzie, stworzy tylko więcej zamieszania. Jedyne, co można teraz uczynić, to
zacząć być świadomym działania umysłu. Tylko tyle: po prostu bądź uważny.
Uważność nie ma nic wspólnego ze słowami. Jest to akt egzystencjalny, nie akt
mentalny.
Pierwszą rzeczą jest więc
bycie w uważności. Bądź uważny swych procesów mentalnych, funkcjonowania swego
umysłu. Gdy stajesz się świadomy funkcjonowania umysłu, nie jesteś umysłem.
Sama uważność znaczy, że jesteś poza – z dala, świadek. A im jesteś
uważniejszy, tym łatwiej możesz dostrzec przestrzenie między doznaniem i
słowami. Te przestrzenie istnieją, ale ty jesteś tak nieświadomy, że ich nie
widzisz.
Między dwoma słowami zawsze
jest pewna przestrzeń – jakkolwiek niezauważalna, jakkolwiek mała. Gdyby było
inaczej, te dwa słowa nie mogłyby być dwoma słowami, stałyby się jednym. W
muzyce między dwoma nutami zawsze jest pewna przestrzeń, cisza. Dwa słowa, albo
dwie nuty, nie mogą być dwoma jeśli nie ma między nimi przerwy. Zawsze jest tam
cisza, ale trzeba być naprawdę uważnym, naprawdę pełnym uwagi, aby to odczuć.
Dlatego mówię, byś był świadomy procesu językowego,
procesu słów, i szukał świadomości przerw, pauz. Będą chwile, gdy z twej strony
nie będzie żadnego świadomego starania i staniesz się świadomy tych przerw.
Jest to spotkanie z tym, co boskie, spotkanie z tym, co egzystencjalne. Zawsze,
gdy jest to spotkanie, nie uciekaj od niego. Bądź z nim. Początkowo wywołuje to
lęk, musi tak być. Zawsze, gdy jest spotkanie z nieznanym, powstaje lęk, bo dla
nas to, co nieznane, jest śmiercią. Zawsze, gdy jest przerwa, poczujesz, że
zbliża się śmierć. Bądź wtedy martwy! Po prostu bądź w tym – w tej przerwie
umrzyj zupełnie. I nastąpi zmartwychwstanie. Umierając śmiercią w ciszy, życie
zmartwychwstaje. Po raz pierwszy jesteś żywy, naprawdę żywy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz