czwartek, 26 lipca 2012

Nicola Tesla - mistyk


Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wielki był jego wpływ na kształt dzisiejszej elektronicznej cywilizacji. Wielki odkrywca. Wizjoner.
Widywano starego wynalazcę o świcie w Central Parku i w Parku Bryanta, jak rozmawiał z gołębiami. Wieczorami ptaki przylatywały też na wysokie piętro hotelu New Yorker, bo Tesla zawsze wynajmował pokoje z widokiem na niebo, by widzieć burze nad Manhattanem…..Burza to wielka magia dla Tesli. Tyle  elektryczności w powietrzu!.  Błyski i grzmoty piorunów… To zawsze go przyciągało………...A gołębie? To nasi bracia mniejsi żyjący w harmonii z naturą , nie mówią przykrych rzeczy, w ogóle nie mówią, a cisza jest tak cenna….i umieją latać……….Tesla odgrodził się całkiem od ludzi. Wielcy tego świata odcięli go od funduszy…Stracił zapał. Odpuścił. A był tak blisko realizacji marzeń. Chciał, żeby jego wynalazki były przeznaczone dla pokoju i dobra ludzkości, a ironia losu spowodowała, że wiele z nich stosuje dziś wojsko. ………………………Zmęczony Tesla szukał kontaktu z gołębiami.         - „Był wśród nich jeden gołąb, piękny. Samica. Kochałem ją jak mężczyzna kocha kobietę, a ona kochała mnie - opowiadał. - Pewnej nocy gołębica wleciała przez okno i usiadła na biurku. Zrozumiałem, że chce mi powiedzieć - że umiera. I wtedy z jej oczu dobiegło mnie światło. Było oślepiające, bardziej intensywne niż blask najpotężniejszych lamp z mojego laboratorium”.
John O’Neill słuchał swego przyjaciela w milczeniu (co zapamiętał, spisał w „Prodigal Genius: The Life of Nikola Tesla”), a ten kontynuował: „Kiedy umarła, coś odeszło z mojego życia. Aż do tamtej chwili miałem pewność, że ukończę każdy, nawet najambitniejszy projekt, ale kiedy to coś odeszło, wiedziałem, że praca mojego życia już jest zakończona”.
Największy obok Thomasa Edisona wynalazca ubiegłego wieku, Amerykanin serbskiego pochodzenia, planował, że przeżyje sto pięćdziesiąt lat. Gdyby tak się stało, umarłby nie w 1943 r., ale w 2006 r. Pogrążyłby nasz świat w żałobie, ale byłaby to - w jego mniemaniu - kraina wspaniała, zamieszkana przez podobne do społeczności pszczół narody, które ponad rywalizację przedkładają harmonijną współpracę. Tesla wierzył bowiem, że dzięki jego urządzeniom ludzie okiełznają Naturę, zapewniając sobie powszechny i bezpłatny dostęp do wiedzy i energii. Że nie będzie wojen. I może dlatego skrócono mu życie? Bo on przechodził tylko kryzys. Wojny są przecież potrzebne – dają niektórym zarobić i zmniejszają populację.
Iluminacja
Tesla już od wczesnego dzieciństwa podróżował w czasie i przestrzeni. Dziś powiemy, że był to channeling wizji. Większość swych małych rysunków – wynalazków dostał w kontakcie z innym wymiarem. Za sprawą niezwykłej przypadłości śnił na jawie - odwiedzając fantastyczne miasta oraz kraje. W wydanym przez czasopismo „Electrical Experimenter” autobiograficznym cyklu wspomnień „My Inventions” (1919 r.) pisał: „Żyłem tam, spotykałem ludzi, nawiązywałem przyjaźnie oraz znajomości i, co wydać się może niewiarygodne, były mi one równie drogie jak te z normalnego życia”. Z podróży przywoził niezliczone projekty, które opracowywał w najdrobniejszych wręcz detalach we własnej wyobraźni i których zwykle nie przenosił na papier, ponieważ nie było już takiej potrzeby (poza tym nie znosił rysować, a jeśli już musiał, kreślił schematy małe jak znaczki pocztowe). „Nadawanie realnego kształtu surowej idei, jak to się zwykle czyni, nie jest, jak utrzymuję, niczym więcej niż stratą energii, pieniędzy i czasu” - twierdził. Za tę rzadko spotykaną umiejętność Tesla - swoją drogą cierpiący na liczne nerwice natręctw - płacił wysoką cenę. Wyostrzone do możliwości granic zmysły były źródłem udręki: dźwięk dorożki wprawiał jego ciało w drżenie, gwizdek przejeżdżającej w oddali lokomotywy sprawiał fizyczny ból, a mrugające światło miażdżyło czaszkę.
Najważniejszego odkrycia dokonał Tesla w 1882 r., kiedy to doznał, jak to opisał O’Neill, iluminacji. Cały kosmos, w swych niezliczonych wariacjach, formach i manifestacjach objawił mu się jako symfonia prądów przemiennych (najważniejszą ich nutą był prąd o częstości 60 Hz, na jaką była zbudowana elektrownia wodospadu Niagara). Oświecony w ten sposób wynalazca „zapragnął skonstruować elektryczne harmonium, wytwarzając wibracje o różnych częstościach, i miał nadzieję, że badając potem ich własności będzie w stanie zrozumieć główny motyw kosmicznej symfonii”.
Produktem ubocznym badań nad teorią elektrycznej muzyki sfer był silnik na prąd zmienny. I już ten jeden wynalazek dowodzi, że Nicola Tesla był wielkim wynalazcą, bo gdyby takie urządzenie (które służyło również jako prądnica) wymyślił ktoś inny kilkadziesiąt lat później, cywilizacja z dużo większym trudem osiągnęłaby obecny poziom rozwoju technologicznego. To Tesla w 1895 r. skierował moce wodospadów Niagary w turbiny hydroelektrowni, by następnie, dzięki generatorom prądu wielofazowego i transformatorom własnego pomysłu przesyłać energię elektryczną do odległego o 40 km miasta Buffalo. System okazał się na tyle wydajny, że z jego zasad korzystamy do dziś. Lecz Teslę należy pamiętać nie tylko z powodu mierzalnych dokonań, ale także z uwagi na plany, których nie zdołał wprowadzić w czyn - a te miał iście demiurgiczne.
Władca piorunów
Był sobą najbardziej wtedy, kiedy budził uśpione żywioły elektryczności. Na przykład pewnej lipcowej nocy 1899 r. w Colorado Springs, kiedy to zamknął obwód olbrzymiego oscylatora, który miał wprawiać Ziemię w rezonans elektryczny. Dziwna niebieskawa poświata spowiła cały obiekt. O’Neill pisał: „We wnętrzu laboratorium wszystko strzelało igłami ognia, przestrzeń wypełniła siarkowa woń ozonu i swąd trzaskających iskier, co sprawiało nieodparte wrażenie, że piekło wyrwało się spod kontroli i wdarło do budynku”. ---------------A szatańsko wręcz przystojny Nikola, ponaddwumetrowy mężczyzna (kobiety modliły się o chwilę jego uwagi), któremu izolowane gumą buty dodawały jeszcze kilka centymetrów wzrostu, stał zachwycony i patrzył, jak długie na 40 m iskry strzelają w niebo z masztu laboratorium.
Wyniki tego i innych eksperymentów utwierdziły go w przekonaniu, że „pompując” energię elektryczną do wnętrza Ziemi, wprawi ją w taki stan, iż każdy jej mieszkaniec za pomocą podręcznego aparatu będzie mógł ową energię odzyskać - w dowolnym miejscu i ilości; za darmo i bez kabla. Wielki ziemski oscylator miał także sprawić, że człowiek uzyska kontrolę nad atmosferą, a następnie przekształci pustynie w żyzne tereny rolnicze. Ponadto linie telegrafów i telefonów zostaną połączone w jedną sieć, przepowiadał Tesla. W 1905 r. pisał na łamach „Electrical World and Engineer”: „Tanie i proste urządzenie, które każdy zmieści w kieszeni, będzie odbierać wiadomości ze świata albo dowolne inne. Cała Ziemia zostanie przekształcona w jeden gigantyczny mózg”.
Tesla wymyślił globalną telekomunikacyjną wioskę w chwili, gdy jeszcze nie istniało radio (nawiasem mówiąc, jego zasady opracował przed Guglielmo Marconim). Ale jego wizja była szersza. Wynalazca dążył do „uzyskania pełnego panowania nad światem materialnym i ujarzmienia sił natury dla ludzkich potrzeb”. Jeśli tylko człowiek zdoła wykorzystać całą energię pochodzącą ze Słońca, pisał w eseju „Man’s Greatest Achievement”, „na jego życzenie stare światy znikną i pojawią się nowe, zgodne z jego planem (…) Człowiek mógłby zmieniać rozmiar planety i skierować ją na dowolną ścieżkę wiodącą przez otchłań Wszechświata. Zderzałby planety i wytwarzał gwiazdy. Mógłby inicjować i rozwijać życie w nieskończonych formach”. Paradoksalnie, niemal nadprzyrodzone moce przypisywał Tesla istocie, którą określał mianem „mięsnej maszyny”, automatycznie reagującej na zewnętrzne bodźce; „spławikowi na wzburzonych wodach Kosmosu”, który wynik banalnych procesów fizycznych zachodzących w mózgu śmie nazywać wolną wolą.
Poza czasem
Niestety, Tesla pisał niewiele, a szczegóły jego teorii i spektakularnych (lecz zwykle niepowtarzanych) eksperymentów pozostają niejasne. Nie dość tego - większość nielicznych notatek i niezliczonych wynalazków, z których zaledwie cząstkę opatentował, przepadła na zawsze podczas pożaru, który w marcu 1895 r. strawił jego nowojorskie laboratorium. Dziś nie wiadomo nawet, które istniały naprawdę, które Tesla miał dopiero w głowie i które spośród tych ostatnich były wyrazem łagodnej mitomanii konstruktora. Mgła tajemnicy otacza na przykład kieszonkowy oscylator telegeodynamiczny, „urządzenie tak potężne, że można za jego pomocą obrócić Empire State Building w stertę gruzu” (wypowiedź Tesli cytowana przez „American Mercury” w 1959 r.). Nie wszystkie wynalazki mogły spełnić pokładane w nich nadzieje, nie wchodząc w konflikt z obowiązującymi prawami fizyki.
Nie ma natomiast wątpliwości, że obdarzony zadziwiającym instynktem Tesla przewidział m.in. istnienie promieniowania kosmicznego (przypuszczenie potwierdził potem Teodor Wulf), sztucznej promieniotwórczości (przed Marią Curie-Skłodowską), mikroskopu elektronowego (zanim Ernst Ruska i Maks Knoll skonstruowali pierwszy egzemplarz) oraz - jak przystało na geniusza - jeszcze przed Wilhelmem Roentgenem wykonywał zdjęcia zwane potem rentgenowskimi. Wynalazł też świetlówkę i zbudował pierwsze urządzenia kierowane zdalnie za pośrednictwem fal radiowych. Ale naukowcem nie był. Był dzieckiem XIX w., natchnionym romantykiem, który ponad szczegóły teorii stawiał nieraz piękną metaforę. „Wszystko wskazuje na to - zwykł mawiać - że zawsze wyprzedzałem swój czas”. Ale wiek XX miał być czasem Alberta Einsteina i nieintuicyjnej fizyki kwantowej, której sens Tesla często kwestionował.
Żył samotnie, uważał bowiem, że „wynalazca ma tak intensywną naturę, tak wiele w niej dzikości, pasji, że oddając się kobiecie, musiałby zrezygnować ze wszystkiego poza nią”. Miał się wręcz za nowego Prometeusza. Nie dziwi więc, że po pożarze, który pochłonął znaczną część dorobku jego życia, postanowił skupić uwagę na jednym tylko projekcie, prowadzącym, w jego mniemaniu, do zbawienia ludzkości - czyli na bezprzewodowej transmisji informacji i energii. Projekt ten był z natury rzeczy tak czasochłonny i kosztowny, że inwestorzy, którzy jeszcze kilka lat wcześniej zabiegali o względy ekscentrycznego wynalazcy, tracili do niego cierpliwość. Ludzi małej wiary wynalazca opisał tak: „
Ponieważ świat nie był gotowy, Tesla odwrócił się od świata. Od czasu do czasu dostarczał pożywki mediom - a to nerwową reakcją na wieść, że miałby dzielić Nagrodę Nobla z Nie zamierzam dać satysfakcji owym ograniczonym, zazdrosnym indywiduom, które próbują udaremnić me wysiłki. Nie są oni dla mnie niczym więcej, niż zarazkami jakiejś obrzydliwej  choroby. Świat nie jest gotowy na mój projekt”. Przyznano mu razem z Edisonem nagrodę Nobla. Nie chciał jej dzielić, ze swym wrogiem. I w końcu żaden z tych wielkich wynalazców jej nie dostał. Ogłosił rozpoczęcie prac nad straszliwą bronią o niewyjaśnionej zasadzie działania, zwaną „promieniem śmierci”, która miała zapobiec wojnom (gdyby dysponowało nią każde państwo, atak nie miałby sensu). Zaledwie procent zysków ze sprzedaży prądu z elektrowni Niagara uczyniłby go milionerem, ale on podarł przecież umowę tantiemową, aby ratować firmę Westinghouse. A bez pieniędzy, i to dużych, nie był w stanie prowadzić badań na skalę współmierną do ambicji. Przez ostatnich dwadzieścia lat Tesla gasł więc, odcięty od ludzi, na najwyższym piętrze hotelu - wciąż jednak rozmyślając o kolejnych wynalazkach. Aż pewnego dnia przyleciał gołąb i powiedział staremu człowiekowi, że praca już skończona, że może już odpocząć.
Epilog
„Do chwili osiągnięcia wieku męskiego nie zdawałem sobie sprawy, że jestem wynalazcą - wspominał Tesla. - Przede wszystkim dlatego, że miałem brata utalentowanego ponad zwykłą miarę; był to jeden z tych rzadkich fenomenów umysłowości, której istoty biologiczne badania nie są w stanie dociec. Jego przedwczesna śmierć pozostawiła moich rodziców w rozpaczy. Byłem świadkiem tej tragicznej sceny i chociaż upłynęło wiele lat, jej obraz nie stracił swej mocy”. Biografowie podają co najmniej dwie (pustelnicza natura wynalazcy determinowała enigmatyczny charakter jego auto- i biografii) wersje owego wydarzenia: w pierwszej, znanej powszechnie, dwunastoletni Dane, starszy i zdolniejszy z dwóch braci, umiera po upadku z konia; w drugiej na łożu śmierci brat wyznaje, że spadł nie z konia, ale ze schodów, z których zrzucił go Nikola - czemu ten ostatni zawsze stanowczo zaprzeczał.
Obraz Dane’a prześladował młodszego Teslę z jeszcze jednego powodu. „Jego osiągnięcia przyćmiewały wszelkie moje sukcesy - wspominał mając 63 lata. - Wszystko, co robiłem, sprawiało, że rodzice tym bardziej odczuwali stratę syna. To dlatego brak mi było wiary w siebie”.
Wiosną 1899 roku na prośbę rządu USA, Tesla wyjechał do Colorado Springs aby pracować nad rozwijaniem radiowego systemu łączności. Zbudował w okolicy wielką doświadczalną stacje radiową. Prowadził tam badania nad wysokimi napięciami i częstotliwościami prądu elektrycznego oraz nad prawami rządzącymi rozchodzeniem się prądu przez ziemie i atmosferę. Zbudował niezwykle potężny nadajnik, dzięki któremu „indywidualizował” energie a w tym samym czasie ustawiał odbiornik aby izolował transmitowaną energie. Podczas wielu eksperymentów powiększał wiedzę na temat propagacji fal radiowych oraz zjawiska rezonansu. Sukcesy dokonywane w Colorado prowadziły Tesle do przeświadczenia, że możliwa jest komunikacja radiowa z dowolnym miejscem na Ziemi. Jego zasługą jest założenie międzynarodowej stacji radiowej, która stała sie znana jako „Wardenclyffe”.
Wynikiem badan Tesli było również mnóstwo obserwacji dotyczących fizjologicznych skutków przepływu prądu o wysokim napięciu i częstotliwości przez organizm człowieka. Na podstawie jego odkryć powstał typ terapeutycznego przyrządu do diatermii. Rozwijał instrumenty do wytwarzania promieni X oraz techniki do prześwietleń żywych tkanek a jedna z jego konstrukcji jest rozpoznawana jako pierwotny zwiastun mikroskopu elektronowego. Odkrycia Tesli torowały również drogę w obszarze medycyny, znanej jako obrazowanie poprzez magnetyczny rezonans jądrowy. Jako pierwszy również użył ozonu do oczyszczania wody – techniki która ponownie staje się popularna z powodu swej przyjazności środowisku.
Jeszcze innym z wynalazków Tesli był opatentowany w 1898 roku elektryczny zapłon dla silników gazowych – jest to jest główny element cewki zapłonowej, praktycznie niezmieniony od czasu jego wprowadzenia do użytku. Projektował on i budował również prototypy wyjątkowych silników spalinowych, opierających się na własnościach przylegania i lepkości gazów. Taki silnik osiągnięciami mógłby przewyższać nasze obecne silniki spalinowe pod wieloma względami, takimi jak ekonomiczne zużycie paliwa, długowieczność, zdolność do użytkowania różnych paliw (również nieszkodzących środowisku, np. gaz ziemny, wodór), koszt produkcji, stosunek mocy silnika do jego wagi.
O Tesli krążą również inne ciekawe historie. Mówi się, że potrafił on wytwarzać (i panować nad nimi) pioruny kuliste – obiekty, które dają się czasem zaobserwować w czasie burzy a do dzisiejszego dnia stanowią wielką zagadkę dla naukowców.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz