piątek, 15 kwietnia 2016

Propaganda Fide

Kolejny urywek z książki Bruno Ballardiniego.

W pewnej fazie swej średniowiecznej supremacji, Kościół rzymski musiał zmierzyć się z problemem doktrynalnym zawartym w pytaniu:
      Jeżeli dusza ludzka może być zbawiona jedynie pod warunkiem że przyjęła prawdy Nowego Testamentu – narodziny, życie, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, to co czeka tych, do których wiadomość o tym nigdy nie dotarła?

I oni nie są heretykami, ani niewiernymi, z którymi do lochu i żywcem na stos, lecz osobami dotkniętymi „zatwardziałą niewiedzą”.
     Ludzie tacy mieścili się w dwóch kategoriach: - albo zamieszkiwali strony świata, których wiara ta nie nawiedziła, albo pomarli przed początkiem ery chrześcijańskiej.
Istniała także trzecia kategoria: - sami uczniowie Chrystusa.
Oni przecież nigdy Biblii nie czytali.
Pozostali wyjątkiem od reguły.....

Także dla tych, którzy wyzionęli ducha przed narodzeniem Jezusa, niewiele dało się zrobić.
Choć niektóre fragmenty Credo wspominają o zejściu Chrystusa do piekieł celem dokonania pewnych zbawień ze skutkiem wstecznym.
Wobec mieszkańców pozachrześcijańskich ziem zadekretowano imperatywnie dzieło nawracania.

Prawdopodobnie w tym właśnie czasie począł dojrzewać zamysł wyposażenia się w strukturę, której jedynym zadaniem była komunikacja. Projekt nabrał rumieńców parę wieków później, po odpowiednich weryfikacjach.
Tymczasem dla potwierdzenia wielkiego ducha przedsiębiorczości, który od zawsze inspirował Korporację, często angażowano freelancerów.
W takim razie kto był wynalazcą agencji reklamowych?

Przykro nam, panie Ayer i panie Thomson, ale pierwsza agencja reklamowa powstała w XVI wieku. Zmartwimy także braci Saatchi, gdyż pomysł globalnego networku wiąże się właśnie z ową agencją.

W okresie od 1572 do 1585 roku papież Grzegorz XIII dość często zbiera trzech kardynałów w kongregacji Propaganda Fide, dla omówienia środków przeciwdziałania i sposobów walki z reformacją.
    Klemens VIII nadaje tej instytucji stały charakter. Wreszcie bullą Inscrutabili z 22 czerwca 1622 roku Grzegorz XV ostatecznie ustanawia jej status.
Kongregacja, na czele której stoi prefekt, liczy 29 kardynałów i posiada rozgałęzienia w każdym chrześcijańskim kraju.
    Swoją działalnością obejmuje wszystko, co dotyczy nowej strategii Kościoła, a więc także atrybuty propagandy, przydatne zarazem do zbierania wszelkich użytecznych informacji.

Reklama staje się główną pozycją w budżecie Korporacji świętości i jej strategii marketingowych.
Absolutnie awangardowym posunięciem było potraktowanie Kongregacji Propagandy Wiary od samego jej początku jako house agency, czyli struktury wewnętrznej, a nie przybudówki zewnętrznej.
      Umożliwiło to silniejszą kontrolę przekazu reklamowego.
Jeszcze bardziej nowatorskim posunięciem było potraktowanie całości personelu Korporacji jako aparatu przekazu: - ponad dwieście tysięcy parafii rozsianych po całym świecie.
Aby do reszty zadziwić dzisiejszych strategów marketingu, należy dodać, że nawet klienci, czyli tak zwani końcowi użytkownicy – ponad miliard osób, stali się narzędziem przekazu.

Naiwnością byłoby sądzić, że wszystko to dokonało się na pstryknięcie palcami. Jeżeli marka jest wektorem znaczeń, tedy chrześcijanie sami stanowią medium.
Więcej: - chrześcijanie są przekazem.
Stali się nim na dobre dwa tysiące lat przed tym, zanim McLuhan wylansował swoją sławną formułę, stosując ją także do chrześcijaństwa:

Często mówimy o zawartości Pisma, przypuszczając, że treść jest przesłaniem. Ale to błąd.
Prawdziwą treść Biblii stanowi osoba, która ja czyta.

Słowo przeistacza się w księgę i mszcząc się za ludożerczy rytuał, którego padło ofiarą, samo pochłania czytelnika. Inaczej mówiąc: w ten sposób konkretyzuje się sytuacja doskonałego modelu gospodarczego, w ramach którego produkcja, komunikacja i konsumpcja splatają się w jedno.
     Przecież to skryte marzenie dla wszelkich artykułów masowej konsumpcji: - dać się zjeść przez miliony po to, by tak naprawdę w trakcie spożywania pożreć zjadających.
A tutaj się ono spełniło.
-----------------------------------------------
Jeden z czytelników pytał: - kim jest jest ten Bruno Ballardini, że go tak forsujesz?
To teraz ja pytam: - A kim ma być? Jest człowiekiem, a to już bardzo dużo. 
       Nie każdy bowiem zasługuje na to miano, nie każdy. Do tego Bruno pisze jak oświecony.
I zadaję następne pytanie: - czy lepiej mieć przed nazwiskiem wiele tytułów naukowych, a być jednocześnie pospolitym cymbałem, czy być mądrym człowiekiem, ale bez tytułów? 
    Co mówili o sobie oświeceni? Jestem człowiek - Nikt.    

Bruno Ballardini – teoretyk komunikacji, profesor rzymskiego uniwersytetu, przez wiele lat pracował jako copywriter w dużej agencji reklamowej, kompozytor muzyki elektronicznej.
Autor kilku książek, m.in. „Manualna dezinformacja” - 1995 r. Obywatel świata, Człowiek, mieszka w Rzymie i Tokio.
Książka „Jezus i biel stanie się jeszcze bielsza” - 2000 r. ukazała się w wielu krajach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz