Kredowe
podziemia pod Chełmem są całkiem przyjemne w odbiorze.
Bardzo miło nimi się wędruje.
To
nie są pełne grozy tunele budowane przez III Rzeszę, gdzie ze ścian emanuje cierpienie pracujących tu niewolników.
Nie
ma tu także cieknącej po ścianach wody.
Do
zwiedzania mamy udostępnione dwa kilometry, chociaż pod miastem są
wydrążone dziesiątki kilometrów tuneli, cała pajęczyna tuneli.
Przewodnik
opowiadał wartko i ciekawie, lecz jako outsider niewiele słuchałem,
ponieważ szedłem na końcu wycieczki, żeby fotografować puste
podziemne korytarze.
Bardzo
lubię bowiem fotografować puste podziemne korytarze.
Szedłem
niby sam. Niby, bo byłem poganiany przez Ducha, który szedł za
mną.
-
Dołącz pan do grupy! powiedział Duch.
Szedłem
za grupą.
Jednak
widocznie szedłem za wolno, bo za trzecim razem usłyszałem:
-
Panie, ja tu zarabiam, nie przeszkadzaj pan w pracy, dołącz pan
wreszcie do grupy!
Dołączyłem
więc wreszcie.
Grupa
była akurat w większym pomieszczeniu na skrzyżowaniu kilku
korytarzy. Przewodnik kończył nawijać i powiedział: teraz proszę
nie robić zdjęć.
Zgasło
światło.
Atmosfera wzbierała w kompletnej ciszy.....
Już chciałem dla zbytków chwycić za cóś mego kolegę, który stał obok, gdy w słabym, faktycznie upiornym świetle pokazał się Duch.
Kiedy słyszę, że czegoś mam nie robić, to mnie zawsze korci z zasady,
żeby to zrobić. Traktuję to jak wyzwanie, jestem przecież
buntownikiem. Poza tym robię zdjęcia w ciemności bez flesza i nikt
tego nie zauważy.
A Duch wykonał
kilka niezwykle płynnych ruchów z klasycznego repertuaru duchów i mocnym
głosem przemówił.
Werbalny
występ Ducha-Biełucha był konkretny, krótki i poruszający
w treści.
Jeden
chłopiec aż zapłakał ze strachu.
Albo
nie ze strachu. Płacz buchnął bowiem na końcu przemowy, to mogła być
więc także radość, że Duch już skończył i sobie znika.
I
teraz wiadomo, dlaczego nie wolno było robić zdjęć: Duch z
podziemi Chełma był jak widać, niezgodny z wzorem
Ducha-Biełucha według jego twórcy, pana artysty spotkanego
w Kozłówce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz