wtorek, 12 kwietnia 2016

Wilcza Jama


Wchodzę i kto mnie wita? Stachura Edward!

No nie sam osobiście, bo przecież on dawno już jest na niebieskich połoninach i wędruje po nich w swej straszliwej i cudownej samotności.
W każdym razie ten plakat ze Stachurą jest tu bardzo sympatycznym akcentem.

Piję z lubością. Sala prawie pusta.




Przy sąsiednim stole siedzi mała dziewczynka z mamą. Coś rysuje ta dziewczynka.
Mała rysuje, mama pije piwo i patrzy w okno. Wygląda na to, że mama myśli. Lecz także mogę się mylić: - mama może tylko patrzy. Może medytuje?
W każdym razie jest nieobecna i ma zero kontaktu z dzieckiem.
A ja lubię dzieci. A już szczególnie małe dziewczynki.
Jakie dobre to piwo!
A świat jaki piękny!
      Z każdym kolejnym łykiem zimnego piwa nalanego z kija, w Wilczej Jamie, wzbiera we mnie coraz większa miłość do świata.....
Najpierw (albo najsamprzód – to bardzo staropolskie) odzywam się do małej dziewczynki:
- Ja także lubię rysować, chociaż jestem już duży.
Mała spojrzała na mnie z ciekawością.

Pokażę ci – mówię, wyciągając zeszyt ( komputer bieszczadzki),
- pokażę ci ducha z bosymi stopami, którego narysowałem dziś rano.
I pokazuję tego ducha dziewczynce.
- Fajny! Skomentowała.
- Zobacz mamo!
Mama raczyła spojrzeć.
Odwracam teraz zeszyt na czystą kartkę i
mówię:
- a tu narysowałem osiołka, który je trawę.
Mała zdziwiona pyta:
- A gdzie tu trawa? Tu nic nie ma...
Ja: - osiołek zjadł.
- A gdzie osiołek?
- Jak zjadł to poszedł sobie, bo co ma jeść, jeśli trawy już nie ma?
Mała wydaje się nieprzekonana.
W każdym razie myśli.
Mała myśli, mama z zaciekawieniem słucha.
- A ty pewnie coś ładnego rysujesz – mówię.
- Ptaszka na drzewie – odpowiada, wyraźnie ujęta moim zainteresowaniem.
Pokazuje. Fakt - jest ptaszek z nogami.
- On nie ma rozpostartych skrzydeł – mówię.
- Bo on siedzi, tylko jeszcze nie zdążyłam dorysować drzewa.
- To dorysuj. To jest ważne.
Mała rysuje drzewo, mama myśli, ja małymi łyczkami dopijam do dna.

Drzewo już narysowane. 
Ptak z długimi nogami na drzewie. Podziwiam....
Pytam: - ten ptak, według ciebie, to on siedzi na drzewie, czy stoi na drzewie?        - Siedzi – mówi zdecydowanie mała.
- No jak to? Przecież jakby siedział to by mu nóżki zwisały....                              Mała myśli i po chwili mówi: - no tak, on chyba jednak stoi na drzewie!                  A w stronę mamy kieruje zdanie zaskakujące - tego pana lubię!

Mama słucha, przygląda mi się intensywnie i po dłuższej chwili rzecze:
- Zaskakująco skutecznie zainteresował pan moją córkę, proszę opowiedzieć nam coś o sobie, bo my tu same i się trochę nudzimy.... Nudzimy się trochę więc.....   Się nudzimy.
A córka się rozświergotała: - tata miał przyjechać, ale nie może, bo pracuje bardzo!
W tej samej chwili mój wzrok pada na leżący na stole klucz. Pewnie do pokoju moich rozmówczyń. Na breloku numer 23.

I to się właśnie nazywa „czytaj znaki na poboczu drogi życia”.
Czytelnicy bloga wiedzą jaki przekaz niesie autorowi liczba 23.
(Znikaj, albo sobie naplączesz) To jest także „przerwane połączenie” w kodzie telegraficznym Mors'ea.
Pisałem kiedyś, i to nie raz, o znaczeniu liczby 23 w moich doświadczeniach.
W głowie rytmicznie pulsuje czerwony neon: Ewakuacja, ewakuacja!
   - Bez urazy, ale to może już innym razem - powiedziałem wstając.

Wychodzę orzeźwiony z miłego chłodu Wilczej Jamy.
Upał wydaje się nieco mniejszy.
Widzę nadciągającą znad Lutowisk potężną poduchę cumulusa. Odzywa się pasja łowcy chmur – i już posuwam do góry, w stronę cerkwii, skąd pstryknę tę chmurę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz