czwartek, 5 lutego 2015

Taksówką w Bieszczady

Po wylądowaniu w Sanoku i obiedzie u Małgosi w Barze Motylek, poszliśmy do góry do rynku.
   


Potem powrót na dworzec PKS. Połączeń z Bieszczadami niewiele. Jest dopiero ten nieśmiertelny kurs do Cisnej przez Komańczę o 17:50.
A teraz jest dopiero 13:00.
Przed dworcem stoi jedna taksówka. Druga stoi na rynku. To w zimie wszystko. Nie ma klientów.
Kupił - nie kupił, potargować warto. Tym bardziej, że mamy czas.
(Bo gdybyśmy czasu nie mieli, moglibyśmy się nie targować).
Rozmowa:
    • Do Woli Michowej chcielibyśmy.....,
- Taksówkarz: - Ile to będzie?
- 66 km.
- Dwa złote za kilometr biorę, czyli dla prostszego rachunku 240 zł. bo wrócić muszę......
.............. Cisza.
- Taksówkarz: - To ile pan daje?
- 50 zł.
- Co pan!?
- Nie mamy za dużo..... ( bo kto ma za dużo?)
- Taksówkarz: - To opuszczę do 150.
- Poczekamy w takim razie na autobus.....
- Czekaj pan! 120?
- Wie pan, jest nas trzech, wypilibyśmy coś, a to coś to dwadzieścia kosztuje. Urwij pan jeszcze 20.
- I chcecie beze mnie wypić za moje pieniądze?
- Zostawimy panu łyka, wypije pan już po powrocie w domu...
- ….........
- Wsiadajcie!

Jedziemy więc. Do końca nie wiadomo, czy za sto, czy 120, ale jedziemy.
Henryk Bieszczadnik siedzi obok kierowcy. Gadają przeważnie we dwóch. Tadeusz i ja z tyłu, przeważnie milczymy. Mnie się nawet spać zachciało. Ale ta rozmowa taksówkarz – Henryk zaczyna nabierać rumieńców.
Taksówkarz coraz bardziej drąży temat: - Czemu tak wam zależy na jeździe taksówką, skoro już (tylko) za pięć godzin macie autobus? W Bieszczadach jest (bowiem jest) inna miara czasu. Pięć godzin to pestka – nic. Pieniądze się liczą, czas się nie liczy. Czasu ci w Bieszczadach jest boski nadmiar!
        - Za autobus zapłacilibyście 36, a za taksówkę jest przecież dużo więcej.
        - ….........Cisza.
        - Czemu tak wam zależy na czasie?

Henryk zbywa te pytania żartami. W pewnym momencie daje kierowcy swoją wizytówkę z Woli Michowej. Taksówkarz się ucieszył: - już coś konkretnego wie, ale dalej naciska takim tekstem:
     - Panowie! Przecież taksówka jest jak konfesjonał, tu ludzie się spowiadają, tyle drogi za nami (Przejechaliśmy właśnie Komańczę) a ja nic o was nie wiem!
     - Nie wiem gdzie pracujecie, ani ile zarabiacie.....
     - Henryk: - Panie! Gdybym panu powiedział gdzie pracujemy, musielibyśmy pana zabić! (stary dowcip Henryka, w tym wypadku niezwykle celny strzał w dziesiątkę)
      
Taksówkarz na dłuższą chwilę umilkł, lecz nie obraził się, tylko wyraźnie sfolgował i już w pełnej komitywie zajechaliśmy na miejsce.
      Tu wyciągnąłem stówę i wysiadłem, nie zważając na delikatne tym razem protesty kierowcy.
Staliśmy na wjeździe do Kiry (pensjonat), bo taki adres dostał taksówkarz. Stoimy, taksówka nie odjeżdża. Idziemy więc niby kościółek odwiedzić.
     - Co on tak stoi? - pytam.
     - Stoi, bo szuka mojej wizytówki, a ja ją zabrałem i mam w kieszeni. Doszedłem do wniosku (bowiem) że niepotrzebnie ją dałem – Henryk.
Po długich poszukiwaniach ( dziesięć minut?) Taksówka odjechała.
I tym sposobem, za sto, przyjechaliśmy do Woli Michowej. Takie znajome tu wszystko wokół...... Teraz jest białośnieżne.
  


  


Nastąpiło napalenie w chałupie. Na szybie kominka widać odbicie z okien.
    



Oto Henryk Bieszczadnik - stwarzający światło.
    


Kolacja, było bardzo miło oraz niezwykle przyjemnie.  
Tadeusz – bard, zafundował nam koncert, zagrał i zaśpiewał kilka uroczych kawałków ze szlaków, rozglądaliśmy się już za leżakowaniem i dopiero wtedy Wolę Michową mijał autobus Sanok – Cisna.

Gdy wracaliśmy z Bieszczadów i czekaliśmy w Sanoku na Neobus do Warszawy, podjechał nasz znajomy taksówkarz i podał cenę trzysta zł. za jazdę do Warszawy.
Kto chce może skorzystać, lecz bilet na Neobus, kupowany przez internet z wyprzedzeniem, kosztuje 10 – 20 zł. A jak się wstrzelisz to i za złotówkę.
Także jechaliśmy już taksówką w środku nocy, o drugiej, z Sanoka do Woli Michowej za 150 zł.
Jest również jeden pociąg Sanok – Warszawa, jedzie jedenaście godzin. Neobus jedzie sześć i pół. Nie pytaliśmy o cenę biletu kolejowego, bo jechać tyle godzin to bezsens. Takie wiadomości mogą się przydać.

1 komentarz:

  1. Witam
    Panie Zbyszku czy w Nowym Łupkowie obok stacji wąskotorówki, obok drzewa z kapliczką jest jeszcze studnia z drewnianym żurawiem? W
    latach osiemdziesiątych nieraz piłem z niej pyszna wodę. Może ma Pan jakieś jej zdjęcie?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń