Czas
jest względny – wydaje się, że obfitość wydarzeń go
rozciąga.
Przykład z bloga? - Posty sprzed wakacji opisujące
dwa dni wycieczki na Fereczatą.
Także
w skali makro, w historii Ziemi można zauważyć podobny proces.
Był
czas, kiedy warunki naturalne młodej Ziemi nie wymagały
złożoności, symetrycznej budowy ciała ani twardych skorup.
Przez
miliardy lat można było z nich spokojnie zrezygnować.
Dopiero
wraz z zapotrzebowaniem na innowacje, ruszył proces
charakterystyczny dla skoków rozwojowych.
Nagle
postęp nie dokonywał się już linearnie, a nawet nie wykładniczo,
lecz wybuchowo.
Weźmy jako przykład rozwój ludzkości opisany przez oficjalną
naukę. (Pomijamy fakty z Archeologii Zakazanej)
Pomyślmy,
jak długo nasi przodkowie chodzili piechotą?
Kilka
milionów lat.
Potem
przez kilka tysięcy przemieszczali się także konno, lub w
pojazdach ciągniętych przez zwierzęta.
Przez
kilka stuleci pojazdy stawały się coraz lepsze.
Potem
ktoś wynalazł silnik parowy.
W
roku 1765 James Watt tak ulepszył silnik parowy, że
rozpoczęła się rewolucja przemysłowa.
W
1860 wynaleziono silnik gazowy.
W
1876 roku Daimler i Maybach konstruują silnik Otto,
który dziesięć lat później wstawiono do pierwszego samochodu.
Samochód
ma dopiero 130 lat, a do jak niewiarygodnego rozwoju doszło w tym
niedługim czasie.
Podobne
skojarzenia nasuwają się, gdy patrzymy na historię przekazu
informacji, od Filipidesa - pierwszego maratończyka
do
internetu.
Tu
ponownie przywołajmy prawo Moore'a, opisujące moc
obliczeniową komputerów: - mówi ono, że optymalna liczba
tranzystorów w układzie scalonym podwaja się co 18 miesięcy, a
tym samym również szybkość pracy – w każdym razie dopóty,
dopóki warstwy izolacyjne tranzystorów mają grubość kilku
atomów.
Gdy
staną się cieńsze, rozwój przyjmie zupełnie inny bieg,
zdominowany przez komputery kwantowe i to ich wykładnik będzie
odtąd określał postęp technologiczny.
Z
całą pewnością istoty, które za kilkaset milionów lat będą
studiować naszą historię, uznają rozwój internetu w cywilizacji
Homo Sapiens za eksplozję technologiczną.
Czemu
używam słowa „istoty”? Hmmm... z trzech powodów.
Po
pierwsze primo: - istnieje broń jądrowa, a także inne super
bronie, na przykład ta o wdzięcznej nazwie Dzień Sądu
Ostatecznego.
Próby
tej broni przeprowadzono pięćdziesiąt lat temu, a do dziś wyspa -
poligon jest terenem zakazanym, otoczonym radiobojami i nie ma na niej śladów życia.
Człowiek
usilnie pracuje nad wynalazkami mogącymi skutecznie zabić
jak najwięcej współbraci. A wydaje się, że przybywa potencjalnych szaleńców mogących
mieć dostęp do guzika. Wniosek? - Zbiorowe
samobójstwo jest wielce prawdopodobne.
Po
drugie primo: - Bez rozwijania tematu: - manipulacje genetyczne
bezpośrednio na ludziach (a pośrednio na żywności).
Czyli
jeśli nawet przetrwamy, nie będziemy to „my”.
Po
trzecie primo: - Ziemia jest układem złożonym, to żywa istota -
Gaja.
A
jak postępują z nią ludzie?
Każde
istotne zagrożenie dla żywej istoty, spowodowane przez pasożyta,
powoduje próby, najczęściej skuteczne, pozbycia się takiego
gościa.
Energiczne
strząśniecie lub kłap zębami i Święto Lasu!
Przetrwają przypadkowe jednostki tudzież wybrańcy.
Azaliż
są to rozważania hipotetyczne i może tak być, lecz wcale nie
musi.
W
każdym razie ci, którzy będą się przyglądać w przyszłości
działaniu miss Ewolucji, zauważą, że nastąpił niezwykle
wielki skok w krótkim czasie.
Z
eksplozją kambryjską było podobnie.
Przestrzenie
czasowe nie odgrywają absolutnie żadnej roli. Liczą się tylko
zmienione warunki przyrody i wykładniki, które z tego wynikają.
Wyścig
zbrojeń kambryjskiej fauny przebiegał z podobną szybkością i
konsekwencją jak zbrojenia atomowe rozpoczęte w połowie XX wieku.
Czego uczy Czerwona Królowa?:
-
Kto nie ewoluuje, kto stoi w miejscu - ten przegrywa.
Ktoś powie: - Ewolucja ma czas na zmiany, działa przecież od eonów lat. Jednak w wymiarze ludzkim przyjmowanie nowych treści, czyli posiadanie "otwartej głowy" nie jest sprawą prostą.
Z tym się zgadzam, bowiem jak mawiał Albert Einstein: - Łatwiej rozbić atom, niż pozbyć się jakiegoś przesądu.
Ktoś powie: - Ewolucja ma czas na zmiany, działa przecież od eonów lat. Jednak w wymiarze ludzkim przyjmowanie nowych treści, czyli posiadanie "otwartej głowy" nie jest sprawą prostą.
Z tym się zgadzam, bowiem jak mawiał Albert Einstein: - Łatwiej rozbić atom, niż pozbyć się jakiegoś przesądu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz