czwartek, 22 listopada 2018

Ćma

Wiatr tymczasem coraz ostrzej sobie poczynał, zrazu ciepły, teraz schłodniał i zwilgotniał.
     Chwilami czuję na twarzy, że niesie w podmuchach rozpylone kropelki. Niebo zaciąga się szybko chmurami, ucieka słońce.
Chmury urządzają sobie prawdziwe gonitwy. Jedna zachodzi na drugą, jakby bawiły się w chowanego. 
Tam w górze to musi wiać! 
 Zciemniało.


Poturlała się pusta beczka z grzmotem.
Za moment huknęło całkiem blisko raz i drugi i lunęło. Zaczęła się nawałnica. 
Błyskawice kroją niebo, jak nóż bochen chleba. W takich momentach przypominam sobie, że obok mnie jest mój najlepszy kumpel i przyjaciel - ja sam.
 
Rozglądam się z miłością po namiocie i rozłożonych rzeczach. 
Jak niewiele jest potrzebne człowiekowi, gdy zrozumie, że nie potrzebuje nigdzie na zewnątrz szukać szczęścia, bo ono siedzi wewnątrz, trzeba tylko to odkryć.
       Na zewnątrz może być zawierucha, taka jak teraz, a w środku siebie masz słoneczną pogodę. 
Nieraz wewnątrz także nieco się zachmurzy, to jest całkiem zrozumiałe i zdrowe. Nie można bowiem trwać tylko we wdechu, potrzebny jest także wydech.
        Tymczasem największa siła zawieruchy już się przewaliła. Strugi wody już nie biją z takim szaleństwem, porywisty wiatr szarpie jeszcze namiotem, ale przejaśnia się wyraźnie.
Pomruki grzmotów oddalają się. Oto lecą już pojedyńcze krople i wydaje się, że pukając w namiot wygrywają jakąś melodię.
      Pod sufitem podfruwa wielka ćma. 
Schroniła się tu uciekając przed burzą. Jest niby szara i nieciekawa, kiedy jednak rozkłada skrzydła, odkrywa swoje ukryte piękno: pod szarymi dużymi skrzydłami, ma mniejsze skrzydełka, a one są purpurowe jak róża! Teraz usiadła na ściance: - jaki ona ma kosmaty brzuszek!
        Mruuuuuuuuuuu....
Po takim milusińskim  brzuszku pogłaskać.....
Wyglądam na świat. A koleżanka ćma, jakby na to tylko czekała. Zafurkotała i już jej nie ma.
Znów jestem sam pod dachem nieba.

Otwierają się okienka niebieskie i rosną, rosną..... 
I naraz znowu jestem w słońcu! 
Słońce dosłownie uderza światłem. I ciepłem. 
Można powziąć mniemanie, że słońce po burzy grzeje znacznie mocniej, niż przed nią. 
Jakby chciało nadrobić swoją nieobecność.
Czy to złudzenie tylko?
Niektórzy uważają, że całe życie jest jednym wielkim złudzeniem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz