środa, 7 listopada 2018

Siekierezada


Minęła ósma godzina boleściwego kuśtykania i nadeszła dziewiąta, ostatnia - najgorsza. Brrrrr....
Idę, starając się stąpać prawie na jednej nodze i stękam z bólu. Przy tym rozmawiam z Aniołem: 
Ja: - Ja pierniczę, ale boli!
On: - Nie złość się. Złość piękności szkodzi. Wiesz przecież, że nic nie trwa wiecznie. Wszystko mija, ten ból także minie. Jest wdech i wydech....
Ja - A gówno mnie to obchodzi! Do domu chcę!

Po dziewięciu godzinach mordęgi dowlokłem się wreszcie do Cisnej.
    Niestety, wychodzę na tory kolejki obok Siekierezady aż trzy godziny po odjeździe autobusu.

    Siekierezada.

    Ledwie żywy wypijam zimne piwo, które nieco orzeźwia, ale noga boli jak jasny gwint, chwieję się wstając. Z wysiłkiem zakładam plecak (boziuniu jaki on ciężki!).                                                                                                         Przez moment wydaje mi się, że zemdleję.
    Zawirował świat – jednak ustałem.
    Następuje wolniutka ewakuacja w cierpieniu, ze złej energii tego miejsca.
    Och! Jak boli!
    I w tym momencie mam dwa wyjścia:
    Po pierwsze primo – wpaść w rozpacz.
    Po drugie primo – w rozpacz nie wpaść, a zamiast tego wpaść w jakikolwiek humor, nawet wisielczy. 
    Wybrałem to drugie i wychodząc z knajpy, ugięty pod ciężarem, powtarzałem sobie wierszyk (Szymborskiej):

    Niosąc ulgę doli mułów
    sam te worki weź na tułów”

Do tego dołożyłem Intencję (bowiem ufam przecież): - Aniołku, podwózkę proszę!

I już o niczym innym nie myślałem, tylko żeby jak najszybciej dotrzeć do Kołyby.


PS. Nie ma przypadków - kiedy szykowałem ten wpis do zamieszczenia, natrafiłem na takie oto myśli Tacyta o cierpieniu:

Kto zmaga się ze swoja niedolą, ten cierpieniu zawdzięcza hart i nie ustąpi przed żadnym złem, a nawet jeśli upadnie, będzie walczył jeszcze na kolanach.
      Nieprzerwane powodzenie nie pozwala wytrzymać ciosów.
Być zawsze szczęśliwym, i przejść przez życie bez zgryzoty serca, to nie znać drugiej strony porządku świata.
Jeśli nigdy nie byłeś nieszczęśliwy, przeszedłeś przez życie bez walki.
         Nikt się dowie, także ty sam, co potrafisz.
Aby poznać samego siebie, trzeba wystawiać się na próby.
Tylko tak może przekonać się każdy, na co go stać.
Dobrzy ludzie poddawani są wstrząsom dla umocnienia.
Mocne i zdrowe jest tylko takie drzewo, w które często uderza wichura. To od tych uderzeń zwiera się w sobie i mocno zapuszcza korzenie. Kruche jest to, które wyrosło w słonecznej dolinie.
 
A więc i ludzie szlachetni, dla swej własnej korzyści powinni się obracać wśród niebezpieczeństw i obojętnie znosić zdarzenia, które są złem jedynie dla tego, kto nie umie sobie z nimi poradzić.

1 komentarz:

  1. Dokładnie tak!
    Jak śpiewał śp. Pan Nalepa " Mocne drzewa głaszcze wiatr,hej.
    Słabe drzewa łamie wiatr , hej!

    pozdrawiam , Danuta

    OdpowiedzUsuń