Wykuśtykuję
z Siekierezady.
Zaciskam
zęby z bólu przy każdym kroku.
Aby
tylko dojść te kilkadziesiąt metrów do szosy.....
Właściwie
ogarnia mnie w tym momencie rozpacz i natychmiast pojawia się myśl
- Intencja: - Aniołku!! Podwózkę proszę!
Doszedłem i stałem tylko kilka minut, gdy zobaczyłem nadjeżdżający
samochód bez świateł.
Macham
– samochód staje - przedstawiam się : - Zbyszek 55.
W głowie tylko jedna myśl - do domu!
I
tak poznałem Elę, szefową stadniny hucułów z Czystogarbu.
Ela
rusza, włącza światła i pyta dokąd chcę jechać.
-
Do Woli Michowej – odpowiadam.
-
A to tam, gdzie stadninę koni ma Maria! – zauważa Ela.
I
zaczynamy rozmowę o Marii – naszej wspólnej znajomej.
- Dzwoni telefon Eli.
Oto
do Czystogarbu przybył weterynarz i pyta szefowej któremu
koniowi jaki zastrzyk ma zrobić. Ela instruuje weterynarza.
Telefon wykonany – możemy wrócić do rozmowy o koniach Marii.
- Dzwoni telefon Eli: - jakaś inna sprawa z Czystogarbu zostaje zwięźle załatwiona.
- Dzwoni telefon Eli: - jakaś inna sprawa z Czystogarbu zostaje zwięźle załatwiona.
Możemy
wrócić do przerwanej rozmowy.....
- Znowu dzwoni telefon Eli – tak mają pewnie wszystkie bizneswomeny.
- Znowu dzwoni telefon Eli – tak mają pewnie wszystkie bizneswomeny.
Ta
ostatania rozmowa wygląda następująco: - Już dobrze się
czujesz? Wypisują cię? Ok! Jadę po ciebie do szpitala!
Ela
rozłączyła się i pyta mnie: - Czy do Leska to mam wrócić do
Cisnej (Już jesteśmy na zjeździe w stronę Komańczy)
czy lepiej jechać przez Komańczę?
- Ani tak, ani tak –
odpowiadam. -
Zostawisz mnie w Woli Michowej, a sama skręcisz na przełęcz
Żebrak, to ta sama droga, którą jedzie się do Marii. Z Żebraka
zjedziesz prosto do Baligrodu a stamtąd już rzut beretem do Leska.
- Ale tam na górze jest przecież szlaban? -
zauważa Ela.
- On jest teraz otwarty bo wiosną uszkodził go spadający świerk i jeszcze nie naprawili – odpowiadam.
- Chyba Anioł ciebie zesłał! - stwierdza Ela.
- On jest teraz otwarty bo wiosną uszkodził go spadający świerk i jeszcze nie naprawili – odpowiadam.
- Chyba Anioł ciebie zesłał! - stwierdza Ela.
Ja – być może tak.
Minęliśmy
Szczerbanówkę i Ela opowiada: - Ze szpitala mam odebrać
chłopaka, który spadł z mojego konia i stracił przytomność.
Martwiłam się, ale jak widać wszystko dobrze się skończyło.
Tyle się dzieje w skrócie na odcinku 15 km. od Cisnej do Woli.
Dojechaliśmy
przed dom Staszka Firsta, gdzie wysiadłem.
Dzięki
rozmowie całkiem zapomniałem o bólu w nodze, ale wystarczyło stanąć, aby sobie o
nim przypomnieć.
Boli!!!
Znowu
mi się w głowie zakręciło!
Lecz
co tam! - już jestem prawie w domu. Jeszcze tylko trzeba przejść
te marne 400 metrów do Kołyby......
Przekuśtykanie
przez łąkę zajęło mi pół godziny i wreszcie staję przed
chałupą. Zdjęty plecak położyłem na trawie - czuję że rosnę!
Otworzyłem
drzwi i w tym momencie zadzwoniła znajoma.
Zdążyliśmy
zamienić tylko kilka słów, gdy chałupa się zatrzęsła i
usłyszałem huk.
Deszcz
rozmiękczył ziemię i słup podtrzymujący na dachu bekę z wodą obsunął
się. Beczka spadła najpierw na krawędź daszku nad drzwiami,
potem na plecak i w końcu zległa.
No
tak, wytłumaczenie jest, azaliż przypadków nie ma - dlaczego beczka spadła akurat teraz, choć tu ciągle pada?
Ona miała trafić we mnie!
Przecież minutę wcześniej stałem dokładnie w tym miejscu!
Znaki odbieram prawidłowo - tego mnie Jan nauczył, po wypadku pod Ciechocinkiem, gdy wracaliśmy od kamiennych kręgów w Odrach. (był wpis)
Sprawa staje się jasna: - oto złe życzenia od czarnych z Fereczatej zadziałały po raz drugi.
Ona miała trafić we mnie!
Przecież minutę wcześniej stałem dokładnie w tym miejscu!
Znaki odbieram prawidłowo - tego mnie Jan nauczył, po wypadku pod Ciechocinkiem, gdy wracaliśmy od kamiennych kręgów w Odrach. (był wpis)
Sprawa staje się jasna: - oto złe życzenia od czarnych z Fereczatej zadziałały po raz drugi.
Już ja ich załatwię!
Najpierw oczyszczenie.
Potem odczyniam rzucony na mnie urok (nauczyła mnie
tego moja babcia - Szeptucha).
Rzecz polega na odesłaniu złych życzeń do nadawców. Wiem, jak to działa - nie chciałbym być na ich miejscu.
Od razu czuję się lżejszy i poprawia mi się nastrój - widomy znak, że siedziało na mnie Złe.
Teraz
czas na uprzątnięcie miejsca – wysikuję zardzewiałą wodę z
beczki i rozpinam uderzony plecak.
Szkody:
- małe rozdarcie w plecaku – zaszyje się.
-
pęknięta torebka z płatkami owsianymi – wytrząchnąć dla
ptaków.
-
przygięty druciak ogniskowy (był przywiązany na spodzie) – wyprostuje się.
- nadgięta osłona obiektywu Canona, choć aparat był owinięty swetrem.
Robię
próbne zdjęcie – jest ok.
Zdaję
telefoniczną relację z wypadku znajomej, która radzi mi, abym na
nogę przyłożył sobie kompres z octu, co wykonuję niezwłocznie:
- nasączyć gałganek octem i owinąć nim kostkę. Wykonuję to za
pomocą zalewy octowej z pieprzem do marynowania grzybów – bo
tylko taki ocet mam.
Jeszcze
tylko napić się i spać, spać!
Jest
już szaro kiedy z tym kompresem nożnym usypiam natychmiast – rano
przecież odjeżdżam do Sanoka. Budzę się w nocy – noga
pali – zrzucam kompres, głowa gorąca - mam gorączkę.
I
w ten oto sposób skończył się dzień czwarty wycieczki w góry, w
którym „się działo”.
Rano budzę się z pogodą ducha, chociaż boli sakramencko i z ciekawością oglądam pęcherze, które wywaliło przez noc. Jak się okazało dopiero wzbierały.
Potem
nastąpiło mozolne schodzenie do autobusu Cisna – Sanok. Po południu, w Sanoku, przed
przesiadką w Neobus do Warszawy, pęcherze nabrały rumieńców.
Po
dwóch dniach siedziałem przed Domowym Konsylium Lekarskim na
Wyspie Sobieszewskiej.
Owe ciało zawyrokowało:
1 - pęcherze wezbrały dlatego, że zamiast octu zastosowałem octową marynatę do grzybów. Czyli według Konsylium przypaliłem skórę.
1 - pęcherze wezbrały dlatego, że zamiast octu zastosowałem octową marynatę do grzybów. Czyli według Konsylium przypaliłem skórę.
2
- Mam natychmiast udać się do lekarza.
Azaliż
nie mogłem zgodzić się z tą diagnozą z dwóch powodów: -
po pierwsze primo: - zaprawa do marynowania grzybów miała ocet
rozcieńczony jeden do pięciu, a jakoś ten logiczny argument nie
trafiał do Konsylium.
- Po drugie primo: - po ogłoszeniu
wyroku jedna osoba ze składu Konsylium spadła z ławki będąc
w stanie wskazującym, co wzbudziło moje podejrzenia co do do
stanu upojenia pozostałego składu Konsylium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz