sobota, 17 listopada 2018

Błogosławiony przymrozek

Wpis spontaniczny – czyli siadam i piszę.

Niby naturalna kolej rzeczy – wszystko mija.
Mija radość i smutek, pory roku, szczyty i dołki na rynkach finansowych, a także rozpoczyna się i kończy coroczne grzybobranie.

Hura!
Dziś był pierwszy jesienny przymrozek, na tyle silny, że dotarł w głąb lasu i zakończył grzybowy sezon.
Ten przymrozek był oczekiwany z utęsknieniem przez autora, bowiem w czwartek uzbierałem cały plecak.
              I powstał kłopot:
- zamrażarka pełna, suszu dość, zamarynowanych dość, bliscy znajomi już nie chcą brać, a ja tak lubię zbierać!
Znaczy: - Boski Nadmiar, bo dziś także na obiad grzyby.
Stąd wziął się tytuł wpisu, a pisze człowiek szczęśliwy.
Otóż w skali Szczęśliwości Ogólnej (od 0 do 10) czuję się w siedmiu (bowiem).
Jako człowiek zadowolony z tego co jest, tudzież mający odwagę przyznać się do swej radości, przypominam jednocześnie, że społeczeństwo nie lubi ludzi zadowolonych (szczęśliwych).
Czemu tak jest?

To proste.
Ludzie wytresowani narzucanymi wzorcami, wśród których na poczesnym miejscu jest nieakceptowanie nie tylko Inności, ale także siebie samego, uważają, że człowiek nie ma prawa być zadowolonym z życia.
Powinien narzekać i mendzić – takie są objawy zdrowia.

Natomiast gdy jakiś osobnik przyznaje się do radości, można mu ją wybaczyć jedynie wtedy, gdy ona trwa krótko.
Kiedy jednak trwa dłużej, wtedy dany radosny osobnik musi być niespełna rozumu, czyli chory.
      I owego osobnika należy sprowadzić do smutnej rzeczywistości – bo przecież tylko taka jest.
To oznacza, że z satysfakcją wielką trzeba zadowolonego zdołować. (Czytaj: - przywalić mu, dociąć, przygadać, przysrać)

Problem powstaje, gdy ów zdołować się nie da – on po prostu nie odbiera „dobrych rad” i aluzji.
W sytuacjach krańcowych ci, którzy starają się świadomej jednostce dopiec – słyszą: - spadaj!
Po czym zostają zaliczeni do toksycznych i usunięci z kontaktów.
A wtedy robi się przejrzyście na przedpolu oraz zwięźle.

Kiedy w czwartek raniutko wszedłem do lasu, było akurat po lekkim deszczyku, albo swą mokrością opadła mgła.
Nie muszę chyba dodawać, że las jest piękny!
Główki podgrzybków świeciły wilgocią i wołały z daleka: - „Weź mnie! Mnie weź!”
No i weź ich nie bierz!
Przecież byłoby to chamstwo (i drobnomieszczaństwo).








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz