piątek, 17 kwietnia 2020

Eliksir młodości

W każdym kraju umiera rocznie jakiś stały w miarę odsetek populacji. Na przykład w Polsce 2018 było to 389 tys. a w 2019 - 414 tys.
Jeśli przyjmiemy że rocznie umiera 400 tys., to dzienna przeciętna wychodzi na 1096 sztuk, czyli w miesiącu 32 800. Jeśli porównamy te liczby z oficjalną liczbą polskich zejść na wirusa, ogarnie nas spokój. Wielki spokój.

Nawet przy koniecznym założeniu, że po pierwsze primo: - polskie statystyki zgonów mijają się z prawdą z powodów wyborczych. 
Po drugie primo: - obecna ekipa rządząca dała się poznać z wyjątkowej kreatywności w żonglerce faktami.
A to bardzo ciekawa sztuka, zobaczymy co będzie dalej.

Jak wyglądają bieżące liczby zmarłych na wirusa w innych państwach? Jest ich jakaś rosnąca liczba, którą na razie możemy porównać w skali miesiąc do miesiąca poprzedniego, lub do tego samego miesiąca sprzed roku.
Nawet jeśli przyjmiemy, że część państw także fałszuje statystyki, ta liczba jest niewielka. Jak na razie niewielka, bo to tylko szacunki.
Do tego umierają przeważnie ci, którym i bez wirusa niedaleko.
Brzmi to dość bezwzględnie, lecz uważam, że sprawy należy nazywać po imieniu. Przecież mnie także niedaleko jako 73 latkowi. 
Jednak bez chorób towarzyszących i do tego o nie spłaszczonym mózgu. 
Dlatego testament spisany i luzik.

Problem wiąże się z zatrzymaniem gospodarki. Problem, albo wybawienie.

Starsi Polacy pamiętają jak propaganda powtarzała ciągle: - i będziemy dalej umacniać przyjaźń ze Związkiem Radzieckim. I ta przyjaźń tak się w końcu umocniła, że się spierdoliła. Bo nic nie trwa wiecznie.
Rozwój tak, lecz nie kosztem przyrody i nie poprzez narzuconą ludziom obłędną konsumpcję.

Właściwie to w aktualnym szumie informacyjnym wiadomo tylko, że rok 2020 miał być kluczowym rokiem w Cyklu Kondratiewa.                     
Ten cykl w gospodarce zalicza się do podstawowych praw natury, takich jak 
wdech i wydech, dzień i noc.                                                                                                     
Co się szykowało widać było na przykład na rocznym wykresie liniowym Dow Jones. On już był w chmurach i wydawało się, że jeszcze chwila, a znajdzie się w Niebie. A przecież to miejsce, zwane także zaświatem, nie jest przeznaczone dla Dow Jonesa, tylko dla wybrańców, którzy wykupili bilety u czarnych pośredników.
      Ileż to razy czytałem: - Przyspieszenie, więcej, dalej, coraz szybciej, gwałtowny rozwój.  I obserwowałem nie tylko młodych, którzy siedząc lub stojąc w metrze, przerzucali pracowicie strony w telefonach.
Wiem, wiem, mam dystans, już dawno wyskoczyłem z tej obłędnej pogoni za własnym ogonem, ale właśnie dzięki temu cóś (ależ polubiłem to słowo) wyczuwam.
Piszę co i raz o odwiecznej prawdzie, że nic nie może trwać wiecznie, a wielu bajało już głośno o zapanowaniu nad prawami przyrody. Jeszcze tylko wygramy wojnę z efektem cieplarnianym i czeka nas Wielkie Zwycięstwo.
A tu kubeł zimnej wody.
To jak teraz będzie? 
Przecież czytamy o tym w internetowej chmurze: - będzie inaczej.
Albo: - bardzo ciekawa sztuka, zobaczymy co będzie dalej.

                           Sprawiedliwość, demokracja, równość.                                                                
Każdy w miarę inteligentny człowiek dobrze wie, że to są mrzonki. Jednak jest taka jedna rzecz bezwzględnie zrównująca ludzi. Jedna, ponieważ podatki duzi potrafią obejść.
Jest nią śmierć.                                                                                                      
Nieśmiertelność natomiast, dzięki religiom, mamy  zagwarantowaną jak napisałem wyżej – w zaświatach.
                                       
                                             Nieśmiertelność.

Od zarania dziejów władcy przemyśliwali nad eliksirem może nie od razu nieśmiertelności, ale na przykład młodości. A iluż to bezczelnych oszustów, którym udało się wkraść w łaski możnych, wyłudziło od nich potężny grosz, bo starzejący się satrapowie nie szczędzili pieniędzy na rzekome prace badawcze.
              Oto czytam wypowiedzi różnych nawiedzonych, nawet uznanych lekarzy twierdzących, że choroby serca, nowotwory, Alzheimer, a nawet sam proces starzenia się – już niedługo odpłyną w siną dal przeszłości. Jakby nie rozumieli, że coraz bardziej palącym problemem jest przeludnienie.
Jednak uporczywe wychwalanie prawdziwych, jak i wyimaginowanych osiągnięć medycyny, zachwiały dotychczasową pewnością świata naukowego, że bez względu na terapię człowiek nie może żyć dłużej niż 120 lat.                                                                                                                            
Bo faktem jest, że nauczyliśmy się produkować repliki narządów, używając materiałów kształtowanych z dokładnością do atomowej tolerancji. Lista owych mikroprotetycznych urządzeń biegnie od sztucznych żył do siatkówek oka, a nawet do sztucznej pamięci przechowywanej w chipach zbudowanych jak neurony.                                                                                             
     No i ta coraz bardziej niezastąpiona AI – proces odkrywczy jest zautomatyzowany, a potem następuje produkcja: - taśmy produkcyjne nadzorują komputery i obsługują roboty, co obraca stare biologiczne laboratorium w coś w rodzaju wytwórni dorożek.

Może się wydawać, że człowiek właśnie wkroczył na drogę do unicestwienia najbardziej podstawowego problemu egzystencji – starzenia się. Jednak zastępowanie zużywających się elementów organizmu – nowymi, spowoduje tylko, że coraz starszy człowiek będzie sprawny aż do samego zejścia.

Atoli starzec z nowym sercem, wątrobą i czym się tylko da, byłby dalej starcem, tyle że odnowionym wielozakresowo. Technologia łataniny tkankowo-narządowej musiałaby zejść na poziom kwantowy. Lecz nawet i w tej dziedzinie nie wszystkie procesy mogą być odwracalne w czasie.
Im głębiej sięgamy, tym pojawia się więcej pytań i problemów. Właściwie jest to zasada uniwersalna. I właśnie tu tkwi prawdziwy kłopot: - każde życie, nie tylko ludzkie, ma za fundament ogrom procesów nieodwracalnych w czasie.

                                                Życie godne kapusty

Już noworodek zawiera w sobie widoczne dla fachowca znamiona przyszłej śmierci. Żeby przedłużyć długość życia, należałoby zmienić dynamikę biologiczną tak, aby stała się odwracalna.
Trzeba sobie wyraźnie uzmysłowić, że śmierć będąc zagładą osobnika każdego gatunku, jednocześnie wpisuje się w ewolucję. Gdyby nie było śmierci, nikt, a raczej nic nie mogłoby zaludniać Ziemi, oprócz bakterii.

Odmłodzenie jako odwracanie czasu, dla mózgu cofającego się musi oznaczać stopniową utratę pamięci. I nie zastąpią tego ubytku wszczepione chipy z pamięcią zewnętrzną, ponieważ wtedy człowiek zniknie jako świadomość, a narodzi się cyborg.
Bez chipów pamięci natomiast, będziemy mieli do czynienia ze starcem odmłodzonym tak doskonale, że gaworząc jak niemowlę, robiąc kupę w pieluchę, ów nie będzie wiedział kim był. 
Ustrój biologiczny ocaleje, azaliż będzie to ocalenie wegetatywne, a tym samym życie godne kapusty.



PS. Mam tyle zdjęć pól uprawnych w Powsinie, także z rzędami kapuścianych głów, teraz by się przydały, a nie mogę ich znaleźć. Jednak nie ma przypadków - Czytelnicy dobrze wiedzą jak wygląda kapusta. Za to znalazłem dynie. Na zdjęciu widoczny mój piesek - Dyzio (W sentymencie do Nikodema Dyzmy), który jest takim samym luzakiem jak jego pan.
Najpierw sprawę obadać a potem olać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz