wtorek, 21 kwietnia 2020

Wyprawa po złote runo


Złote runo w przenośni, ale też w pewnym sensie naprawdę.

Maj 2019 godz. 6.00, Warszawa Młociny -  ruszam Flixbusem do Gdańska, a konkretnie na Wyspę Sobieszewską po młode pędy specjalnego gatunku sosny. Te młode przyrosty, lepkie od żywicy, o złocistej barwie, powinno się zbierać w czasie kwitnienia.
Po co zbierać? – Na nalewkę. Owa działa na drogi oddechowe, płuca, samopoczucie poprawia, tudzież jest od głowy bolenia i kuśki stojenia.

Narwać jedną trzecią butelki, zalać wódką, dodać odrobinę cukru i odstawić do jesieni. Rzecz niezwykle aromatyczna i rozgrzewająca w słotne dni jesienne i zimowe. 
Tu półprodukt z roku 2018, sporządzany nieco inaczej: - narwane pędy zasypać małą ilością cukru i wystawiać codziennie przez tydzień na słońce. Wypływa sok z pędów, zalewamy wódką.


Na wyspie jestem o jedenastej. Ciepło, parno.





Po piętnastu minutach narwałem dość – wychodzę nad zatokę. Grzmi. Pierwsza burza idzie bokiem na Świbno.


Flauta, a znajduję ładny kawałek złota Bałtyku.


Idzie prosto na mnie druga burza od Helu. Nie ma się gdzie schronić, spada rzęsisty króciutki deszcz. Delikatny szum fal, zapach morza, krzyczą mewy. Jest bardzo, bardzo przyjemnie.



Gdańsk, odjazd, usypiam. Godz. 21.00 wsiadam do metra w Młocinach. Wyprawa po złote runo zakończona. Z przywiezionego towaru wyszły cztery butelki. 


1 komentarz: