czwartek, 2 kwietnia 2020

Kogo naśladował Poncjusz Piłat


Czemu jeden wpis dziennie?
Zerwać ze schematem!
Przecież piszę: - zmień nawyki, wyskocz z wyjeżdżonej koleiny życia. Czas niezwykły pomaga w takim działaniu. 
Tak wielu ludzi siedzi w domu. Ludzie martwią się i szukają słów pocieszenia, albo tylko chcą przeczytać coś w miarę mądrego, a niezwiązanego z epidemią. Coś, co być może zmieni stary program w głowie. 
To bardzo proszę - oto bajka jednocześnie duchowa i historyczna - wpis, który miałem zamieścić jutro.

Dzielimy się na odpowiedzialnych i nieodpowiedzialnych. Odpowiedzialnych zwłaszcza za słowo. Nieodpowiedzialny był na przykład Kaligula, gdy mówił, że gdyby senat miał jedną głowę, toby mu ją ściął. A w świetle nauk przyrodniczych senat jednej głowy mieć nie może.

Odpowiedzialny za to był Pizzaro, który wskazując w XVI wieku na Cuzco, stolicę Inków, krzyknął do żołnierzy: - Dzieci, tam czeka szmal!
I szmal czekał.

Odpowiedzialny za słowo był Szymon Słupnik, bo siedział na słupie i nic nie mówił. A że słup był wysoki, to nawet gdyby mówił, nikt by nie słyszał. Na tym polega podwójna odpowiedzialność Szymona Słupnika.

Jednak najbardziej odpowiedzialnym mógł być cesarz Czeng z dynastii Tsin. Wyrastał on w trudnych czasach: sam był bardzo mały, a Chin w ogóle nie było. Ukształtowały go myśli wielu mistrzów, zwłaszcza jedna: - głupi nie pojmuje sprawy, którą zakończono, mądry rozumie ją, zanim się jeszcze rozpoczęła. Myśl ta utraciła już swa aktualność, lecz jednak nie do końca.
Cesarz Czeng zaliczał się do nurtu radykalnego i uważał, że jest po to, aby sprawy rozstrzygać, a nie wdawać się w jałową akademicką paplaninę, nie szukać dziury w całym i całego w dziurze, rozszczepiać włosy i dzielić skórę na żywym.

Myślał dużo o historii. Między innymi myślał krytycznie. Martwił się przemijaniem wartości, bo sam był wartością najwyższą i co owijać w bawełnę, jednocześnie wartością jedyną. Wszystkie inne wartości były wartościami pochodnymi. Zaraz za wartością najwyższą kroczyli urzędnicy, jako że wartość najwyższa ich na urząd powołała.

W dalszej perspektywie cesarza niepokoiło, czy to czego już nie ma, jednak być może jest i to w sposób podstępny. Niepokoiło go także myślowe rozbieganie poddanych, którym mącili w świadomości konfucjaniści, którzy zasłaniając się cytatami sprzed wielu, wielu lat, być może nawet czterdziestu, krytykowali nieodpowiedzialnie nowe, które właśnie szło. 
Stąd cesarzowi narzucił się pewien pomysł, w czasach ówczesnych dosyć nawet świeży. W 213 roku p.n.e. wydał swój popularny edykt o spaleniu wszystkich ksiąg. Jako centrysta, kazał zachować księgi o wróżeniu ze skorup żółwia oraz o hodowli drzew, ponieważ drzewa były podstawą naturalnej gospodarki (służyły do produkcji włóczni, katapult, pali do nabijania i różnych takich).
Akcję tę prowadził nowoczesnymi metodami, nie znosił bowiem wszelkiej kampanijności.

Konfucjaniści wykazali mało zrozumienia dla tej inicjatywy i w swym awanturnictwie posuwali się do tego, że siadali całymi rodzinami na księgach i nie chcieli wstać. A cesarz Czeng, jak coś powiedział, to było to odpowiedzialne. Wywiązywał się on z powierzonych mu przez historię zadań i to nawet lepiej, niż historia tego wymagała.
W związku z tym, że konfucjaniści ciągle nie wstawali, w 212 roku p.n.e. 460 najbardziej upartych zajęło się ogniem od ksiąg i mimo szybkiej pomocy cesarza – spłonęło.  Dało to powód do licznych nieodpowiedzialnych oszczerstw ze strony tych, którzy z wrodzonym sobie tchórzostwem zdążyli wskoczyć do rzeki.

                          Doły Czenga

Rzecz znamienna, że na brak spalonych ksiąg za panowania Czenga nikt werbalnie nie narzekał. Chociaż niektórzy narzekali na migi. Cesarz strzegł odpowiedzialności za słowo, ale nie za migi. Tak więc tych, którzy narzekali na migi, nie ukarał. Więcej – chcąc ich obronić przed gniewem ludu, rozkazał zebrać ich razem. Miejsce zgromadzenia migowych nazywało się Dołami Czenga. Osadzonych natomiast nazywano zadołowanymi. W roku 211 p.n.e. cesarz wizytował Doły swojego imienia i nie był zadowolony. Mieszkańcy dołów ani nie mówili, ani nie migali.

Cesarz Czeng zadał wówczas wiekopomne pytanie: - Przeciw komu milczą ci frustraci?. Bo człowiek odpowiada za to, co powiedział i za to, czego nie powiedział. Za to, co zrobił i czego nie zrobił. Człowiek w ogólności odpowiada. Więc jeśli nie odpowiada, trzeba mu stworzyć warunki, żeby zaczął odpowiadać.
Tak się przynajmniej cesarzowi wydawało.

A Czytelnikowi może się wydawać, że dwieście lat później podobne pytanie: - Przeciw komu On milczy? Zadawał sobie prokurator Poncjusz Piłat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz